Pukanie rozległo się po pokoju. Zanim zdążyła powrócić do świata realnego i zaprosić stukającego gościa, ten sam wparował do pomieszczenia.
- Victoria, dziewczyno, dlaczego ty śpisz na parapecie? - ułożył dłonie na biodrach, z uniesioną brwią przyglądał się sennej postaci.
Uchyliła powieki. Koc, który zabrała w nocy z łóżka, zsunął się trochę na podłogę.
- Nie wiem - ziewnęła przeciągle.
Mężczyzna spojrzał na nią czule. Nie pamiętała, by ktokolwiek tak na nią patrzył. Poczuła się nieswojo.
- Po co ci łóżko? Mogłaś powiedzieć, że przeszkadza, wynieślibyśmy, to miałabyś nawet możliwość wypróbowania spania na podłodze - pokręcił głową. - Ubierz się na spokojnie, zaprowadzę cię na badania. Sprawdzimy co słychać u was od środka - zachichotał. - Zauważyłem, że kulejesz na jedną nogę. Świeża rana?
Skinęła krótko głową.
- Medycy to obejrzą. Poczekam na zewnątrz. Kiedy będziesz gotowa, wyjdź, w porządku?
- Tak, jasne - spróbowała się do niego uśmiechnąć. Dostrzegł jej starania i odwdzięczył się szczerząc do niej radośnie zęby. Wyszedł lekko tanecznym krokiem. Pokręciła głową. Albo gość ma ostro pomieszane w mózgu, albo dobrze ściemnia.
Mimo wszystko miała nadzieję, że nie chodzi o to drugie.
°°°
Kiedy szła ze zwieszoną głową zastanawiała się nad ostatnimi dniami. Wciąż nie mogła uwierzyć, że się uwolnili, że ktoś nareszcie o nich zadbał. Ciepłe, wygodne łóżka, świeże posiłki, profesjonalna opieka medyczna. Miała nadzieję, że ich nowi przyjaciele rzeczywiście nimi są. Jeśli zapewnią im bezpieczeństwo, nareszcie będzie mogła odpocząć. Nie będzie musiała się martwić o swoich najbliższych. Zaopiekuje się nimi, tak jak należy. Tak jak kazał Alby.
- Wszystko w porządku? - Greg przerwał na chwilę swój słowotok, spojrzał na nią spod ciemnych brwi. - Jeśli nie możesz dojść do siebie po labiryncie to w naszej ekipie mamy panią psycholog. Z chęcią ci pomoże przebrnąć przez ten trudny czas. Zapewni dyskrecję i pozwoli się wygadać.
- Dziękuję, ale nie trzeba. Daję sobie radę. Powoli godzę się z przeszłością - uniosła wzrok, uśmiechnęła się.
Patrzył na nią jakby wyczuwał fałsz w tym, co mówiła, ale po chwili jego twarz znów się rozpromieniła.
- W takim razie jestem bardzo szczęśliwy - poklepał ją delikatnie po plecach. Otworzył drzwi, które, wydawało jej się, nagle wyrosły przed nimi i zaprosił ją do środka ruchem ręki. - Kevin za chwilę przyprowadzi twoich przyjaciół, więc nie będziesz sama.
Weszła niepewnym krokiem do środka. Wewnątrz kręciło się kilka osób odzianych w lekarskie fartuchy, niektórzy z maskami na nosach. Nie zwrócili uwagi na nowych gości. Kontynuowali swoją zajmującą pracę, krzątając się wokół stolików, na których stało kilka mikroskopów, walało się mnóstwo papierów, a statywy z probówkami lekko połyskiwały w świetle jarzeniówek. To środowisko wydawało się znajome, w końcu jej mama pracowała w szpitalu. W tych kilku snach, w których ją widziała, zazwyczaj miała na sobie kitel i przewieszony przez szyję stetoskop. Zawsze zabiegana, często bardzo zmęczona, ale kochająca. Tęskniła za nią.
- Victoria, to jest doktor Jane Spolkowska - wskazał dłonią kobietę. Podeszła do nich, odrywając się od sterty dokumentów, którą chwilę wcześniej przeglądała. Lekarka wyciągnęła w jej stronę dłoń, a dziewczyna odruchowo ją uścisnęła.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...