Ocknęła się z nieprzyjemnym uczuciem żołądka podchodzącego do gardła. Gorzki smak w ustach zaalarmował ją, że zwymiotuje, ale nie doszło do tego. Westchnęła, uchyliła powieki. Włosy wpadały jej do oczu, ale gdy chciała je odgarnąć odkryła, że nie może ruszyć ręką. Ani jedną, ani drugą. Żadną z nóg, nie mogła wstać. To dopiero na poważnie przywróciło ją do żywych.
Liny pętały jej nadgarstki i kostki. Zaczęła się szarpać, bez pożądanego efektu. Rozejrzała się po pokoju.
- Brenda! - Dostrzegła brunetkę na krześle w kącie. Jej głowa swobodnie opadła na klatkę piersiową, na szyi dojrzała plamy krwi. Wciąż była nieprzytomna, ale Victorię szczególnie zdziwił knebel w jej ustach.
Po swojej prawej usłyszała przeciągły jęk bólu. Magnus zaczął odzyskiwać przytomność. Wciąż jakby niezbyt kojarzył, widział jak przez mgłę, ale niemożność poruszenia żadną kończyną rozbudziła go tak szybko jak Victorię.
- Co do kurwy... - Zaczął się szarpać. Podniósł wzrok, napotkał Victorię, ale to na widok Brendy ogarnął go gniew. - O wy chuje!
Jego szarpanina się nasiliła. Krzesło odbijało się od podłogi. Blondynka poruszyła biodrem i z trwogą zrozumiała, że nie czuje ciężaru swojej broni.
Ciężkie drzwi zazgrzytały, do środka weszło dwóch mężczyzn.
- Powiedz Baście, że się ocknęli. - Jeden rozkazał, na co drugi skinął głową i zniknął z pola widzenia.
Vi już nabierała powietrza, żeby zacząć krzyczeć i wołać o pomoc, ale facet ją uprzedził.
- Morda w kubeł. - Wymierzył w jej stronę pistolet. Wskazał na Brendę. - Albo cię zaknebluje i wyślę w krainę bajek, tak jak ją.
Przełknęła ciężko ślinę. Magnus nie spuszczał dryblasa z oczu, wydawało się, że opracowywał plan jak go wikiwać i zwiać.
- Kim jesteś i dlaczego nas tu trzymasz? - warknął chłopak, na co ten się roześmiał.
- Ja was nie trzymam, gówno mnie obchodzicie. - Wyjął papierosa i zapalił. - Basta będzie się z wami cackał.
Jak na zawołanie, we framudze drzwi zjawiła się kolejna postać. Mężczyzna wydawał się starszy od swoich kompanów, miał gęstą, lecz krótko przyciętą brodę i tatuaż ciągnący się od obojczyka do ucha. Choć umięśniony, przy drugim mężczyźnie wydawał się bardzo mały.
- Sprawdziłeś ich? - Władczy, potężny ton sprawił, że grubas raczył wyjąć papierosa z ust. Odchrząknął.
- Tak szefie. Blondi ma nadajnik, pozostała dwójka to zwykłe obdartusy. Chyba nawet kojarzę tego chłopaczka, to na pewno przybłędy tego śmiesznego Latynosa. - Zaciągnął się dymem.
- Ty skur...
Słowa Magnusa ugrzęzły mu w gardle, gdy mężczyzna w ułamku sekundy zjawił się przy nim i uderzył, przewracając razem z krzesłem na podłogę. Victoria wrzasnęła. Chciał go kopnąć, ale Basta złapał go za kark.
- Zostaw go, to szczenię Jorge, jest coś wart. - Odepchnął tłuściocha od chłopaka. - Blondynkę odkupi Dreszcz, a za ten duet ugramy jakąś sumkę.
- Connor i Jorge przyjdą po nas - warknęła.
Dowódca uśmiechnął się czule, niemal kpiarsko.
- Skarbie, czy ty wiesz, kim jestem? - Podszedł do niej, nachylił się, prawie stykał się z nią nosem. - Takich jak oni jem na śniadanie bez popijania herbatą. Zapamiętaj. - Wytknął w jej stronę palec. - Kiedy czegoś chcę, zawsze to dostaję. A teraz chcę dużo kasy, łapiesz?
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...