44.

422 29 4
                                    

Kiedy wręczała im broń patrzyli na nią niepewnie. Na końcu kolejki stał Aris.

- Myślałam, że pamiętasz jak się tego używa. - Zmarszczyła brwi.

- Nie pamiętam, bo nikt mnie nigdy nie nauczył - oznajmił, wyciągając rękę po pistolet. - Dreszcz zabrał mnie wcześnie. Z resztą i tak nie miałby, kto mnie uczyć.

Pokiwała głową. Chłopak nie wspominał o swojej przeszłości i choć była jej ciekawa, wiedziała, kiedy nie drążyć tematu. Patrząc na Arisa wyczuła jego niechęć w stosunku do tej części młodości.

- Nie odstrzelimy sobie palców? - Minho sceptycznie przyglądał się karabinowi, który ściskał w dłoniach.

Victoria odwróciła się w jego stronę, odbezpieczyła jeden z pistoletów, skierowała go w stronę ziemi, a kiedy nacisnęła spust, nie usłyszeli wystrzału. Jedynie głuchy zgrzyt towarzyszący zmianom w magazynku.

- Są puste. Nie dałabym wam załadowanych. Nie dość, że chcemy wszyscy żyć, to jeszcze narobilibyśmy masę hałasu. - Rzuciła broń na stół. - Wszystko w górach łatwo się niesie, a Dreszcz ciągle siedzi nam na ogonie. Ale muszę jakoś was tego nauczyć. Chcę, żebyście byli bezpieczniejsi.

Wszyscy w zgodzie pokiwali głowami. Victoria szczegółowo opisała im jak trzymać broń, załadowywać, zabezpieczać i odbezpieczać. Każdy pracował na wszystkich rodzajach, które Vince zgodził się im wypożyczyć. Nawet Connor zjawił się na chwilę i wspomagał Victorię, gdy czegoś nie wiedziała.
Szybko się uczyli. Widziała w nich zawziętość, naprawdę się przykładali i słuchali jej z najwyższą uwagą. Po godzinie radzili już sobie świetnie, więc jedynie przechadzała się między nimi, korygując ewentualne błędy.

Zatrzymała się przy Minho.

- Za luźno trzymasz. - Lekko uderzyła otwartą dłonią w koniec lufy. Pistolet prawie wypadł chłopakowi z ręki, więc ten automatycznie zacisnął palce mocniej. Usłyszała dźwięk naciskanego spustu. - Dobrze, że nie macie kul. Postrzeliłbyś mi stopę.

Wyszczerzyła zęby. Chłopak wytknął do niej język.

- To był chwyt z zaskoczenia, nie byłem gotów.

Zaśmiała się.

- Poparzeniec nie poczeka aż zdecydujesz się wpakować mu kulkę w łeb. - Pokręciła głową. - Pistolet to przedłużenie twojej ręki. Traktuj go jak pięść – nie zaciskaj za mocno, nie trzymaj zbyt słabo.

Pokiwał głową. Uśmiechnęli się do siebie.

Obserwując resztę doszła do wniosku, że dobrze sobie radzili i chyba nawet zaczynali się nudzić. Zarządziła więc, że na dzisiaj wystarczy. Przyglądała się, jak składają broń i zaczynają rozchodzić do swoich obowiązków, kiwając jej głowami. Został tylko Newt.

- Mało ci? - spytała ze zdziwieniem w głosie. Nie odpowiedział, wciąż wlepiony w odległy punkt, z pistoletem w gotowości, jakby za sekundę miał wystrzelić. Zaraz jednak westchnął i opuścił ramiona, a ręce zwiesił swobodnie wzdłuż ciała.

- Nie czuję tej broni. Wydaje mi się, że jestem zbyt spięty, nie mogę się skupić na punkcie w oddali.

Zmarszczyła lekko brwi.

- Nie zauważyłam wcześniej. Wyceluj.

Zjawiła się tuż przy nim. Posłusznie uniósł broń przed oczy. Wstąpiła na kamień, by móc się z nim zrównać. Objęła go ramieniem i przyłożyła głowę do jego głowy. Czuł jej oddech na swojej szyi, dreszcze przebiegły w dół jego kręgosłupa.

- Do czego strzelasz?

Ocknął się.

- Niebieski namiot - mruknął. Poczuł, jak delikatnie pokiwała głową.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz