Rozdział 7: Niezwykłe spotkanie

1.3K 76 91
                                    

Hermiona

Siedziała przy stole Gryffindoru, opierając podbródek na ręce. Ze znudzeniem przypatrywała się przydziałowi pierwszoroczniaków. W tym roku było wyjątkowo dużo dzieci. Pewnie rodzice dopiero teraz postanowili wysłać ich do szkoły, bo wcześniej było zbyt niebezpiecznie.

Naprzeciwko niej Ron marudził, że jest głodny, a Ginny się z niego śmiała. Harry natomiast wdał się w rozmowę z Deanem. Panna Granger odcięła się od przyjaciół, zatapiając się w myślach.

Ocknęła się dopiero, gdy zaczął się przydział tych starszych uczniów. Obserwowała czarnowłosego chłopaka, bladego jak ściana. Zauważyła, że miał ciemne sińce pod oczami, zupełnie jakby nie spał od kilku dni. Ewidentnie był przerażony. Uśmiechnęła się pod nosem. Rozumiała go doskonale, sama miała obawy przed swoim przydziałem. Było jednak w nim coś, co ją lekko zaniepokoiło.

- Wygląda jak śmierć - zauważyła Ginny, zresztą bardzo słusznie.

- Pewnie trafi do Slytherinu - wtrącił się Ron.

Jak się chwilę potem okazało, rudzielec miał rację. Brunet dostał się do domu węża. Dziewczyna klaskała bez entuzjazmu. Znów przestała zwracać uwagę na ceremonię. Marzyła tylko o tym, żeby móc się już położyć spać.

Zaczęła praktycznie przysypiać, ale została brutalnie przywrócona do rzeczywistości. Ginny dźgała ją w ramię. W końcu się zirytowała.

- Co? - warknęła na nią.

Dziewczyna zrobiła obrażoną minę.

- Powinnaś to zobaczyć. - powiedziała tylko, a na jej twarz wpłynął uśmiech.

Hermiona zdziwiona spojrzała w kierunku stołka. Osoba, która na nim siedziała, wydała się jej bardzo znajoma. Zupełnie niespodziewanie zdała sobie sprawę, kto to jest. Wmurowało ją. Zamrugała oczami, pewna, że jej się przywidziało. To nie było możliwe.

Siedziała tam Łucja, a profesor Flitwick właśnie nakładał jej na głowę Tiarę. Szatynka patrzyła z uśmiechem w stronę stołu Ślizgonów. Zmarszczyła brwi. Czyżby... Czyżby wiedzieli? Dlaczego nic jej nie powiedzieli? Zacisnęła pięści ze złości.

- HUFFLEPUFF!

Klaskała głośno, oniemiała. Ginny gwizdała, uśmiechając się szeroko. Najmłodsza Pevensie dostrzegła je i pomachała im, a potem usiadła przy brązowowłosej dziewczynie.

- Wiedziałaś? - zapytała Gryfonka z wyrzutem.

Rudowłosa kiwnęła głową, uśmiechając się przepraszająco. Nie mogła w to uwierzyć. Jak jej przyjaciółka nie powiedziała jej o czymś tak ważnym?!

- Edmund Pevensie!

Wciągnęła głęboko powietrze. Poczuła, jak momentalnie robi jej się gorąco. Przestało docierać do niej cokolwiek. Serce waliło jej jak oszalałe. Patrzyła, jak brunet z uśmiechem usiadł na stołku i wodził wzrokiem po uczniach. Aż w końcu jego błękitne spojrzenie zatrzymało się na niej.

Miała wrażenie, że cały świat się zatrzymał.

Tęskniła za nim przez całe cholerne dwa lata.

A teraz on tu był.

Nagle zapragnęła podbiec do niego i przytulić, powiedzieć, jak bardzo tęskniła. Z trudem zdusiła w sobie ten odruch.

- SLYTHERIN!

Okrzyk Tiary sprawił, że dziewczyna nieco otrzeźwiała. Tego się nie spodziewała. Zmarszczyła brwi. Dlaczego nie powiedział jej, że jest półkrwi? Kolejna rzecz, o której nie miała pojęcia. Poczuła się zdradzona. Patrzyła, jak równie zaskoczony chłopak kieruje się w stronę Ślizgonów, którzy głośno go oklaskiwali. Usiadł obok Malfoya, który klepnął go w plecy, szczerząc się.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz