Rozdział 21: Zwierzenia, kłamstwa i biblioteka

654 45 28
                                    

Maraton 2/3

Hermiona

Spojrzała na chłopaka.

— O czym rozmawiałeś z tamtą wampirzycą?

Leo zamyślił się, po czym wzruszył ramionami.

— Pytała mnie o parę rzeczy.

— Jakich?

— No, na przykład, czy nie widziałem gdzieś jakiejś królowej — pokręcił głową z rozbawieniem.

Hermiona zamarła. A więc te wampirzyce najprawdopodobniej jej szukały. Tylko po co? I skąd wiedziały, że jest królową Narnii?

— Przecież królowe w tych czasach nie istnieją, co nie?

— Tak, nie istnieją.

Kłamstwo. Zrobiło jej się ciężko na sercu, że musiała go okłamać. Nie była gotowa. Odchrząknęła, chcąc przerwać ciszę, która nastała między nimi.

— Mówiła coś jeszcze? — zapytała, pilnując, żeby głos jej nie drżał.

— Wspomniała coś o jakimś pierścieniu, że musi go dostarczyć swojej pani...

Zamyśliła się. Kim była ta cała pani? Dlaczego jej szukała?

— O co tu chodzi, Hermiono? — zapytał, lekko zaniepokojony zachowaniem koleżanki.

— Nie mam pojęcia — przyznała wreszcie. — Ale myślę, że to ma związek z czarną magią. Bardzo czarną.

Ogarnął ją strach. A co, jeśli coś im groziło? Zbliżało się jakieś niebezpieczeństwo?

Jej ponure rozmyślania przerwał wesoły głos. Od razu się uśmiechnęła, kiedy rozpoznała jego właściciela.

— Tu jesteś, Herm! — zawołał Edmund, podbiegając do niej. Stanął za nią, po czym pocałował we włosy. Zachichotała.

— Szukałeś mnie?

Przytaknął, siadając obok na krześle. Spojrzała na niego pytająco.

— Pamiętasz, że w niedzielę jest wyjście do Hogsmeade?

— Pamiętam.

— Pójdziesz ze mną?

Uśmiechnęła się szeroko. Zastanawiała się, kiedy Edmund miał zamiar ją zaprosić.

— Oczywiście — zgodziła się.

Chłopak wyszczerzył się, zadowolony. Pogadali jeszcze przez chwilę, ustalając szczegóły spotkania, a potem Edmund musiał iść trenować. Wiedziała, że bardzo mu zależało na wygranej Slytherinu, dlatego się przykładał i w wolnych chwilach latał po boisku. Przez ten czas Leo milczał, przysłuchując się ich rozmowie z lekkim uśmiechem. Jednak ten uśmiech nie sięgał oczu.

— Musi cię bardzo kochać, co? — zapytał. W jego głosie wyczuła zazdrość.

Uśmiechnęła się, kiwając głową. Wiedziała, że była szczęściarą. Dwuletnia rozłąka z Edmundem sprawiła, że cieszyli się każdą chwilą spędzoną razem.

— A ty z kimś idziesz? — zagadnęła z czystej ciekawości.

Do tej pory nie zauważyła, żeby Gryfon kogoś miał. Chłopak wyraźnie spochmurniał, co ją zmartwiło. Może nie powinna była o to pytać?

— Ja chyba zostanę w Hogwarcie — wymamrotał, opierając ręce na stole.

— Czemu? — zdziwiła się.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz