Gregory cały dzień dziwnie na nią patrzył. Odkąd znalazł ją rano na podłodze nieprzytomną, nie odrywa od niej oczu kiedy tylko zjawia się na stołówce. Najpierw zaciągnął ją do skrzydła szpitalnego i kazał przebadać, potem nalegał, by zjadła śniadanie w swoim pokoju. Nie wiedziała czy się troszczył, czy może zaczął coś podejrzewać. Nie potrafiła już wydać właściwego osądu. Mniej i mniej ufała Greg'owi, bez ustanku rozmyślała, jak może ich skrzywdzić.
- Co on się tak na nas gapi? - rzucił Minho, mając usta wypełnione sałatką z kurczakiem.
- Może twoje jedzenie jak świnia przyciągnęło jego uwagę - mruknął Winston za co otrzymał kopnięcie pod stołem.
Victoria nie skomentowała słów chłopaka, udawała podobnie zdziwioną. Nie powiedziała im o tym, co się stało ani o swoich podejrzeniach. Niczego nie rozumiała a ich nadopiekuńczość wcale by jej nie pomogła.
Gregory, zauważywszy, że większość skończyła swój posiłek, podniósł się z ławy, którą zajął by porozmawiać z kilkoma osobami z innych labiryntów i stanął na pustym stoliku. Znali ten algorytm na pamięć - kolacja, odczytywanie listy, powrót do pokoi by położyć się spać lub spakować i ruszyć za Gregory'm nie wiadomo dokąd.- Dobry wieczór! - Wyszczerzył się i rozejrzał po tłumie, wzrok zatrzymując tylko na chwilę, na Victorii, po czym wyjął kartki ze swojej teczki. - Na początek oczywiście z radością informuję, że wciąż jesteście bezpieczni. Dreszczowi nie udało się...
Serce szybko jej biło, na twarz wypłynął rumieniec. Codziennie przeżywała to samo, ten sam stres i niepokój. Im mniej osób pozostawało na stołówce tym większe szanse, że na następnej liście pojawi się ktoś z labiryntu A.
- Pierwszą osobą, którą zapraszam jest Ellie, grupa C - odezwał się baryton. Victoria popatrzyła na dziewczynę, a raczej dziewczynkę, która poderwała się z miejsca na dźwięk swojego imienia.
- Twoja babcia. - Newt szturchnął ją ramieniem, ale chyba nie zrozumiała żartu. Posłała mu pytające spojrzenie. - Ta dziewczynka ma na imię tak jak twoja babcia. Skojarzyło mi się.
Uśmiechnął się, ale mina dziewczyny natychmiast zdjęła mu ten uśmiech z ust. Victoria wyglądała na przerażoną i zdziwioną jednocześnie.
- Moja babcia miała na imię Ellie? Skąd to wiesz? - Zmarszczyła brwi.
- Mówiłaś mi o tym. - Popatrzył na nią poważnie. - Niedawno, pamiętasz? Opowiadałaś o swojej rodzinie. Babcia Ellie, mama Sarah, tata Will...
- Sarah? Will? - wymruczała do siebie pod nosem. Skupiła się najbardziej jak mogła. - Nie. Nie pamiętam.
Poczuła jak brakuje jej powietrza. Łzy zebrały jej się w kącikach oczu, dłonie zrobiły się chłodne i zaczęły drżeć.
- Mówiłaś mi o tym tydzień temu. - Położył dłoń na jej plecach. Zaśmiał się nerwowo. - Musisz pamiętać.
Przeniosła oczy ze swoich dłoni na niego. Chciała coś powiedzieć, ale jedynie poruszała ustami, nie będąc w stanie wydać z siebie dźwięku. Przestraszył się nie na żarty. Już miał się odezwać, kiedy słowa Grega mu przeszkodziły.
- Ostatni szczęściarz to Hal z grupy A - oznajmił i spojrzał w stronę ich stolika.
Blondyn, na początku nieco zmieszany, w końcu oprzytomniał. Podniósł się z ławy i z uśmiechem zaczął żegnać się z przyjaciółmi.
Victoria wstrzymała oddech, aż zrobiła się blada. Zakręciło jej się w głowie, a serce załomotało jej w piersi tak mocno, jakby się zapadło. Kiedy Hal podszedł by ją objąć i zobaczył w jak okropnym była stanie, położył obie dłonie na jej policzkach.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...