43.

343 27 2
                                    

Tym razem, gdy wkroczyła wśród chłopców, nie czuła się odrzucona. Wręcz, przeciwnie - to, ile razy została przytulona i skarcona za kłamstwo jednocześnie, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Ulga objęła jej ciało.

Jedynie Newt zdawał wciąż się trochę gniewać, ale wiedziała, że mu to minie. Rozumiała go - pewnie jej też ciężko byłoby mu wybaczyć, że nie powiedział ani słowa o czymś tak poważnym. Zostawiła mu więc trochę przestrzeni, by mógł w spokoju pomyśleć i siadając przy ognisku, zajęła miejsce tuż obok brata. Hal rozmawiał o czymś z Connorem, byli bardzo zafascynowani sobą nawzajem.

- Nie żartujesz z tymi giga pająkami? - Starszy mężczyzna wybałuszył oczy. Włożył sobie do ust kawałek podpłomyka.

- Mają pokręcone pomysły, co? Nikt nie przeżył spotkania z nimi w labiryncie oprócz mojej siory. - Kiwnął głową w stronę blondynki. Wyszczerzyła zęby. - Ona też ma pokręcone pomysły.

- Dzięki tym pomysłom jesteśmy tutaj, a nie w labiryncie - prychnęła w swojej obronie.

Kiedy ona cieszyła się obecnością rodziny, Newt rozmawiał z Thomasem, czemu przysłuchiwała się Teresa. Zaczynała powoli wpasowywać się w ich obrazek. Nawet Victoria zdawała się patrzeć na nią inaczej, mniej ignorować, a nawet się do niej uśmiechać.

- Przypomina mi się Strefa - oznajmił brunet. - Te lepsze dni, mam na myśli.

- Yhym - Newt mruknął, skupiając swój wzrok na Victorii. Thomas przewrócił oczami.

- Słuchaj, rozumiem, że Vi jest lepszym widokiem niż mój twarzostan, ale mógłbyś choć udawać, że mnie słuchasz - zaśmiał się. Blondyn, jak rażony strzałą, natychmiast oderwał spojrzenie od dziewczyny i przeniósł je na przyjaciela. - Dalej się na nią złościsz?

- Nie, wcześniej też nie byłem zły. Bardziej załamany, jakby coś się we mnie zapadło. Wyobrażasz sobie ją stracić?

- Nie. - Jego twarz zrobiła się poważna. - Jest dla mnie wszystkim. Jak rodzina.

Zamilkli na chwilę.

- Chyba do tej pory myślałem, że jest nieśmiertelna. - Newt z trudem przełknął ślinę. - Realny świat dopiero dzisiaj strzelił mi z liścia. Teraz boję się stracić ją z oczu nawet na chwilę, bo...

- Ostatnim razem została ugryziona. - Thomas dokończył za niego. Pokiwał głową.

Dostrzegli Brendę zbliżającą się do światła. Na jej ramieniu opierał się Magnus. Kulał delikatnie, był jeszcze słaby, więc dziewczyna pomogła mu usiąść. Opadł tuż przy Victorii. Uśmiechnęli się do siebie i zaczęli rozmawiać.

- Ratowała jego życie, a sama mogła umrzeć - burknął Newt. Wcześniej rozluźniona sylwetka wyraźnie się spięła. - Dla takiego dupka stracić życie to jak trafić bankruta w kole fortuny.

Thomas uśmiechnął się chytrze. Wymienił się spojrzeniami z Teresą, która także uśmiechała się dwuznacznie.

- Ty też nie trafiłeś zbyt dobrej nagrody. - Newt oderwał wzrok od śmiejącej się dwójki i znów przeniósł go na przyjaciela. Jego twarz wyrażała konsternację. - Wygrać zazdrość w kole fortuny to dopiero niezły klump.

- Co ty pikolisz? - Ściągnął brwi.

- Oj chociaż się przyznaj, że jesteś zazdrosny. - Klepnął go w plecy. - Gdyby twój wzrok palił gacie, chłopak paradowałby całkiem naguśki.

- Ze szczurem się na mózgi zamieniłeś? - Pokręcił z rozbawieniem głową. - Gadasz straszne bzdury.

- Newt, przecież widzimy jak patrzysz na Victorię. Nie ma się czego wstydzić - Teresa uśmiechnęła się do niego.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz