Rozdział 6: A może w Hufflepuffie...

1.2K 64 103
                                    

Piper

Piper nigdy by nie pomyślała, że będzie jechała przez cały dzień pociągiem z grupą przyjaciół do szkoły magii.

Ogólnie podróż minęła jej bardzo przyjemnie. Zaśmiewała się głośno, gdy któremuś z chłopców wybuchały karty w Eksplodującym Durniu. Jason razem z Annabeth grali zawzięcie w czarodziejskie szachy. Hazel zajęła się przeglądaniem Proroka Codziennego. Tylko Nico siedział odwrócony tyłem do nich, opierając się o okno. Wydawało się, że spał, dlatego zostawili go w spokoju. Percy, Leo i Frank co jakiś czas przekrzykiwali się jak wariaci. Każdy chciał wygrać, a Piper miała z nich niezły ubaw.

Tuż przed końcem wygoniły chłopców z przedziału, żeby przebrać się w czarne szaty. Później poczekały, aż oni też to zrobią.

Kiedy dotarli na stację w Hogsmeade, było już całkiem ciemno. Wyszli z pociągu i zaczęli się zastanawiać, czy nie powinni kogoś zawołać.

- O, bogowie. - mruknął niespodziewanie Leo, patrząc na coś ponad nimi. - Ale facet.

Odwróciła się i ujrzała ogromnego, nieco dzikiego mężczyznę. Dziewczyna nieźle się go przestraszyła i chwyciła Jasona za rękę. Chłopak obdarzył ją uśmiechem.

- Czy to wy jesteście tymi nowymi? - zapytał tubalnym głosem.

- Tak, to my. - odparła jak zwykle najbardziej przytomna Annabeth.

- Świetnie, w takim razie chodźcie ze mną.

- Przepraszam, ale kim pan jest? - wypalił Percy.

- Rubeus Hagrid, strażnik kluczy i gajowy w Hogwarcie, oczywiście. Możecie mi mówić po prostu Hagrid.

Mężczyzna poprowadził ich przez jakiś czas. Piper nie wiedziała, gdzie idą, bo było ciemno, ale w końcu znaleźli się nad brzegiem jeziora, gdzie przy brzegu było przycumowane kilkanaście łódek.

- Poczekajcie tu na mnie, dobra? Przyprowadzę pirwszoroczniaków i dopiero wtedy popłyniemy. - powiedział. - I ani mi się ważcie włazić samemu do łodzi, rozumiemy się?

Kiedy tylko olbrzym się oddalił, Percy podszedł do łódki i odwrócił się do nich, uśmiechając się wyzywająco.

- No co? Tchórzycie?

- Percy - Annabeth pokręciła głową z niedowierzaniem. - Słyszałeś, co powiedział Hagrid. Nie wolno nam.

- A co nam się może stać? Przecież się nie potopimy!

- Ty nie - zauważyła Piper. - Ale my już tak.

- Dajcie spokój.

Chłopak powoli wszedł do łodzi i wyprostował się dumnie.

- Widzicie?

- Percy, kretynie, wyłaź stamtąd - wtrącił się Jason.

Brunet uśmiechnął się i stanął na ławeczce.

- Odsuńcie się! - zawołał z tyłu Leo.

Piper spojrzała na niego. Wyglądał, jakby szykował się do...

- Leo, chyba nie zamierzasz... - zaczęła Hazel.

Chłopak zupełnie ją zignorował i z rozpędu wskoczył na łódkę, przez co Percy stracił równowagę i obydwaj wylądowali w wodzie, ochlapując przy tym przyjaciół. Piper parsknęła śmiechem.

- Brawo, Leo - mruknął Jason, uśmiechając się.

- To było genialne! - zawołał Percy, klepiąc kumpla w plecy.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz