Przylgnęła do filaru najmocniej jak potrafiła. Wstrzymała oddech, dłonie zaczęły jej się pocić. Spojrzała na Arisa, który także wyglądał na mocno zestresowanego. Przełknął ciężko ślinę.
- Czy to nie mogło poczekać? Mam ręce pełne roboty.
Usłyszała głos Gregory'ego. Całe szczęście zasłaniały ją szafki i kable biegnące wzdłuż filarów. Nasłuchiwała próbując określić, w którą stronę kierują się niechciani goście, bo zakładała, że gospodarz nie mówił sam do siebie.
- Ona nie lubi czekać. Znasz ją.
Drugi głos wydawał jej się tak niepokojąco znajomy, że aż ścisnęło ją w trzewiach. Mimo lęku przed odkryciem, wysunęła ostrożnie głowę zza kryjącej ją powierzchni. Aris popatrzył na nią z dezaprobatą, ruchem głowy dając znak, że absolutnie nie popiera jej napędzanych ciekawością czynów. Bezgłośnie kazał jej się cofnąć, na co tylko zacisnęła wargi. Musiała się dowiedzieć z kim jeszcze mają do czynienia.
Ale nie spodziewała się, że jej odkrycie wstrząśnie nią tak bardzo.
- Po co cię przysłała? Myśli, że sobie nie radzę?
- A radzisz? Jak dotąd dzieciaki wchodzą ci na głowę a ty pytasz czy nie chcą poduszki, żeby było wygodniej - sarknął.
Janson nie zmienił się w nawet najmniejszym stopniu. Okrutny, cierpki ton, gburowate obycie i ta wiecznie ściągnięta niezadowoleniem szczurza twarz nie poszły do lamusa.
Victoria sama nie wiedziała, co przeważało w niej na jego widok. W pierwszym, instynktownym odruchu była przerażona. Przed oczami przebiegły jej wszystkie drastyczne sceny z jego udziałem, wydawało jej się, że blizny zaczynają ją piec i brakuje jej powietrza. Potem strach przeszedł w zdziwienie. Mogła spodziewać się każdego, ale Szczurowaty sytuował się na końcu listy ich nowych, potencjalnych oprawców.
Jednak im dłużej przypatrywała się tej dwójce, Gregory'emu i Jansonowi, tym intensywniej zalewała ją złość. Roznosiła ją, podjudzała do stawienia im czoła.- Miałem zdobyć ich zaufanie. Nie jestem sadystą. To wciąż tylko dzieci.
- Jesteś za miękki.
Greg chciał mu coś odburknąć, lecz Janson nawet nie zaczekał na jego reakcję. Gdy zbliżyli się wystarczająco do ściany, Szczurowaty stuknął w ekran swojego tabletu a ich oczom ukazał się obraz.
Victoria drugi raz tego dnia zakrztusiła sie powietrzem.
Wychyliła brodę, gdy tylko ujrzała swoich pracowników. Kanclerz Paige nie była stworzona do traktowania innych na równi. Apodyktyczna prowadząca przybytek Dreszczu swoje jasno postawione cele realizowała z pedantyczną dbałością.
I bez względu na cenę.
- Dobry wieczór pani Kanclerz - odezwał się Janson. Gregory tylko spuścił wzrok, kiwnąwszy głową.
- Oczekiwałam, że odezwiecie się wcześniej - pretensyjnym tonem wprowadziła obu mężczyzn w nieprzyjemne uczucie, jak gdyby stali przed matką i tłumaczyli się z przewinienia.
- Proszę wybaczyć, pani Kanclerz. - Greg podniósł wyżej głowę, zacisnął szczękę. - Byłem w trakcie wykonywania tego co do mnie należy, jeśli chodzi o przygotowanie obiektów.
- To także nie idzie tak szybko, jakbym chciała, Gregory.
Przeglądała papiery leżące na jej biurku, jakby rozmowa z pracownikami była dodatkiem w tle.
- Dlatego was wezwałam. Nie możemy dłużej czekać. Chcę mieć przygotowane wszystkie obiekty. Jutro mają być przewiezione.
- Za pozwoleniem, pani Kanclerz - wtrącił się Janson. - Przed nami jeszcze ponad czterdzieści osób do przygotowania. Nie mówiąc już o tym, że nie posiadamy niewykrywalnych środków transportu, które pomieściłyby ich wszystkich.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...