Rozdział 90: Leo i Calipso

79 6 2
                                    

a/n: nie bijcie, proszę

Leo

Pani Pomfrey wypuściła go dopiero następnego dnia. Pewnie przetrzymałaby go dłużej, gdyby Gryfoni specjalnie dla niego nie przesunęli świętowania zwycięstwa. Trudnego, jak się dowiedział, bo Snape przydzielał niesprawiedliwe punkty Puchonom. 

— Wygrali na styk — wyjaśnił Zabini, podskakując radośnie, kiedy siedzieli na imprezie w Wieży Gryffindoru. — Potter złapał znicza dosłownie w najlepszym momencie. Jeszcze jeden gol i mieliby przerąbane. 

— Czyli fart? — zdumiał się. Ich grupka, z wyłączeniem Ginny i Hermiony, okupowała fotel i kanapę przed kominkiem. Nie zabrakło oczywiście Ślizgonów, którzy nie przepuściliby okazji do imprezowania. Kilka par tańczyło do muzyki wydobywającej się z radia. — Kto w takim razie gra w finale?

— Jeszcze będą półfinały. Został nam mecz z Krukonami — dorzucił się Malfoy. Blaise zaklął głośno. — Możemy mieć z nimi problem. Krukoni są cholernie dobrzy. Ta ich nowa szukająca jest nieobliczalna. Ale jeśli wygramy, to będziemy grać z Gryffindorem.

— Trzeba będzie wymyślić na nich inną strategię — mulat już wpadł w tok myślowy kapitana. 

Dyskusja o quidditchu ciągnęła się przez dłuższy czas. Dziewczyny były nieszczególnie zainteresowały, gadały o czymś we trzy. Nie chciał siedzieć tutaj nie wiadomo jak długo, zresztą nie czuł się na siłach. Epizod choroby mocno go osłabił. Jak się okazało w skrzydle szpitalnym, Will nie do końca go wyleczył. Jad mantykory był śmiertelny i syn Apolla mógł jedynie zmniejszyć objawy. Powinien najbardziej jak się dało ograniczyć wysiłek, ale to było awykonalne. Jako heros musiał dbać o kondycję, bo od tego zależało życie. Ambrozja jedynie opóźniła proces. 

Co znaczyło, że tylko wydłużył mu się czas. 

Leo nie chciał mówić tego przyjaciołom. I nie sądził, żeby cokolwiek to dało. Dlatego chciał rozwiązać wszelkie konflikty. To on namówił Percy'ego, żeby przekonał Ginny, żeby powiedziała prawdę o eliksirze miłosnym. Wnioskując z zachowania syna Posejdona i nieobecności obu Gryfonek, domyślał się, że się przyznała. Później zamierzał wypytać o szczegóły.

Zmył się z imprezy do dormitorium koło dwudziestej trzeciej. Później miał problem z zaśnięciem, bo przeczuwał nadchodzące koszmary. Trochę to go śmieszyło, bo już tak się przyzwyczaił do koszmarów, że wiedział, kiedy się ich spodziewać. Nie pomylił się. 

Najgorsze było to, że te sny były tak bardzo realistyczne. Widział w nich często Julię, siedzącą samą w jakimś wielkim pokoju, ale nie był w stanie stwierdzić, czy była więziona. Blondynka podnosiła głowę i odnosił wrażenie, że go widziała. Później pokazywała się Calipso z tym samym, zdradzonym wyrazem twarzy. Jakby to, że zostawił ją w Obozie Herosów samą, było czymś złym, mimo że dobrze wiedziała, że nie miał wyboru, jeśli chodziło o misję. Tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że powinien do niej zadzwonić, ale nigdy nie potrafił znaleźć odpowiedniego momentu. Dopiero gdzieš w drugim tygodniu marca udało mu się zaczepić Percy'ego i poprosić o wytworzenie mgły, żeby można było połączyć się z Obozem. 

Annabeth natychmiast podłapała ten pomysł. Uparła się, że warto byłoby zadzwonić do CAŁEGO Obozu. A jeśl ona się na coś uparła, nie było mowy, aby było inaczej. Co prawda liczył na prywatną rozmowę z Calipso, ale może przynajmniej uda mu się wykraść parę minut tylko dla nich. Tak więc tym sposobem, może ze trzy dni po tej aferze z eliksirem miłosnym, herosi mieli wyrwać się razem z zamku. Oczywiście ciężko było się zgrać, bo szósto i siedmioklasiści kończyli o różnych godzinach. Musieli brać pod uwagę pięciogodzinną różnicę czasową między krajami i zgodnie uznali, że najlepiej będzie zadzwonić, gdy Obóz będzie tuż po śniadaniu. Co oznaczało, że będą musieli się wymknąć jeszcze w nocy. 

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz