Kiedy wręczała im broń patrzyli na nią niepewnie. Na końcu kolejki stał Aris.
- Myślałam, że pamiętasz jak się tego używa. - Zmarszczyła brwi.
- Nie pamiętam, bo nikt mnie nigdy nie nauczył - oznajmił, wyciągając rękę po pistolet. - Dreszcz zabrał mnie wcześnie. Z resztą i tak nie miałby, kto mnie uczyć.
Pokiwała głową. Chłopak nie wspominał o swojej przeszłości i choć była jej ciekawa, wiedziała, kiedy nie drążyć tematu. Patrząc na Arisa wyczuła jego niechęć w stosunku do tej części młodości.
- Nie odstrzelimy sobie palców? - Minho sceptycznie przyglądał się karabinowi, który ściskał w dłoniach.
Victoria odwróciła się w jego stronę, odbezpieczyła jeden z pistoletów, skierowała go w stronę ziemi, a kiedy nacisnęła spust, nie usłyszeli wystrzału. Jedynie głuchy zgrzyt towarzyszący zmianom w magazynku.
- Są puste. Nie dałabym wam załadowanych. Nie dość, że chcemy wszyscy żyć, to jeszcze narobilibyśmy masę hałasu. - Rzuciła broń na stół. - Wszystko w górach łatwo się niesie, a Dreszcz ciągle siedzi nam na ogonie. Ale muszę jakoś was tego nauczyć. Chcę, żebyście byli bezpieczniejsi.
Wszyscy w zgodzie pokiwali głowami. Victoria szczegółowo opisała im jak trzymać broń, załadowywać, zabezpieczać i odbezpieczać. Każdy pracował na wszystkich rodzajach, które Vince zgodził się im wypożyczyć. Nawet Connor zjawił się na chwilę i wspomagał Victorię, gdy czegoś nie wiedziała.
Szybko się uczyli. Widziała w nich zawziętość, naprawdę się przykładali i słuchali jej z najwyższą uwagą. Po godzinie radzili już sobie świetnie, więc jedynie przechadzała się między nimi, korygując ewentualne błędy.Zatrzymała się przy Minho.
- Za luźno trzymasz. - Lekko uderzyła otwartą dłonią w koniec lufy. Pistolet prawie wypadł chłopakowi z ręki, więc ten automatycznie zacisnął palce mocniej. Usłyszała dźwięk naciskanego spustu. - Dobrze, że nie macie kul. Postrzeliłbyś mi stopę.
Wyszczerzyła zęby. Chłopak wytknął do niej język.
- To był chwyt z zaskoczenia, nie byłem gotów.
Zaśmiała się.
- Poparzeniec nie poczeka aż zdecydujesz się wpakować mu kulkę w łeb. - Pokręciła głową. - Pistolet to przedłużenie twojej ręki. Traktuj go jak pięść – nie zaciskaj za mocno, nie trzymaj zbyt słabo.
Pokiwał głową. Uśmiechnęli się do siebie.
Obserwując resztę doszła do wniosku, że dobrze sobie radzili i chyba nawet zaczynali się nudzić. Zarządziła więc, że na dzisiaj wystarczy. Przyglądała się, jak składają broń i zaczynają rozchodzić do swoich obowiązków, kiwając jej głowami. Został tylko Newt.
- Mało ci? - spytała ze zdziwieniem w głosie. Nie odpowiedział, wciąż wlepiony w odległy punkt, z pistoletem w gotowości, jakby za sekundę miał wystrzelić. Zaraz jednak westchnął i opuścił ramiona, a ręce zwiesił swobodnie wzdłuż ciała.
- Nie czuję tej broni. Wydaje mi się, że jestem zbyt spięty, nie mogę się skupić na punkcie w oddali.
Zmarszczyła lekko brwi.
- Nie zauważyłam wcześniej. Wyceluj.
Zjawiła się tuż przy nim. Posłusznie uniósł broń przed oczy. Wstąpiła na kamień, by móc się z nim zrównać. Objęła go ramieniem i przyłożyła głowę do jego głowy. Czuł jej oddech na swojej szyi, dreszcze przebiegły w dół jego kręgosłupa.
- Do czego strzelasz?
Ocknął się.
- Niebieski namiot - mruknął. Poczuł, jak delikatnie pokiwała głową.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...