Rozdział 17: Prawie wojenna narada

834 62 31
                                    

Leo

Leo Valdez nienawidził przepowiedni.

Od początku uważał, że Trelawney jest niespełna umysłu. Kiedy pierwszy raz przyszedł na wróżbiarstwo, zaraz pożałował, że je w ogóle wybrał. Nauczycielka przepowiedziała mu śmierć. Później okazało się, że ona lubi tak witać nowych uczniów, więc uznał, że nie ma się czym martwić. Tego samego dnia powiedziała Hazel, że wygląda młodo jak na swój wiek, z czego śmiał się do końca dnia. Natomiast dziewczynie nie było do śmiechu i odtąd zaczęła traktować nauczycielkę z większym szacunkiem.

Zaraz po tym wydarzeniu Hazel, Łucja i Piper popędziły szukać Hermiony, żeby jej o wszystkim powiedzieć. On sam skierował się do dormitorium, ponieważ teraz miał wolną godzinę przed następną lekcją. Kiedy wszedł do pokoju wspólnego, od razu rzuciła mu się w oczy Annabeth rozmawiająca z Ginny. Na kanapie siedział Percy, przysłuchując się rozmawiającym dziewczynom. Powoli zaczął się skradać, chcąc usłyszeć jak najwięcej. Ciekawiło go, czego córka Ateny mogła chcieć od rudej Gryfonki.

— Dlatego sądzę, że powinnaś na siebie uważać — oznajmiła poważnym tonem blondynka.

Ginny zmarszczyła brwi, ale potem kiwnęła głową.

— Okej — odparła luźno, wsadzając ręce do kieszeni spodni.

Annabeth przyjrzała się jej uważnie, ale nic nie powiedziała, najwyraźniej usatysfakcjonowana. Percy go zauważył i wyszczerzył się, na co machnął ręką, nakazując mu być cicho. Podszedł od tyłu do koleżanki, dotykając lekko jej ramienia.

— Aaaa! — wrzasnęła nagle Ginny, odskakując jak oparzona i wpadając na Annabeth, która ją podtrzymała. Wybuchnął głośnym śmiechem. Dopiero teraz dziewczyna go zauważyła. — Leo! Zwariowałeś? Chcesz, żebym dostała zawału?!

Starała się wyglądać na złą, co jej nie wychodziło, bo się śmiała. I za to ją lubił. Nie obrażała się o byle co. Zdawała się podzielać jego poczucie humoru. To dzięki niej udało mu się zaklepać posadę komentatora meczów quidditcha. Twierdziła, że się do tego nadawał.

— Przynajmniej byłoby na świecie mniej takich rudych wredot — zażartował.

— Uważasz, że jestem wredna? — udała oburzenie.

Syn Posejdona objął od tyłu swoją dziewczynę i zmusił, żeby usiadła mu na kolanach, na co Krukonka zachichotała. Wyglądali zdecydowanie uroczo.

— Leo?

Otrząsnął się. Musiał przyglądać się im przez dłuższą chwilę, bo Ginny machała mu ręką przed twarzą.

— Wszystko w porządku?

Każde z jego przyjaciół miało przy sobie drugą połówkę, a on zostawił swoją na drugim końcu świata bez słowa. Spochmurniał, myśląc o Kalipso. W dodatku mieli na głowie misję do wykonania, a nawet nie wiedzieli, od czego zacząć. To mu o czymś przypomniało.

Nie, nic nie było w porządku.

— Mhm, tak — odchrząknął, po czym spojrzał na Percy'ego i Annabeth. — Chyba mamy problem. I to poważny.

— Przed chwilą powiedziałeś, że... — zaczęła Ginny, ale Annabeth jej przerwała, nagle spięta i czujna.

— Jaki problem? — zapytała ostrożnie, zerkając na Gryfonkę.

— Może zostać — kiwnął głową, rozumiejąc jej nieme pytanie. — Sądzę, że nawet powinna.

— O nie — jęknął Percy, zdając sobie sprawę, do czego zmierza. — Czy to jest to, o czym myślę?

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz