a/n: pójdę do piekła, amen.
Łucja
Poczuła szarpnięcie w okolicach pępka, kiedy tylko chwyciła ramię Narcyzy i świat wokół niej zawirował. Chwilę potem wylądowała tuż przy wielkiej bramie, prowadzącej do dworu.
Widok dworu zaparł dziewczynie dech w piersiach. Był niesamowity, choć jednocześnie trochę przerażający. Rezydencja miała nieco wiejski wygląd, a dodatkowo miała mnóstwo wież i wieżyczek. Nawet nie była w stanie wyobrazić sobie, jak wielki musiał być w środku. Wielkością przewyższał co najmniej kilkakrotnie dom profesora Kirke. Łucja mimowolnie wzdrygnęła się. Na pewno nie chciałaby mieszkać tu sama.
— Robi wrażenie, co? — mruknął Draco, pojawiając się obok niej. Przytaknęła jedynie, przytłoczona ogromem tego miejsca. Złapał ją za rękę. — Chodź.
Ruszyli w stronę bramy. Ku jej zdziwieniu, nawet się nie otworzyła, kiedy się zbliżali. Zaczęła się zastanawiać, jak oni zamierzają przez nią przejść. Utkwiła spojrzenie w Narcyzie, która czekała na nich po drugiej stronie. Szli przed siebie, coraz bardziej się zbliżając. Nie zdążyła nawet zaprotestować, kiedy weszli prosto w kraty. Poczuła drżenie powietrza, wypełnionego bardzo silną magią. Miała wrażenie, jakby przechodziła przez mgłę. Popatrzyła zdziwiona na blondyna, który wzruszył ramionami.
— Zaklęcia ochronne — wyjaśnił jedynie. — Przepuszczają jedynie właścicieli i... — zawahał się przez moment. — Gości.
Nie pytała o nic więcej. Tyle jej wystarczyło. Wiedziała, że była wojna i pewnie jakoś woleli się zabezpieczyć. Narcyza uśmiechnęła się lekko, kiedy zbliżyli się do niej.
— Zapraszam — powiedziała kobieta, gestem wskazując na drzwi, do których prowadziły schody.
Poszli w ich kierunku. Po dwóch stronach dziewczyny rozciągał się wielki żywopłot. Łucja zastanawiała się, co mogło się za nim kryć. Zaczynała rozumieć, że wielkość to główna cecha tego miejsca. Wspięła się po schodach, czekając, aż pani Malfoy otworzy drzwi rezydencji. Zdawało jej się, że po drodze słyszała cichy plusk fontanny. Kiedy czarownica stanęła przed drzwiami, wyciągnęła różdżkę i zaczęła wykonywać skomplikowane ruchy. Wreszcie coś kliknęło i drzwi same się otworzyły.
Łucja jako pierwsza weszła do środka. Znalazła się w wielkim, mrocznym holu, a pod nogami poczuła miękki, wspaniały dywan. Stanęła na nim ostrożnie, bojąc się, że go pobrudzi. Musiał być bardzo drogi. Na ścianach znajdowały się portrety, a niektóre ukazane na nich postacie zwróciły uwagę na nowo przybyłych. Natychmiast poczuła się nieswojo, zupełnie tak, jakby nieproszona wtargnęła na czyiś teren.
— W czym Iskierka może pomóc? — gdzieś koło jej nóg niespodziewanie rozległ się piskliwy głos, na co wzdrygnęła się, zaskoczona. Spojrzała w dół i ujrzała skrzatkę.
— Zanieś bagaże panienki Łucji do jej pokoju — nakazała Narcyza surowym tonem. Iskierka skłoniła się, chwyciła stojące pod ścianą bagaże i zniknęła z cichym pyknięciem.
Poczuła się jeszcze bardziej zmieszana takim traktowaniem. Nawet po tylu latach bycia królową Narnii nie przyzwyczaiła się do tego. Jej chłopak złapał ją za rękę i zaczął prowadzić na górę, zapewne w celu pokazania jej pokoju. Bez sprzeciwu dała się zaprowadzić. Sama z całą pewnością by się tu zgubiła. Po schodach weszli na trzecie piętro. Żadne z nich się nie odzywało. Łucja z ciekawością rozglądała się dookoła. Gdyby chciała zwiedzić każdy zakamarek tego domu, mogłoby nie wystarczyć jej życia. Dziwiła się, że mieszkały tu tylko dwie osoby. Wtem Draco zatrzymał się przed jednymi z wielu drzwiami w tym korytarzu, w który akurat weszli. Nacisnął klamkę i wpuścił dziewczynę do środka.
CZYTASZ
Klucze cierpienia [wolno pisane]
Fanfiction❝Wyczuć taką chwilę, w której kocha się życie i móc być w niej stale, na wieczność w zachwycie❞. Hermiona Granger po wojnie przeprowadziła się do Weasleyów. Pogodziła się już z tym, że nie wróci do Narnii. Razem z Harrym i Ronem postanowiła wrócić d...