35.

349 28 4
                                    

Brenda rozdała im kilka okryć. Były to stare koce całe w dziurach i dziurkach, ale lepsze to niż nic.

- Nie jest to pięciogwiazdkowy hotel, ale nikt was nie będzie tu nachodzić. Możecie w spokoju odpocząć.

Odpowiedziała jej cisza. Ruszyła z miejsca by jak najszybciej opuścić pomieszczenie. Przekraczając próg zatrzymał ją głos.

- Dzięki, naprawdę jesteśmy wdzięczni, tylko mieliśmy kiepski dzień. Tydzień. W sumie pół purewskiego życia mamy do kitu.

Thomas starał się wykrzesać najlepszy uśmiech na jaki było go stać. Brenda prawie opuściła gardę, ale zaraz sobie przypomniała, jak uczono ją traktować obcych.

- Żadne z nas nie wygrało na loterii życia.

Wyszła, pozostawiając po sobie wyłącznie świst powietrza. Ułożyli się na starych materacach blisko siebie by zatrzymać ciepło. Victoria zajęła miejsce na krawędzi, odwróciła się plecami do reszty.

- Vivi?

Drgnęła. Otarła szybko łzy, które już zdążyły wypłynąć z jej oczu. Przewróciła się na drugi bok, by spotkać się twarzą w twarz z Hal'em, a właściwie Nicholasem.
Nie mogła uwierzyć, że zapomniała wyglądu jego twarzy. Teraz nawet w świetle księżyca potrafiła odróżnić wszystkie szczegóły, jakie czyniły go tak podobnym do reszty rodziny. Oboje mieli niewiele piegów, proste nosy i intensywnie zielone oczy.

- Tak? - wyszeptała, zachrypnięta.

Nie odpowiedział od razu. Chwilę jej się przyglądał.

- Przypominasz mamę, czy tatę?

- Tatę - wykrztusiła. - Connor zawsze powtarzał, że jesteśmy identyczni.

Pokiwał głową.

- A ja?

- Mamę - odpowiedziała bez chwili zawahania. - Masz jej łagodny wyraz twarzy, jej oczy. I uśmiechasz się tak, jak ona.

Automatycznie uniósł kąciki ust. Jak wielką ulgę czuła wiedząc, że jej brat żyje, a wręcz leży teraz obok niej i ma go na wyciągnięcie ręki.

- Opiszesz mi Jannet?

Przełknęła ciężko ślinę.

- Jannet też przypomina tatę, nawet bardziej niż ja. Ma ciemne włosy, tak jak on i masę piegów wokół nosa, ale to odziedziczyliśmy po babci. - Przywołała przed oczami obraz małej dziewczynki, która ciągle nawiedzała ją w snach. - Wszyscy mamy ten sam wyrazisty kolor oczu, jedna ciotka spytała kiedyś mamy, czy wkłada nam wszystkim koloryzowane soczewki.

Zaśmiał się cicho.

- Jest od nas dużo młodsza. Jeśli dużo się nie zmieniła to wciąż jest bardzo drobna jak na swój wiek, więc się nie zdziw, kiedy już ją odnajdziemy. - Wyszczerzyła się.

Spochmurniał. Odzyskał jedną z sióstr i widział, jaki ból sprawiał jej brak najmłodszej. On jej nie pamiętał - nie potrafił więc tęsknić za nią tak, jak Victoria.

- Dlaczego tata zaufał Connorowi?

- Też bym mu zaufała. - Westchnęła. Spojrzał na nią zdziwiony. - Przesadziłam. Nie zasłużył na to, co wykrzyczałam mu w twarz. W końcu utrzymał mnie i Jannet przy życiu. Gdyby nie jego opieka, albo coś by nas rozszarpało, albo umarłybyśmy z głodu i wyczerpania na pustyni. Nauczył mnie rzeczy, dzięki którym wciąż żyję i które pomogły mi nas uwolnić. Wiem, że kocha nas jak własne dzieci, tylko nie mogę mu wybaczyć tej bezczynności. Mój Connor walczył o to, co kochał, do ostatka sił. Tego człowieka nie poznaję.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz