- Dlaczego zawsze mówisz co mam robić?! Dlaczego nie mogę sama zdecydować?!
Victoria drżała z gniewu. Obejrzała się jednak szybko przez ramię, by upewnić się, że Jannet jest w innym pokoju, razem z Laną, i na pewno jej nie słyszy.
- Bo jesteś dzieciakiem i nie potrafisz podejmować samodzielnych decyzji! - Wyrzucił ręce w górę.
- Nie potrafię, bo nigdy mi na to nie pozwalasz! - wrzasnęła. Miała już dość. Była głodna, zmęczona i utkwiła w dziwnej fazie buntu. Absolutnie wszystko szło nie po jej myśli, nie chciała nikogo słuchać, a wszyscy tylko ciągle jej czegoś zabraniali.
" Zostaw to, Lana zrobi to lepiej."
" Ja wezmę pistolet, strzelam lepiej."
" Słuchaj się nas, wiemy lepiej."Wszyscy wszystko wiedzieli i robili lepiej. Miała już dość tego dziwnego końca świata, dość Connora i jego zasad.
- Ja jestem tu od podejmowania decyzji! - Stuknął palcem w swoją klatkę piersiową. - Ojcu też robiłabyś takie sceny?!
- Nie wiem, bo tata nie żyje! - Podeszła bliżej niego, mierzyła się z nim wzrokiem. Oczy naszły jej łzami. - Ale wiem, że traktowałby mnie lepiej niż ty!
Connor otwierał usta, by coś powiedzieć, ale w tym momencie sen rozpłynął się. Victoria poruszyła się niespokojnie na piasku, gdy nagle nastała w jej głowie ciemność wypełniona nieznośnym piskiem. Jej twarz ściągnęła się w bólu.
- Hej, zaklinaczko żab, dokąd tak pędzisz?!
Przewróciła oczami i przyspieszyła kroku. Zrobiło jej się przykro słysząc swoje nowe przezwisko. Nie jej wina, że żaba wskoczyła akurat na jej głowę. Wystarczyło jej, że cała klasa się śmiała, łącznie z nauczycielką.
- Hej, słyszysz mnie? Czy może żaba wpełzła ci do ucha?
Chłopiec dogonił ją, szedł ledwie krok za nią. Razem z nim dwóch jego kolegów, którzy śmiali się do upadłego.
- James, zostaw mnie. Spieszę się do domu - odpowiedziała na zaczepkę, nie oglądając się za siebie. Wtedy poczuła szarpnięcie za włosy, chłopak złapał za jej warkocz i mocno pociągnął, więc zmuszona była się zatrzymać. Krzyknęła, odwróciła się w jego stronę. - To boli, puść mnie!
- Nie bądź taka beksa-lala. - Szarpnął ją jeszcze raz, więc go odepchnęła. To go rozzłościło, popchnął ją tak mocno, że upadła na chodnik i uderzyła się w głowę. - Nie dotykaj mnie żabia dziewczyno! Jeszcze mnie czymś zarazisz!
- A ja mogę cię dotknąć, smarku?
Nicholas wyrósł nad chłopcem z nikąd. Z racji nieprzeciętnego jak na swój wiek wzrostu i tego, że był od niego starszy, James wybałuszył oczy ze strachu. Pozostali chłopcy znacznie odsunęli się od kolegi.
- Popchnąłeś moją siostrę? - W jego głosie dało się słyszeć ostrzeżenie. Robił naprawdę władcze wrażenie, choć był jeszcze dzieciakiem.
- Nie-nie - wyjąkał. - Sama upadła, ja chciałem pomóc jej wstać!
Zaczął się tłumaczyć, ręce mu się pociły.
- Nie kłam, wszystko widziałem.- Dźgnął go palcem w mostek. - Przeproś ją albo zawołam swoich kolegów i zobaczymy kto jest lepszy.
James widocznie rozważał jak bardzo ma przechlapane. Chwilę się wahał, więc Nick zbliżył się do niego i zdecydowanie górując, posyłał mu mordercze spojrzenie. Chłopiec przestraszył się nie na żarty, szybko przykucnął przy Victorii, ścisnął jej dłoń, wyjąkał nerwowe " Przepraszam" i uciekł jak najdalej się dało. Blondyn prychnął pod nosem kręcąc głową. Był jeszcze dzieciakiem, ale tego że miał gadane i porażającą wręcz odwagę nie można mu było odmówić.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...