Draco
Do końca dnia wściekał się na tych, którzy to im zafundowali.
Ta cała misja to było jakieś szaleństwo. Wcześniej było mu to obojętne i się tym nie przejmował, a przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Ale kiedy zaczęło to dotyczyć bezpośrednio jego dziewczyny, nie był zadowolony z tego powodu.
Po tym wszystkim wrócili od razu do zamku. Poszedł z Łucją do łazienki i pomógł zmyć krew z rąk. Dziewczyna cały czas płakała i była rozstrzęsiona. Wcale jej się nie dziwił. Potrzebowała go teraz bardziej i chciał dać jej wsparcie. Nie mogła być teraz sama. Jednakże nie mógł być cały czas przy niej, przez co się wściekał.
Dopiero późnym wieczorem wrócił do dormitorium, bo siedział z Łucją w salonie Puchonów. Wygoniła go dopiero Mclean twierdząc, że muszą iść spać. Córka Afrodyty niemiłosiernie go irytowała, nawet podejrzewał, że bawiła się jego uczuciami w stosunku do Łucji. Dlatego dogryzał dziewczynie przy każdej możliwej okazji, a ona nie pozostawała mu dłużna. Pierwszy raz widział, żeby jakaś Puchonka była wredna. Najwidoczniej Mclean okazała się być wyjątkiem od reguły.
Długo nie mógł zasnąć, a wiedział, że powinien, ze względu na jutrzejszy mecz. Jeśli będzie niewyspany, nie będzie miał siły utrzymać się na miotle, a do tego nie mógł dopuścić. Bardzo zależało mu na wygranej. Chciał pokazać, że jest lepszy od Pottera. Chociaż ten jeden raz. Quidditch był jego pasją, dzięki niemu umiał się wyciszyć, uspokoić. Kiedy latał, czuł się naprawdę wolny.
Wreszcie usiadł na łóżku, zrezygnowany. Mimo że był zmęczony, nie potrafił zasnąć i nie miał pojęcia, dlaczego. Rozejrzał się po ciemnym pokoju. Nie dostrzegł niczego podejrzanego. Przez chwilę nasłuchiwał, ale słyszał jedynie ciszę. Wszyscy spali. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc. Co było nie tak?
Ogarnął go nagły niepokój. Zerwał się z łóżka i chwycił leżącą na półce różdżkę. Zapalił ją i poświecił dookoła. Tym razem również niczego nie dostrzegł. Odetchnął z ulgą, musiało mu się wydawać.
I wtedy Go usłyszał. Głęboki, łagodny głos rozległ się niedaleko niego.
— Draconie.
— Aslan? — zapytał nerwowo, niedowierzając.
Odpowiedziała mu cisza. Był pewien, że to Lew. Jego nie dało się pomylić z nikim. Ale dlaczego odezwał się do niego? Wiedziony przeczuciem, skierował się powolnym krokiem do drzwi i nacisnął klamkę. Wyjrzał do salonu, ale tam też nic nie zobaczył. Poczuł coś na kształt żalu. Właściwie nie wiedział, na co liczy. Że znów Go zobaczy? Pokręcił głową, zły sam na siebie, że odważył się mieć przez chwilę nadzieję. Przecież sam mu powiedział, że nie wróci już do Narnii.
— Malfoy?
Gwałtownie skierował różdżkę w kierunku głosu. Ujrzał owiniętą w szlafrok Hermionę. Dziewczyna patrzyła na niego z niepokojem.
— To tylko ty — mruknął, opuszczając rękę.
Przytaknęła, uśmiechając się. Odetchnął cicho z ulgą.
— Wszystko w porządku? — zapytała, zbliżając się do niego.
Uciekał od niej wzrokiem. Zaczął bawić się nerwowo palcami. Właściwie to sam nie wiedział.
— Nie wiem — przyznał w końcu.
Powinien powiedzieć jej, że słyszał Aslana? Nie, i tak miała dużo na głowie.
— Powinieneś iść spać, jutro ważny mecz.
— A ty czemu nie śpisz, Granger? — zapytał Ślizgon złośliwie, przy okazji unikając odpowiedzi.
CZYTASZ
Klucze cierpienia [wolno pisane]
Fanfiction❝Wyczuć taką chwilę, w której kocha się życie i móc być w niej stale, na wieczność w zachwycie❞. Hermiona Granger po wojnie przeprowadziła się do Weasleyów. Pogodziła się już z tym, że nie wróci do Narnii. Razem z Harrym i Ronem postanowiła wrócić d...