Rozdział 46: Nora

460 38 120
                                    

Hermiona

Kiedy Blaise wybiegł z przedziału, pozostała piątka drgnęła, zaskoczona jego gwałtowną reakcją. Przyjaciołom było wiadomo, że chłopak bywał porywczy i potrafił być okropnie zazdrosny. Zwłaszcza wtedy, kiedy Ginny spędzała czas z rannym Leonem. Hermiona oprzytomniała jako pierwsza i pobiegła za mulatem, bojąc się, że zrobi coś głupiego. Reszta podążyła w jej ślady.

Nietrudno było się domyślić, gdzie pobiegł. Już na korytarzu słychać było odgłosy szamotaniny i krzyki. Młodsi uczniowie wychylali się ze swoich przedziałów, zaciekawieni zamieszaniem. Dla nich bójka była widowiskiem, atrakcją. Dziewczyna dopadła do przedziału, w którym chwilę temu stała w drzwiach i zastanawiała się, czy dołączyć do Gryfonów. Jej oczom ukazał się nieprzyjemny dla niej widok. Zasłoniła usta dłońmi, zszokowana. Blaise dosłownie siedział na Harrym i okładał go pięściami, wrzeszcząc dziko. Chłopak próbował się bronić, ale nawet nie miał szans się ruszyć, a okulary leżały na podłodze, zbite. Ron i Neville próbowali odciągnąć Ślizgona od kumpla, ale ich starania nie przynosiły skutku, bo Blaise częstował ich kopniakami i bali się podejść. Natomiast Dean i Seamus tylko stali na ławce i kibicowali, gwiżdżąc jak szaleni.

— Dawaj, Harry! Przywal mu!

O nie. Tego już było za wiele. Musiała wziąć sprawy w swoje ręce.

— DOŚĆ! — krzyknęła. Blaise na chwilę zamarł, zaskoczony, co Harry natychmiast wykorzystał, zrzucając go z siebie. Przez to Ślizgon znalazł się na podłodze. Gryfoni parsknęli śmiechem. — Czy wyście całkiem poszaleli?! Zachowujecie się jak dzieci! Co wam przyszło do głowy?

— Nie bulwersuj się tak, Hermiona — mruknął Ron, krzywiąc się lekko. — Chcieliśmy tylko pomóc Harry'emu.

Spojrzała na niego ze złością. Pamiętała, jak jeszcze chwilę temu wypominał jej, że zmieniła przyjaciół. Tak się nie robi.

— Mogliście sobie zrobić krzywdę — rzuciła oskarżycielsko, krzyżując ręce. Przybrała poważny wyraz twarzy. Chciała już mieć to z głowy. Jak zwykle to ona musiała być tą trzeźwo myślącą. Zastanawiała się, jakim cudem Annabeth radziła sobie z tym tak długo. Zwariować było można.

— Chciałem mu zrobić krzywdę — burknął Zabini, posyłając Harry'emu złowrogie spojrzenia. Brunet tymczasem podniósł z podłogi okulary, zakładając je. Oczywiście były pobite. — Nikt nie ma prawa podrywać ani całować mojej dziewczyny, do cholery.

Rozległy się przeciągłe gwizdy, ale on je zignorował. Zamiast tego utkwił wzrok gdzieś nad jej ramieniem. Odwróciła się i zobaczyła stojącą za nią przyjaciółki. Ginny wlepiała spojrzenie w chłopaków, oniemiała. Koło niej Łucja zakrywała dłonią usta, próbując ukryć chichot. Hermiona westchnęła ciężko. Potarła twarz dłonią i zwróciła się do głównych sprawców bójki.

— Będę musiała odjąć wam punkty... Za nieostrożność — tu łypnęła groźnie na mulata, na co uniósł ręce w geście obronnym.

— Hej! — oburzył się. — Nie żartuj sobie, Granger. Nie mogłem puścić mu tego płazem!

— Ale nie musiałeś od razu się na niego rzucać — argumentowała dalej dziewczyna. Denerwowało ją to, że Blaise tak lekkomyślnie do tego podchodził. Przecież oni nie wiedzieli, skąd wzięła się jego miłość do Ginny. I tak już byli wystarczająco podejrzliwi, szczególnie Ron. W końcu to była jego siostra. Nie podobało mu się, że chodziła ze Ślizgonem.

— Nic się nie stało, Miona — odezwał się wreszcie Harry, podnosząc się i siadając. Skrzywił się lekko. Miał podbite oko. I może złamany nos, bo ciekła z niego krew. — Należało mi się.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz