Rozdział 47: Razem złapiemy gwiazdy

444 38 101
                                    

a/n: polecam posłuchać muzykę w mediach dla klimatu

Hermiona

Dni mijały w przyjemnej, rodzinnej atmosferze. Codziennie trwały przygotowania do Wigilii. Razem z Ginny pomagały pani Weasley. Sprzątały dom, ścierały kurze. Wykonywały nawet różne świąteczne ozdoby. Edmund i Blaise również starali się pomagać, jak tylko mogli. Szczególnie czarnoskóry Ślizgon chciał wywrzeć na pani Weasley pozytywne wrażenie. Cóż, pan Weasley, kiedy go zobaczył, niezbyt przychylnie na niego patrzył. Miał nadzieję, że jeszcze uda mu się zdobyć jego zaufanie, co było, ciężkie, ze względu na rodzinę chłopaka.

Mieli też oczywiście czas dla siebie. Hermiona trochę się niepokoiła, jak Harry i Ron zareagują na dwójkę Ślizgonów w ich domu. O ile Harry przyjął to całkiem normalnie, to Ron łypał na nich podejrzliwie. Irytowało ją zachowanie rudzielca. Mógłby dać już spokój. Natomiast Harry z Edmundem zaczęli się całkiem nieźle dogadywać, co ją cieszyło. Często widziała ich, jak stali we dwójkę i wybuchali co raz to śmiechem. Najwidoczniej jej chłopak umiał zjednywać sobie ludzi. Łatwo poszło też z Fredem i George'm. Nawet Blaise później stwierdził, kiedy siedzieli tylko we czwórkę, że są naprawdę w porządku.

— Mógłbym z nimi otworzyć interes — mówił, za co Ginny waliła go w ramię. — Ej, poważnie! Ja nie żartuję!

Pozostała trójka wybuchała śmiechem. Lubiła chwile, które spędzali tylko w swoim towarzystwie. Wtedy nie musiała się obawiać, że zostaną podsłuchani i wszystko się wyda. Bez skrępowania wspominali Narnię, snuli dawne opowieści. Prawdę mówiąc Hermiona zapobiegawczo rzucała na pokój zaklęcie wyciszające. Udało im się wykraść kilka minut dla siebie wieczorem. Pani Weasley dawała im niezły wycisk. Chciała, żeby na Wigilię wszystko było zrobione idealnie, bo miała się zjechać cała rodzina. Gryfonka zauważyła, że kiedy Edmund o tym usłyszał, zrobił się bardziej nerwowy. Wtedy zamknął się z Blaisem w pokoju i długo z niego nie wychodzili. Wydało jej się to podejrzane. Postanowiła go o to ostrożnie podpytać. Usadowiła się wygodniej na łóżku i rzuciła spojrzenie chłopakom. Obaj grali w czarodziejskie szachy, a Ginny się im przypatrywała. Odłożyła na bok książkę, którą akurat czytała.

— Chłopaki? — zaczęła.

— Co tam, Granger?

Edmund posłał mulatowi krzywe spojrzenie.

— Moglibyście nauczyć się mówić do nas po imieniu — zażartował.

— Starych nawyków nie zmienisz, chłopie — odparł mu Zabini z uśmiechem.

— On ma rację, Blaise — wtrąciła się rudowłosa, specjalnie dając nacisk na imię, na co tamten wywrócił oczami. — Moglibyście się w końcu nauczyć!

— Oj przestań, Gin.

W odpowiedzi dziewczyna dźgnęła go w żebra. Hermiona parsknęła śmiechem, rozbawiona, ale zaraz spoważniała. Edmund posłał jej uważne spojrzenie.

— Co jest, Herm?

— Właśnie chciałam was o to zapytać — popatrzyła na obu Ślizgonów spode łba. — Coś kombinujecie. Nawet nie próbujcie zaprzeczać! — zastrzegła od razu, widząc, że mulat chciał się wtrącić.

Widziała, że zachowują się dziwnie. Już od dłuższego czasu. Była prawie pewna, że coś knuli i nic nie chcieli jej powiedzieć. Była zła na chłopaków, że mieli przed nią tajemnicę. Teraz i Ginny poruszyła się i zaciekawiona uniosła brwi. Wyglądało na to, że ona też nic nie wiedziała. Powiedziałaby jej. Starsza Gryfonka skrzyżowała ręce, patrząc na chłopców z wyczekiwaniem. Tymczasem oni wymieniali się spojrzeniami, namawiając się bezgłośnie. Uświadomiła sobie coś jeszcze. Cała ich trójka wiedziała. Edmund, Blaise i Draco. Co za mendy.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz