Rozdział 91: Złamane serce

87 7 2
                                    

Hermiona

— Słyszałaś nowinę? — zapytała Pansy, nachylając się ku niej konspiracyjnie. Siedziały razem na eliksirach i teoretycznie powinny teraz robić notatki z zadanego działu. Hermiona jednak przerwała na moment pisanie, poświęcając uwagę koleżance. Nadgarstek zaczynał ją już boleć od ciągłego pisania i potrzebowała zrobić przerwę. — Leo stracił dziewczynę.

W pierwszej chwili nie była pewna, czy dobrze zrozumiała. W drugiej otworzyła szeroko oczy.

Och. Ooch. To by wiele wyjaśniało.

Dzisiaj rano na śniadaniu Percy, Piper i Jason mieli dość niemrawe miny. Chociaż nie, wróć. Piper była wyraźnie wściekła. Od Percy'ego nie udało się jej wyciągnąć niczego konkretnego, poza tym, że wrócili prawie nad ranem do dormitoriów. Dlatego Annabeth wlała w siebie olbrzymią ilość kawy, żeby nie zasnąć na zajęciach, ale nie wiedziała, jak się trzyma, bo miała teraz inną lekcję. Nie mieli już wszystkimi domami, tylko znowu dwoma. A eliksiry mieli przeważnie ze Slytherinem.

Na śniadaniu nie zauważyła Leo, ale podejrzewała, że po prostu syn Hefajstosa zaspał. Będzie musiała dowiedzieć się od niego, czy to prawda.

— Skąd wiesz? — odszepnęła. Zerknęła kontrolnie w kierunku profesora Snape'a, ale on był zajęty czymś innym i nie zwrócił uwagę na ich wymianę zdań. Na razie.

— Od Astorii — przyznała niechętnie brunetka. Hermiona uniosła brwi. — Ona dowiedziała się od Rona, bo chłopaki podobno gadali o tym w dormitorium. No i Harry potwierdził, że wychodzili gdzieś w nocy i wrócili nad ranem.

— Cudownie. Jeśli Astoria wie, to niedługo będzie wiedziała o tym cała szkoła — westchnęła Gryfonka. Odszukała wzrokiem Harry'ego i Rona i zanotowała sobie w pamięci, żeby z nimi też później porozmawiać.

— Złapię ją na przerwie i przekonam, żeby tego nie rozpowiadała — zaoferowała dziewczyna. — Ale nie obiecuję, bo Astoria uwielbia plotki — skrzywiła się z niezadowoleniem.

— Myślę, że ostatnie, czego Leo teraz trzeba, to rozgłosu — stwierdziła poważnie. Pansy pokiwała głową.

— Nawet nie wiedziałam, że on kogoś ma, wiesz, poza szkołą. Nie wygląda na takiego... — zauważyła ostrożnie, ale widziała iskierki podekscytowania w jej oczach. — Jakby, wiesz, łał. Okazuje się, że pewnie jeszcze wielu rzeczy o was nie wiem — zażartowała, choć w jej głosie dosłyszała nutkę żalu.

— Przyznał mi się kiedyś, że zostawił dziewczynę w Obozie Herosów. Bez pożegnania — wyjaśniła cicho panna Granger. — Widać było po nim, że ją bardzo kochał, kiedy o niej mówił — uśmiechnęła się smutno. — Pewnie bardzo to przeżył...

— Panno Granger, panno Parkinson, czy chcecie mi powiedzieć, co jest takiego interesującego do omówienia na moich zajęciach? Chętnie się dowiem.

Lodowaty głos profesora Snape'a nagle rozległ się tuż obok nich. Obie podniosły na niego głowy. Pansy skrzywiła się, zaraz wbijając wzrok w podręcznik, ale Hermiona patrzyła na nauczyciela. Parę osób zachichotało.

— Przepraszamy, profesorze, omawiałyśmy nasze postępy w zadaniu — odezwała się, starając się brzmieć na pewną siebie. Oczywiście skłamała.

— Skupcie się lepiej na pisaniu, jeśli nie chcecie mieć obniżonej oceny — poradził sucho mężczyzna.

— Tak jest, profesorze.

Snape przyjrzał się im jeszcze raz w podejrzliwie.

— Dobrze wam radzę nie testować dzisiaj mojej cierpliwości — powiedział. Odwrócił się w stronę reszty klasy. — Niedawno odkryłem w moim składziku brak kilku składników, więc liczcie się z tym, że surowo winowajcę ukarzę. A ktoś tu chyba próbował się bawić z eliksirem miłosnym. Jeśli nikt się nie przyzna... — Profesor zawiesił głos, pozwalając, żeby powaga tych słów dotarła do uczniów. — Będziecie błagać, żebym zdecydował się na tylko obniżenie oceny z egzaminu podsumowującego.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz