37.

317 26 1
                                    

Nigdy, przenigdy w życiu się tak nie bała.

- Nic ci nie będzie, przecież jesteś odporna. Byłaś w labiryncie, Dreszcz łapie tylko odpornych. - Brenda spojrzała z bólem na Magnusa. Ten jednak wzrok miał wlepiony w Victorię.

- Nieprawda. - Z trudem przełknęła ślinę. - Mój przyjaciel przeżył labirynt, a na Pogorzelisku zachorował na Pożogę. Każde z nas może to złapać.

Z nerwów zaczęła opatrywać nogę chłopaka. Chwilę trwali w ciszy, a w każdej głowie kotłowały się myśli.

- Dlaczego to zrobiłaś? - Magnus wyrwał ją z letargu. - Dlaczego nie uciekłaś, nie zostawiłaś nas? Dlaczego zaryzykowałaś?

Zdała sobie sprawę, że nie zna przyczyny. Że nie wie, po co to zrobiła. Po co naraziła się dla jakichś obcych ludzi, którzy nawet nie byli dla niej mili, którzy zakpili z niej już przy pierwszym spotkaniu.

- Jakoś od zawsze robię szybciej niż myślę.

Pokiwał głową. Gdy zawiązała luźne końce bandaża, podniósł się lekko się chwiejąc. Podał rękę Brendzie i Victorii, i pomógł im wstać. Wyciągnął z kieszeni kwadratowy futerał, wyjął jednego papierosa i wsunął go do ust. Po wydobyciu z kieszeni zapalniczki i pierwszym zaciągnięciu się dymem w końcu się odezwał:

- Jak zacznę szaleć, macie mnie zastrzelić.

Brenda najpierw spojrzała na niego, a potem na Victorię, jakby szukając w niej pomocy. Blondynka jednak nie odrywała oczu od Magnusa, trwając w ciszy, aż w końcu się odezwała:

- Zróbmy tak, że kto pierwszy oszaleje, ładuje kulkę temu drugiemu. Stoi?

Wyciągnęła dłoń w jego stronę. Uścisnął ją pewnie.

- Mamy umowę.

°°°

Connor pocierał nerwowo spust. Nie dość, że na głowę spadła mu grupa dzieciaków, to jego dzieciaki, te, które wychował i traktował jak swoje, zostały same sobie. Jorge wcale nie wydawał się mniej spięty. Na samą myśl, że Brendzie mogło się coś stać drżał na całym ciele. Odkąd ją poznał, traktował tak, jakby nigdy nie dorosła. Jakby dalej miała czternaście lat, płakała na dźwięk grzmotów i z koszmarów budziła się z krzykiem.

- Myślisz, że nic jej nie jest? - Patelniak zaczepił Newta. Wyrwał go z zamyślenia.

- Na pewno jest cała. Na pewno - powiedział nerwowo.

Patelniak westchnął cicho. Spojrzał na Hal'a, który wyglądał na równie zestresowanego. Nie odezwał się do nich ani razu, odkąd mężczyźni wyciągnęli ich z pułapki. Nawet kiedy Connor próbował zamienić z nim kilka słów, ten odpowiadał zdawkowo. Nie było czemu się dziwić - jak mógł czuć się zagubiony chłopiec pozbawiony pamięci, który zaraz po odzyskaniu cząstki rodziny, cząstki siebie, musiał zaakceptować myśl, że może już więcej nie zobaczy siostry? Może jej nigdy nie odnajdzie, może oni ją zabili, może coś rozszarpało ją żywcem?

°°°

Rdza zdążyła pożreć wszystko wokół. Monumentalne budynki, które pewnie kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu robiły wrażenie tak na turystach jak na mieszkańcach, teraz chyliły się ku upadkowi. Słońce przebijało się przez okna, a od tych całkowicie pobitych odbijały się parzące smugi światła.

- Victoria?

Jej imię z ust Magnusa wciąż brzmiało nienaturalnie. Zwróciła na niego wzrok, a pytającym spojrzeniem nakłoniła do zadania pytania, które najwyraźniej dla niej miał.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz