Rozdział 22: Boski posłaniec

704 49 29
                                    

Maraton 3/3

Hermiona

W niedzielę rano zerwała się z łóżka bardzo wcześnie, podekscytowana zbliżającym się wyjściem. Chociaż padało, nie zraziła się tym i nie miała zamiaru odwoływać spotkania. Cieszyła się, bo cały dzień miała spędzić z Edmundem.

Kiedy wyszła ze swojego pokoju, w salonie zastała Pansy i Lunę. Obie dziewczyny były ubrane w grube swetry. Brunetka zauważyła Hermionę i pomachała jej na powitanie.

— Gotowa? — zapytała radośnie. Przytaknęła. — Ja też. Nie mogę się już doczekać!

— Z kim idziesz?

— Z Nikiem. Ciężko było go namówić. Nadal się dziwię, że się zgodził.

Zdziwiła się, ale nic nie powiedziała. Była pewna, że syn Hadesa będzie wolał zostać w zamku. Najwidoczniej pomyliła się. No cóż, to nie była jej sprawa. Pożegnała się i wyszła z salonu prefektów. Na korytarzu było chłodno, dobrze, że założyła ciepłą kurtkę. Udała się w stronę Wielkiej Sali, mijając zaspanych uczniów, którzy powoli wychodzili na korytarze. Wreszcie dotarła i zajęła swoje zwyczajowe miejsce przy stole Gryffindoru. Obok niej Ginny bez entuzjazmu grzebała w jajecznicy, a jeszcze dalej Percy chrapał z głową opartą na stole.

— Co ty taka ponura, Gin? — wreszcie nie wytrzymała i zapytała o to przyjaciółkę.

Rudowłosa podniosła głowę i popatrzyła na nią.

— Nie wiem — wymamrotała wreszcie. — To chyba przez pogodę. — wysiliła się na uśmiech, ale wyszedł jej grymas.

Pokiwała głową ze zrozumieniem. Nałożyła sobie tosty z nutellą i zaczęła jeść, przy okazji rozglądając się za znajomymi twarzami. Dostrzegła Annabeth zawzięcie czytającą jakąłś książkę. Do sali weszła Hazel w towarzystwie Franka. Poza nimi nikogo nie widziała, oczywiście nie licząc nauczycieli i kilku uczniów z młodszych roczników.

— Cześć, Hermiono — usłyszała obok siebie.

Uśmiechnęła się na widok Rona i Harry'ego. Chłopcy zajęli miejsca obok niej. Rudzielec wepchnął się pomiędzy swoją siostrę, na co tamta prychnęła ze złością i odeszła do Ślizgonów. Harry odprowadzał ją ponurym spojrzeniem.

— Hej — przywitała się z uśmiechem.

Dawno nie spędzała czasu w ich towarzystwie. Nie było kiedy spotkać się tylko we trójkę. Poczuła wyrzuty sumienia, była okropną przyjaciółką.

— Co u was?

— Jakoś leci — odparł Ron, wzruszając ramionami. Zauważyła, że Harry posłał mu znaczące spojrzenie. Domyśliła się więc, że nie przyszli do niej bez powodu. — Hermiono, mamy z Harrym dla ciebie propozycję.

— Jaką? — uniosła brwi, zaciekawiona.

— No bo... Czy... — zaczął dukać rudzielec, bawiąc się palcami.

Harry wywrócił oczami.

— Chcielibyśmy, żebyś poszła z nami do Hogsmeade — wytłumaczył. — Jak za dawnych czasów.

Hermiona spochmurniała. Nie mogła z nimi iść, umówiła się już z Edmundem. Zresztą, miała przed nimi tyle tajemnic, że nie czuła by się komfortowo, okłamując ich. Na pewno zaczęliby ją wypytywać o Amerykanów.

— Przykro mi, chłopaki, ale nie mogę. Już mnie ktoś zaprosił — przyznała.

Ron wytrzeszczył oczy, a Harry parsknął śmiechem na widok jego miny.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz