Rozdział 45: Wigilia i wyjazd

493 39 151
                                    

Hermiona

Przesiedziała zamknięta w swoim pokoju do wieczora. Nie chciała nikogo widzieć, z nikim rozmawiać, chociaż Edmund na początku próbował. Obejmował ją, kiedy siedziała bez słowa na łóżku. Wreszcie wyszedł, zostawiając ją samą. Owszem. Była mu wdzięczna, że chciał być przy niej, ale wtedy potrzebowała samotności.

Nie rozumiała zachowania przyjaciela. Co zrobiła nie tak? Przeraziła ją furia w jego oczach. Nie pamiętała, kiedy ostatnio bała się Draco. Obawiała się, że stanie się taki, jak przed trafieniem do Narnii. Ewidentnie coś przed nią ukrywał. Była zła na siebie samą, że nie potrafiła mu pomóc.

Wieczorem musiała zwlec się z łóżka, ponieważ organizowana była wspólna kolacja wigilijna. Przygotowała się na nią tak jakoś bez entuzjazmu, makijażem zakrywając opuchnięte od płaczu oczy. Nie chciała wzbudzać podejrzeń w przyjaciołach. Postanowiła, że załatwi to sama i dowie się, co Ślizgon przed nią ukrywa. Kiedy wyszła do salonu, ten był już pusty. Pewnie inni prefekci poszli już do Wielkiej Sali, więc i ona tam podążyła. Kiedy tam dotarła, okazało się, że była cała zapełniona uczniami, a podwyższenie jak zwykle zajmowali nauczyciele. Omiotła wzrokiem ślicznie ozdobione pomieszczenie. Wszędzie wisiały girlandy, gdzieniegdzie można nawet było dostrzec jemiołę. Pod sufitem lewitowały zapalone świeczki, a z nieba sypał śnieg. W kątach postawione zostały obwieszone lampkami i ozdobami choinki. Wręcz dało się wyczuć świąteczną magię. Hermiona uśmiechnęła się mimowolnie do siebie. Wszędzie było słychać gwary rozmów i śmiechy.

Wzrokiem szukała kogoś znajomego. Wreszcie udało jej się dostrzec rudą czuprynę Ginny przy stole Gryffindoru. Ruszyła w stronę przyjaciółki. Zebrała się tam cała ekipa. Jako pierwszy dostrzegł ją Percy, który na jej widok wstał i zaczął jak opętany machać rękoma, żeby ich zauważyła.

— Tutaj, Hermiono!

Pokręciła z niedowierzaniem głową i zbliżyła się do nich. Usiadła pomiędzy Annabeth i Łucją, które rozmawiały o czymś zawzięcie. Szatynka przytuliła ją na powitanie. Koło Dzielnej siedział ponury Malfoy, nie odzywając się słowem. Dostrzegła nawet Nica rozmawiającego z Hazel. Wyglądało na to, że dzisiaj nie obowiązywała reguła siedzenia przy stołach swoich domów. Wszyscy ubrani byli odświętnie.

— No nareszcie jesteś! — wykrzyknęła Ginny, dopiero ją zauważając. — Już się zastanawialiśmy, gdzie się podziewasz.

— Myśleliśmy, że cię ktoś porwał — wtrącił się Blaise, szczerząc się.

— Bardzo śmieszne, Zabini — Edmund walnął go w ramię, po czym przeniósł spojrzenie na nią, chwilę uważnie obserwując, jakby chciał wyczytać jej samopoczucie. — Ślicznie wyglądasz, Herm.

Wzruszyła ramionami, lekko się rumieniąc. Założyła na siebie zwyczajną, granatową sukienkę, sięgającą jej do kolan, z nie za dużym dekoltem.

— Jak prawdziwa królowa — zgodził się Percy, marszcząc brwi. — Którą w sumie jest...

Łucja i Ginny parsknęły śmiechem. Za to Annabeth nie było do śmiechu. Tymczasem Hermiona rozejrzała się po przyjaciołach, licząc ich po cichu. Wiedziała, że kogoś jej brakowało. Naliczyła ich bowiem jedenaścioro. Skręciło ją w żołądku.

— Percy, błagam cię, nie tak głośno! — syknęła blondynka, rozglądając się na boki, cała spięta. — Jeszcze ktoś usłyszy!

— Daj spokój, Mądralińska — zaśmiał się i pocałował we włosy, żeby ją udobruchać. Dziewczyna westchnęła, wyraźnie się odprężając. Musiała przyznać, że wyglądali uroczo razem. — Nikt nie zwraca na nas uwagi.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz