- Minho, to są szklane bombki! - zdążyła tylko wypowiedzieć te słowa, kiedy żąglujący wypuścił z dłoni cztery piękne, ręcznie robione kule. Spadły na podłogę, rozbijając się z trzaskiem w drobny mak.
- Ojoj - chłopak spojrzał pod nogi, po czym wyszczerzył się żałośnie. - Ale spokojnie, mamy jeszcze takie styropianowe. Niezniszczalne.
- Nie byłabym tego taka pewna, z twoimi możliwościami. - Pokręciła głową, wskazała brodą na resztki bombek. - Posprzątaj, a ubieranie choinki zostaw Chuck'owi.
W domu panował istny harmider, w kuchni krzątał się Patelniak i kilku jego dobrowolnych pomocników którzy tworzyli najróżniejsze dania, słodkości i przekąski, za to w salonie cała wykwalifikowana ekipa - poza Minho - zajmowała się przystrajaniem choinki. Część była na zewnątrz i odśnieżała chodnik albo walczyła z migającymi lampkami, którymi mieli za zadanie obwiesić dom. Reszta dekorowała pomieszczenie. Victoria pomagała Clintowi wewnątrz wieszać światełka, z drabiny obserwowała chaos. Z radia na komodzie leciały świąteczne piosenki, stare, znane i oklepane, ale wszyscy, jeśli nie śpiewali ich głośno i z całych sił, to nucili pod nosami, kiwając głowami do rytmu.
Do pomieszczenia wdarł się zapach pierników. Alby wniósł tacę świeżych, ale już nieco ostudzonych ciastek. Postawił przed Halem i Thomasem, którzy z radością wycinali paseczki z papieru i wydłużali swój świąteczny łańcuch.- Udekorujcie je jakoś ładnie - wręczył im masę lukrowych pisaków, mnóstwo pudełeczek pełnych jadalnych cekinów i koralików. Uśmiechnął się pod nosem, bo chłopcy wyglądali jakby wręczył im prezenty przed gwiazdką. Minho dołączył się do nich, w skupieniu ozdabiali piernikowe ludki i reniferki.
- Victoria, przytrzymaj to, proszę - Clint podał jej część kabla ze światełkami. Wychyliła się odrobinę na drabinie, a on zaczął rozciągać resztę po ścianie. Nie mogła się doczekać, kiedy skończą i je zapalą.
Zdrętwiała jej ręka, Clint za to spokojnie, wręcz mozolnie przywieszał światełka. Niestety zapomniał, że Victoria wciąż trzyma część kabla i pociągnął za niego gwałtownie. Dziewczyna zaskoczona, jeszcze mocniej się wychyliła i omsknęła jej się noga. Stopa nie natrafiła na stopień, więc ciężar ciała przeszedł na jedną stronę i dziewczyna rozbiłaby sobie głowę, gdyby Newt jej nie złapał.
- Przytyłaś? - zmarszczył brwi i poprawił jej ułożenie w swoich ramionach.
- Tak, a zamierzam jeszcze więcej! - zaśmiała się, klepiąc go po policzku. - Zacznij ćwiczyć, bo następnym razem oboje wylądujemy na podłodze.
- Chciałem powiedzieć, że może nie będzie następnego razu, ale przecież cię znam. - Wyszczerzył zęby. Wytknęła do niego język. Postawił ją ostrożnie na podłodze. - Nie wchodź już na drabinę, Clint sobie poradzi - spojrzał na niego karcąco.
- Wybacz Vi! - Machnął do niej ręką, ale wrócił do przywieszania ozdób.
- Skończone! - zakrzyknął Chuck, odsuwając się od choinki i z dumą ukazując dłońmi swoje dzieło. - Pozostało tylko umieścić gwiazdkę na czubku.
- O, to wezmę drabinę - rzuciła dziewczyna i zwróciła się w jej stronę, ale Newt złapał ją w pasie.
- Nie ma opcji - schylił się i posadził ją sobie na ramieniu. Zachwiała się i kurczowo zacisnęła palce na jego włosach. - Trzymaj się, ale zabieraj pazury.
Parsknęła śmiechem, przestała wbijać paznokcie w skórę chłopaka. Newt podał jej piękną, białą, odbijającą światło gwiazdkę. Przysunął się do choinki. Miała na sobie masę różnych bombek, niepasujących do siebie ani kształtem, ani barwą a jednak była naprawdę cudowna. Pachniała lasem, świeżością.
Wsunęła ornament na czubek, który zadygotał delikatnie. Poczuła jak zimny wiatr omiata jej ciało. Drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka trzech Eskimosów. A może tylko na nich wyglądali? Ciężkie, grube kurtki, wysokie, toporne buciory, szale obwiązane wokół głów, ciepłe rękawiczki i puchate czapki naciągnięte mocno na uszy przydawały przybyszom wyglądu ludzi północy.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...