Rozdział 16: Przepowiednia

949 60 85
                                    

Łucja

Łucja Pevensie mogła śmiało powiedzieć, że jest najszczęśliwszą szesnastolatką na świecie.

Miała cudownego chłopaka, grupkę przyjaciół, z którymi spędzała praktycznie cały czas. Zdawałoby się, że znają się od zawsze.

Z Piper dogadywała się najlepiej. Dziewczyna jednak bardzo mało mówiła o swojej przeszłości. Zresztą ona też unikała tego tematu. Wolała zachować w tajemnicy to, że była królową. Była przekonana, że szatynka jej nie uwierzy. Kiedyś, gdy zapytała ją o rodziców, przyznała, że nie lubi o tym mówić. Łucja domyśliła się więc, że dziewczyna nie ma z nimi dobrego kontaktu.

Sama miała problem ze swoimi. Ojciec wyjechał i nie dawał żadnego znaku życia. Zajmowała się nimi matka. A teraz okazało się, że jedno z nich było czarodziejem. Dowiedziała się tego od Tiary Przydziału. Nie miała tylko pojęcia, które. Dlaczego została przyjęta do Hogwartu dopiero teraz? Zastanawiała się nad tym razem z Edmundem, ale do niczego nie doszli. Jej brat wcale się tym nie przejmował, nadal ucieszony możliwością przebywania z Hermioną. Nie dziwiła mu się, w końcu bardzo się za nią stęsknił przez te długie dwa lata.

Cieszyła się, że Edmund zaczął się dogadywać z Draco. Pamiętała, że na początku nie przepadali za sobą. Teraz praktycznie stali się nierozłączni. Często widywała ich w trójkę, razem z Blaisem, którego Ginny nie odstępowała ani na krok.

Nie mogła narzekać, że Draco nie spędzał z nią czasu. Wręcz przeciwnie. Chodzili razem na spacery, odrabiali lekcje, posiłki jedli wspólnie, przy jednym stole. Czasem dosiadała się do nich Hermiona z Edmundem.

Był wtorek. Czekały ją dwie godziny eliksirów. Nie lubiła ich, bo jej dom miał je ze Slytherinem, a oni zawsze robili jakiś nieprzyjemny numer. A to ktoś podrzucił do kociołka łajnobombę, albo zaczarował składniki tak, że nie dały się wziąść i uciekały. O ile Piper oczekiwała na te zajęcia ze zniecierpliwieniem, bo mogła je spędzić w towarzystwie Jasona, to ona szła na nie z duszą na ramieniu, pełna obaw, że znowu coś jej się przytrafi. Ofiarą żartów Ślizgonów często padał ofiarą też Frank. Chłopak, choć masywny, był łagodny i nie potrafił się przeciwstawić.

Łucja weszła do sali w towarzystwie Piper. Jej przyjaciółka zaraz zaczęła się rozglądać za swoim chłopakiem. Rzuciła jej przepraszające spojrzenie, na co machnęła ręką i po chwili już jej nie było. Zajęła więc miejsce obok Franka, który uśmiechnął się do niej niepewnie. Natychmiast odwzajemniła gest.

— Aż się boję, co Snape dzisiaj wymyśli — mruknął.

— Może nie będzie tak źle — pocieszyła go.

Zerknął na nią z ukosa i więcej się nie odezwał. Tymczasem profesor Snape, po standardowym sprawdzeniu listy, omiótł klasę spojrzeniem. Wyminął katedrę i przystanął przy pierwszej ławce, na której znajdował się zamknięty kociołek.

— To — oznajmił beznamiętnie. — Jest wasze dzisiejsze zadanie. Będziecie pracować w parach, które wam ustalę. Musicie odgadnąć, co to za eliksir, a potem go przygotować.

Po klasie rozległy się niezadowolone jęki uczniów, które ucichły tak szybko, jak się pojawiły. Snape uciszył ich jednym ruchem ręki. Ten profesor miał w sobie coś, co przerażało dziewczynę. I to nie był jego ponury sposób bycia i wiecznie niezadowolony wyraz twarzy.

— Niech osoby siedzące z brzegu wstaną.

Frank posłyłał jej niepewne spojrzenia, kiedy się podnosiła. Nie podobało jej się to. Bardzo nie podobało. Kątem oka dostrzegła, że Piper również wstała, nadal nie puszczając dłoni Jasona.

Klucze cierpienia [wolno pisane]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz