Rozdział 75: Najważniejsze urodziny

193 18 78
                                    


Hermiona

Piątkowa lekcja transmutacji okazała się zupełnie inna niż do tej pory. Profesor McGonagall kazała im pochować książki, gdy tylko zajęli swoje miejsca. Hermiona wyjątkowo siedziała dziś z Harrym. Oboje wymienili zdziwione spojrzenia, a po klasie rozległy się szmery. Wyglądało na to, że obejdzie się bez wkuwania trudnego materiału.

– Pewnie zastanawiacie się, co dzisiaj dla was przygotowałam – zaczęła dyrektorka. Uczniowie umilkli niemal natychmiast, kierując na nią wzrok. – Dobrze wiecie, że w tym roku czekają was OWTMy. Musicie wybrać przedmioty, które chcecie zdawać. W związku z tym jestem zobowiązana przeprowadzić z wami rozmowy na temat kariery zawodowej.

Hermiona poruszyła się niespokojnie w ławce. Ona zupełnie o tym jeszcze nie myślała. Nie miała żadnych konkretnych planów. Po szkole chciała zrobić jedną, ważną dla niej rzecz. Poza tym nie wybiegała tak daleko w przyszłość. Nikomu nie powiedziała o swojej decyzji, nawet Edmundowi. Wiedziała jednak, że będzie musiała mu w końcu powiedzieć. Nie była jeszcze na to gotowa.

Chciała bowiem pojechać do Australii i odnaleźć rodziców. Liczyła, że uda jej się odwrócić zaklęcie, które na nich rzuciła. Tęskniła za nimi i czasem żałowała, że to zrobiła, ale wmawiała sobie, że to dla ich dobra. Chciała ich chronić przed wojną, przed Voldemortem. Dlatego sprawiła, że zapomnieli o własnej córce. Byli narażeni tylko dlatego, że byli mugolami.

– Prefekci waszych domów powieszą w salonach kartki z terminami konsultacji – dotarł do niej głos profesor McGonagall. Zdała sobie sprawę, że odpłynęła myślami i zbeształa się w duchu. Powinna słuchać. – Chciałabym, byście się poważnie zastanowili nad waszą przyszłością. W tym roku jest trochę opóźnienie ze składaniem deklaracji, ale nie martwcie się. Opiekunowie waszych domów są po to, żeby wam doradzić.

– Ja i Ron chcemy zostać aurorami – szepnął do niej Harry z szerokim uśmiechem. – O pracę nie musimy się martwić, już ją mamy w kieszeni.

Miał rację. Przez ich zasługi dla czarodziejskiego świata drzwi do kariery aurorów stały dla nich otworem. Hermiona pokiwała głową, lecz nie skomentowała tego słowem. Profesor McGonagall zaczęła chodzić po klasie i rozdawać jakieś kartki.

– Chciałabym, żebyście na razie orientacyjnie zaznaczyli przedmioty, które waszym zdaniem będą potrzebne do wybranej przez was pracy. Później na konsultacjach skorygujemy wasz wybór, dlatego się nie stresujcie.

Oczywiście grupa, która przybyła do Hogwartu tylko na miesiąc, nie dostała tych kartek. Zaliczała się do nich Thalia, Reyna i Clarisse. Dziewczyny zostały zwolnione z lekcji, a pozostali mieli czas do końca zajęć, aby się zastanowić nad przedmiotami do rozszerzenia. Hermiona długo po prostu patrzyła się na listę, bawiąc się piórem. Nie potrafiła dokonać wyboru.

Ostatecznie zaznaczyła wszystko, oprócz wróżbiarstwa, którego nienawidziła. Odłożyła pióro na ławkę i rozejrzała się po klasie. Parę osób też już skończyło i wyraźnie się nudziło. Percy wyciągnął pod ławką nogi i z trudem powstrzymywał się przed ziewaniem. Obok niego Annabeth marszczyła czoło, a Hermiona miała wrażenie, że widziała trybiki pracujące w jej mózgu. Odszukała wzrokiem Pansy. Wyglądało na to, że dziewczyna już skończyła, bo była zupełnie rozluźniona. Ślizgonka zauważyła jej wzrok i uniosła kciuk do góry. Więc też już zdecydowała. Panna Granger siłą woli starała się nie patrzeć w stronę Malfoya, ale było jej trudno. Jego tematu wolała w ogóle nie poruszać. W ogóle zdziwił ją fakt, że chłopak przyszedł na lekcję, bo na poprzednich nie był. Nie chciała z nim rozmawiać. Bolało ją, że traktował ich jak powietrze. Zupełnie nie rozumiała jego nagłego odsunięcia się.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz