Rozdział 42: Jaskinia

555 39 64
                                    

Annabeth

Tej nocy Annabeth długo nie mogła zasnąć. Nadal ją przytłaczało to wszystko, co usłyszała o Narnii. Nie mogła w to uwierzyć, chociaż czuła, że czarodzieje mówią prawdę. To by wyjaśniało, dlaczego czasem widzą Edmunda i Łucję jako dorosłych ludzi. Chciała porozmawiać z Percym na ten temat, chociaż widziała, że jej chłopak uwierzył w magiczną krainę od razu.

Przekręcała się z boku na bok, aż wreszcie usiadła zrezygnowana na łóżku. Po cichu wstała, żeby nie zbudzić swoich współlokatorek i podeszła do swojego kufra. Wygrzebała z niego dwa klucze, które trzymała na samym dnie. Była pewna, że tam są bezpieczne. Zaczęła im się przyglądać, chociaż robiła to wielokrotnie. Miały bardzo osobliwy kształt. Na ich zakończeniu widniała jakby wykrzywiona twarz, co dodawało im upiornego wyglądu. Nie miała tylko pojęcia, co miałyby otwierać i dlaczego potrzebne było ich aż sześć. Już wkrótce najprawdopodobniej mieli znaleźć trzeci. Przypomniało jej się, co mówiła Łucja. Śniła jej się jaskinia pełna pająków. Wzdrygnęła się. Miała wielką nadzieję, że nie będzie musiała wykonywać trzeciego zadania.

Schowała klucze spowrotem na miejsce, a wyjęła kartkę, na której miała zapisaną Przepowiednię. Pierwsza część już się spełniła. Uderzyła się ręką w czoło. Od początku była mowa o dwójce władców z magicznej krainy. Jak mogła tego nie zauważyć? Powinna była wcześniej zwrócić na to uwagę. Hermiona też jej wszystkiego nie powiedziała, ale to rozumiała. Przecież Dumbledore zakazał im mówić komukolwiek o Narnii. A jednak dzisiaj złamali ten zakaz. Już wiedziała, skąd dziewczyna ma swój pierścień i woreczek, z którym się nie rozstawała. Teraz bardzo się przydał. Uratowała życie Leonowi. Na samą myśl o tym, że szatyn mógłby już nie żyć, Annabeth poczuła łzy w oczach. Pozwoliła sobie na cichy szloch. Przecież jeszcze całkiem niedawno wrócił do Obozu Herosów z Kalipso nie wiadomo skąd. Nie mogła pozwolić, żeby to poszło na marne.

Podjęła decyzję. Z samego rana pójdą do jaskini po następny klucz. Będą musieli opuścić zajęcia, ale czego się nie robi dla misji. Szybko otarła łzy. Jutro musiała być w pełni sił. Miała przecież do załatwienia tyle spraw. Odłożyła Przepowiednię do kufra, który zabezpieczyła zaklęciem wymyślonym przez siebie. Miało ją informować, kiedy ktoś niepożądany będzie próbował się włamać do jej kufra.

Przez resztę nocy miała niespokojne wizje. Nie była nawet w stanie dokładnie określić tego, co widziała. Irytowało ją to. Chociaż jeśli było to coś, co miałoby zniszczyć doszczętnie jej psychikę, wolałaby tego nie pamiętać. Dlatego kiedy tylko się przebudziła, wstała od razu i zaczęła się ogarniać. Wychodząc, zabrała od razu kurtkę, a różdżkę schowała do kieszeni. Nawet nie pakowała się na zajęcia, bo wiedziała, że będzie musiała je opuścić. Miała nadzieję, że matka jej to wybaczy.

Na śniadaniu od razu poszła do stołu Gryffindoru, gdzie było zdecydowanie za cicho. Nikt nie śmiał się i nie żartował, co ją zaniepokoiło. Poczuła ukłucie w sercu, kiedy nigdzie nie dostrzegła Percy'ego, ani Leo. Wiadomo było, że szybko ze szpitala nie wyjdą, szczególnie syn Hefajstosa. Annabeth była na nich wściekła, ale jednocześnie było jej smutno. Nie mogła pojąć, dlaczego jej nie posłuchali. Wiedzieli, że nie wolno wchodzić do Zakazanego Lasu. Odszukała wzrokiem siedzącą samotnie Hermionę i przysiadła się do niej. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na nią. Miała podkrążone oczy, co świadczyło, że też nie mogła spać całą noc.

— Ty też nie możesz spać — bardziej stwierdziła, niż zapytała.

— Mhm — przytaknęła. — Nie mogę przestać myśleć o Narnii.

Hermiona uśmiechnęła się słabo. Córka Ateny zmieszała się. Nie bardzo wiedziała, jak ma teraz traktować koleżankę. W końcu jest królową. Jakoś nie potrafiła w to uwierzyć, chociaż czuła, że to nie jest kłamstwo, a magiczna kraina wymysłem.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz