47.

267 25 1
                                    

- Podaj mi jakiś mały klucz.

Victoria wyciągnęła rękę w stronę skrzynki z narzędziami. Nie było jej łatwo cokolwiek z niej wyjąć zważywszy na fakt, że leżała na plecach pod samochodem, a jeszcze trudniej było jej odszukać klucz, który odpowiadałby Magnusowi. W końcu jednak wydobyła narzędzie i podała chłopakowi.

Jerry, facet jak dąb, z ramionami szerokimi jak jej glowa, szybko wyłapał, że Magnus zna się co nieco na samochodach, więc z chęcią przyjął jego ofertę pomocy przy starych gruchotach. Starał się oddać im dawną świetność, by służyły w celach obranych przez Prawe Ramię.

Gus sam zapytał, czy pomogłaby mu przy Jeepie.

- Gdzie się tego nauczyłeś? - zapytała, przyglądając się jego rękom.

- Tata był mechanikiem - skwitował. - I fanatykiem starych samochodów. Ciągle wynajdywał najgorsze graty i co sobotę zaciągał mnie do garażu. Zorganizował sobie mały warsztat, a ja miałem tam swoje bojowe zadania.

Zaśmiali się, ale Magnus zaraz stracił dobry humor. Ściągnął brwi, a z jego oczu uleciały iskierki.

- Pamiętam, że wtedy tego nie znosiłem. Zawsze wolałem spać do późna, a potem wychodzić z kolegami na miasto. - Przełknął ciężko ślinę. Victoria obróciła głowę w jego stronę, ale nie patrzył na nią. Przestał na chwilę grzebać w samochodzie. - A teraz chciałbym wstać nad ranem, zjeść kanapkę z szynką konserwową i próbować z tatą odpalić tego pierdolonego Chrysler'a, który tylko rzęził jak baba z astmą, ale nigdy nie ruszył z miejsca. Chciałbym wtedy nie być taki głupi, nie szlajać się z tymi idiotami paląc papierosa za papierosem i tylko śmiać się, gdy tato poprosił o pomoc przy samochodzie.

Mogła przysiąc, że zaszkliły mu się oczy, ale bardzo szybko odegnał łzy. Nie dziwiła mu się. Jej samej zebrało się na płacz.

- Dlaczego ja ci to mówię? - zapytał, po chwili ciszy. Pokręcił głową. - Prawie cię nie znam, pewnie nawet nie chcesz tego słuchać...

- Chcę. - Przerwała mu. Odwrócił się w końcu w jej stronę. - Nie wiem, co o mnie myślisz ani za kogo mnie masz. Ale spróbuj mi uwierzyć, że potrafię słuchać i nigdy cię nie wyśmieję ani nie będę oceniać. A już na pewno nie zmieszam z błotem za to, że masz uczucia.

Przyjrzał się dokładnie jej twarzy. Nie znał jej długo, ale z pełną pewnością mógł powiedzieć, że nie kłamała. Że naprawdę jest taka, jaka mu się wydawała - naturalnie dobra i szczera. Nie sądził, że spotka kogoś podobnego w czasie apokalipsy.

- Momentami wydaje mi się, że znam cię od zawsze.

- Jesteśmy trochę do siebie podobni - Wzruszyła ramionami. - Oboje dużo straciliśmy, opiekował się nami ten sam człowiek, mamy ludzi, na których nam zależy. Udajemy twardzieli, stajemy na głowie, żeby wszystko szło po naszej myśli a na koniec dnia i tak wszystko się pikoli.

Pokiwał głową, ale widziała, że z jakiegoś powodu powstrzymywał śmiech. W końcu nie dał rady i parsknął.

- Mówisz takie poważne rzeczy a na koniec dodajesz te wasze śmieszne słowa i nie mogę wytrzymać. - Zaśmiał się.

Wytknęła do niego język. Zaraz jednak poczuła, jak coś chwyta ją za kostki. Złapała Magnusa za ramię, ale nim ten zdążył coś zrobić, ktoś jednym ruchem wyciągnął ją spod samochodu. Krzyknęła z zaskoczenia.

- Minho! - wrzasnęła z wyrzutem. - Wystraszyłeś mnie, krótasie!

Wyszczerzył zęby, triumfując. Wyciągnął jednak do niej rękę i pomógł wstać. Magnus wygrzebał się spod samochodu zaraz za nią.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz