Rozdział 24: Szukaj, a znajdziesz

700 45 65
                                    

Łucja

Nie dziwiła się, dlaczego Gospoda pod Świńskim Łbem była tak opustoszała, podczas gdy pod Trzema Miotłami wręcz pękała w szwach.

Pomieszczenie było niewielkie i obskurne, a do środka wpadało bardzo mało światła, tworząc mroczną atmosferę tego miejsca. Łucji przeszły ciarki po plecach. Sama na pewno dobrowolnie by tu nie weszła, dlatego zastanawiała się, dlaczego Draco ją tu przyprowadził. Oprócz nich nikogo tu nie było, ale miała dziwne wrażenie, że ktoś stoi w zacienionym kącie. Poza nimi za ladą stał starszy mężczyzna z długą brodą, który wycierał kufel brudną szmatką.

- To Dumbledore - powiedział szeptem blondyn.

- Przecież on nie żyje - zdziwiła się.

- Nie żyje Albus - wyjaśnił, krzywiąc się lekko. - To jego brat, Aberfordh.

Przyjrzała mu się uważnie, chłopak wyraźnie spochmurniał na wzmiankę o byłym dyrektorze. Postanowiła jednak nie naciskać. Zamiast tego złapała go za rękę i pociągnęła w stronę stolika na drugim końcu pomieszczenia. Wolała być z dala od tej mrocznej postaci czającej się w kącie.

- Chcesz coś? - zapytał, kiedy już usiedli.

- Możesz zamówić piwo kremowe - odparła, odgarniając włosy z twarzy.

Podszedł do barku, na chwilę zostawiając ją samą. Patrzyła, jak wymienia parę słów z Dumbledore'm, a potem mężczyzna odwrócił się i sięgnął po kufle. Nadal się zastanawiała, po co ją tu przyprowadził.

- Draco - zagadnęła, kiedy chłopak przyszedł i postawił przed nią kufel. - Po co mnie tu przyprowadziłeś?

- Musimy pogadać - powiedział poważnie, patrząc na nią. - Wolałbym, żeby nikt nas nie podsłuchał.

Odruchowo zerknęła w ciemny kąt. Ciarki ponownie przeszły jej po plecach. Kiwnęła jednak głową. Miał rację, to było dobre miejsce do takich rozmów.

- Skoro zgodziłaś się pojechać do mnie na święta - zaczął nieco nerwowo. - Musimy ustalić, co powiemy mojej matce, jeśli zapyta cię o twoich rodziców.

Zmarszczyła brwi, nie do końca rozumiejąc, dlaczego chłopakowi na tym zależy.

- A co mamy powiedzieć? Prawdę.

Westchnął, przygryzając wargę.

- Łucja... Co wiesz o wojnie czarodziejów?

Zastanowiła się chwilę, czy Hermiona jej o czymś nie wspominała.

- Wiem tylko tyle, że był taki zły czarnoksiężnik, Voldemort, tak? - skrzywił się lekko, kiedy wymówiła imię Sami Wiecie Kogo. - I on próbował zabić Harry'ego, ale mu się nie udało.

Kiwnął głową z uznaniem.

- Ogólnie chodziło o to, że Czarny Pan wyznawał ideologię czystej krwi - zaczął jej tłumaczyć. - No i wielu czarodziejów z arystokratycznych rodzin popierało go. Uważali, że ci, którzy urodzili się w niemagicznej rodzinie, nie mają prawa uczyć się magii, są gorsi od nich.

Zamilkł na chwilę, żeby mogła przyswoić to, co usłyszała. Teraz już rozumiała, dlaczego niektórzy patrzą na nią z wyższością. Czasem ktoś czepiał się jej statusu krwi. Szkoda tylko, że nie mieli pojęcia, że jest półkrwi.

- To okropne - powiedziała cicho.

- Wiem, ale tak było. Niektórzy nadal tak sądzą, mimo że wojna się już skończyła.

- Mugolacy nadal są w niebezpieczeństwie.

- Dopóki aurorzy nie wyłapią wszystkich pozostałych Śmierciożerców, to tak.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz