Annabeth
Stała oparta o ścianę, obok klasy od eliksirów. Na ramieniu miała zawieszoną torbę z książkami. Ubrana była w szkolny mundurek, a włosy związane w ulubiony warkocz. Poprawiła niebiesko-brązowy krawat, mimo że był zawiązany idealnie. Od jakiś dziesięciu minut czekała na swojego chłopaka.
Westchnęła, znudzona. Wysłali ją na misję, której nawet nie wiadomo było, co było jej celem. Zdradzili im tylko, że muszą znaleźć czwórkę czarodziejów, bo bez nich nie będą w stanie ruszyć dalej. W Hogwarcie było setki uczniów, a im była potrzebna ta konkretna czwórka. Co za ironia. Ciekawe, jakim cudem mają ich znaleźć, skoro nawet nie wiedzą, jak wyglądają. Chyba bardziej pokręcone to być nie mogło.
Annabeth była zirytowana. Zamiast działać, robić cokolwiek w tym kierunku, ona czekała na swojego durnego chłopaka pod klasą od eliksirów. Musiała mieć jakiś plan.
Właśnie gdy w jej głowie uformował się pewien pomysł, rozległ się odgłos dzwonka. Drzwi otworzyły się z hukiem i wypadła z niego grupa nastolatków. Zupełnie tak, jakby wyszli z więzienia. Pokręciła głową, pocierając ramiona, bo uderzyło ją zimno lochów. W końcu w tłumie wypatrzyła czarnowłosą czuprynę i uśmiechnęła się szeroko. No wreszcie, ileż można czekać.
Ku jej zdumieniu chłopak wcale się nie zatrzymał, ani nawet na nią nie spojrzał. Dopiero teraz dostrzegła, że to nie był Percy. Zbeształa się. Jak mogła go pomylić? Idiotka.
Z otępienia wyrwał ją pocałunek w czoło. Przed sobą ujrzała prawdziwego syna Posejdona. Uśmiechnęła się ponownie. Skup się, Chase, nakazała sobie w myślach.
- Cześć, Ann - odezwał się Percy. - Co ty taka wesoła?
- To źle? - odparła pytaniem.
- Coś kombinujesz - stwierdził, rozbawiony. - Znam tę twoją minę, Mądralińska.
Wzruszyła niedbale ramionami. Szła w kierunku sali od starożytnych run. Wcześniej poprosiła prefekt Ravenclawu, żeby wytłumaczyła jej drogę. Dziewczyna chętnie się zgodziła, a nawet zaprowadziła pod same drzwi. Annabeth zapamiętała dokładnie całą drogę. Percy stwierdził, że ją odprowadzi.
- Nie powinieneś iść na lekcję? - zagadnęła.
- Nie, teraz mam wolne. Nie myśl sobie, że się mnie pozbędziesz.
Parsknęła śmiechem.
- Farciarz - mruknęła.
- Wiem - wyszczerzył się.
Wywróciła oczami. Wreszcie dotarli na miejsce. Pod drzwiami klasy stało zaledwie kilku uczniów, co ją trochę zdziwiło.
- Będę się zbierał - rzucił chłopak i pocałował ją krótko.
Pożegnała się i Gryfon odszedł, zostawiając ją samą. Postanowiła dokładnie dopracować swój plan. Musiała zwracać uwagę na najmniejszy szczegół, jeśli chciała znaleźć potrzebną czwórkę czarodziejów. To mógł być każdy. Zdawała sobie sprawę, że to nie będzie łatwe. Ale Annabeth Chase nie podda się łatwo.
Weszła do środka niewielkiej klasy. Za biurkiem czekała już na nich nauczycielka. Siadła w pierwszej ławce. Zaczęło się gadanie o testach i nauce. Potem kobieta zaczęła rozdawać kartki.
- Dostaniecie prosty tekst do przetłumaczenia. Zobaczymy, czy coś pamiętacie.
Później wezwała ją do siebie. Rozmawiały przez chwilę i nauczycielka stwierdziła, że nie musi pisać testu, co Annabeth przyjęła z ulgą. Wróciła spowrotem na swoje miejsce.
CZYTASZ
Klucze cierpienia [wolno pisane]
Fanfiction❝Wyczuć taką chwilę, w której kocha się życie i móc być w niej stale, na wieczność w zachwycie❞. Hermiona Granger po wojnie przeprowadziła się do Weasleyów. Pogodziła się już z tym, że nie wróci do Narnii. Razem z Harrym i Ronem postanowiła wrócić d...