11.

728 39 13
                                    

Wybudziła się gwałtownie, aż jej ciało podskoczyło na materacu. Dotknęła policzka, poczuła pod palcami, że jest mokry od łez. Oddychała głęboko, była wstrząśnięta i zdezorientowana. Koszmar musiał naprawdę ją przerazić, skoro płakała przez sen i do krwi wbiła paznokcie w przedramię. Cała się trzęsła, nawet nie pamiętała co takiego jej się śniło.

Już dobrze, to nieprawda. Jesteś bezpieczna, pocieszyła się.

Miała bóle mięśniowe. Paliły ją ręce i nogi. Była potwornie zmęczona, ale wiedziała, że już nie zaśnie.

W pokoju było zimno. Owinęła się kołdrą i usiadła na krześle przy biurku. Zapaliła lampkę, aż od niej odskoczyła kiedy soczysty strumień światła dopadł jej nieprzygotowane oczy. Stopniowo przyzwyczajała wzrok, w tym czasie trochę po omacku odnalazła rączkę szuflady i pociągnęła do siebie. Wyjęła z niej swój zegarek i zerknęła na wyświetlacz. Tej nocy położyła się dość wcześnie, ale to nie był powód by wybudzić się przed północą.

Miała nadzieję, że chłopaki jeszcze nie śpią, nie chciała siedzieć sama i wgapiać się w sufit. Może pójdzie do nich, choć na chwilę, choćby sprawdzić.

Ubrała bluzę, postanowiła nie zakładać butów, by nie robić hałasu. Wyciągnęła kratę, wślizgnęła się do środka. Wydawało jej się, że szyb jest ciaśniejszy niż zwykle, kręciło jej się w głowie, ale była już spokojniejsza. Nie zawróciła, uwielbiała swoje małe wycieczki, czuła odrobinę swobody, lubiła robić na przekór innym, buntować się. Wzorowy przykład dojrzewających nastolatków.

°°°

Newt zerwał się ze snu, wydawało mu się, że spada, spada i spada, a wraz z uderzeniem wybudził się. Nie cierpiał takich koszmarów, miał bardzo złe wspomnienia.

Przetarł twarz dłonią. Pozostali chrapali w najlepsze, potrafili zasypiać w każdych warunkach w mniej niż dziesięć minut i spać do późnych godzin rannych. Jemu nie było to dane, budziły go bóle w nodze, nieznośne skurcze, które towarzyszyły mu prawie każdej nocy. Przywykł do tego.

Stłumił jęknięcie kiedy jeden z nich dorwał jego łydkę. Zacisnął zęby, starał się delikatnie rozruszać mięsień. W końcu odpuściło, więc przestał się spinać. Opadł swobodnie ma materac i wlepił wzrok w ciemność nad sobą. Zastanawiał się, czy łóżko nad nim na pewno wytrzyma i Thomas nie spadnie mu na głowę, co oczywiście było absurdem. Nie miał jednak co robić, jak myśleć a to przecież wychodziło mu najlepiej. Przewertował w głowie wszystkie wydarzenia dnia, co ciekawsze dokładniej analizował i zadawał sobie pytania. Pamięć potrafiła mu czasem szwankować, starał się ją ćwiczyć. Co było na obiad? No tak, ryba. Ile osób dziś wybrał Greg? Oczywiście, pięć.

Cieszył się, że nie poszedł nikt od nich. Nie dlatego, że się bał albo coś podejrzewał. Wolał mieć ich wszystkich przy sobie. Nie wyobrażał sobie, by choć jedno mogło być daleko od pozostałych.

Coś go rozproszyło. Dziwny dźwięk, trochę znajomy. Wytężył słuch, starał się przypomnieć skąd go kojarzył. Zdawało się, że dobiegał spod łóżka...

Szyb.

Natychmiast wychylił się przez ramę, tak, że niemal dotykał czołem podłogi.

- Victoria? - wyszeptał, ale nie uzyskał odpowiedzi. Powtórzył. - Vicki?

Cisza, cisza, cisza. W ciemności dostrzegł ruch przy kracie, w oczy uderzyło go światło latarki. Dziewczyna odsunęła kratę najciszej jak potrafiła, ale nawet gdyby odrzuciła ją z hukiem żaden z paniczów by się nie obudził.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz