Syrena zawyła jak ugodzone w pierś zwierzę. Poczuła jej dźwięk w klatce piersiowej, dłonie zaczęły jej się nienaturalnie pocić i trząść. Próbowała wziąć się w garść. Musieli się wydostać. Musieli uciec.
Biegli korytarzem, w uszach dzwonił jazgot alarmu. Hal zdołał się całkiem rozbudzić, biegł blisko jej boku, nie odstępowała go na krok.
Nie wiedzieli, dokąd biec. Nie znali drogi, gnali na oślep kierując się jedynie domysłami Arisa. Mijali pracowników, zaszokowanych ich obecnością. Nikt nie ośmielił się ich zatrzymać, nie kiedy Victoria z ognikami w oczach ściskała w obu dłoniach noże.Zza zakrętu wypadł strażnik uzbrojony po zęby. Gwałtownie się zatrzymali, obie strony były w szoku.
- Tędy! - wydarł się Thomas, reszta podchwyciła i ruszyła za nim w pusty korytarz, który zakręcał, wił się i rozgałęział. Nagle Minho zatrzymał się, Victoria pociągnęła go za rękę, bo wiedziała, że za chwilę zza ściany wybiegnie ścigający ich mężczyzna. Chłopak jednak wyrwał się, odwrócił i zaszarżował w stronę, z której biegli. W momencie, w którym strażnik wybiegł mu na spotkanie, ten wpadł na niego, pchając na ścianę. Odbił się od niej głową i padł nieprzytomny.
Otworzyli usta, wyglądali jak niezbyt mądre ryby. Minho natychmiast wyrwał nieprzytomnemu broń. Przetrząsał kieszenie w poszukiwaniu innych przydatnych przedmiotów.
- Spadamy Hulk. - Newt klepnął go w plecy. Zerwali się do dalszego biegu.
Korytarze wciąż dudniły nieznośnym dźwiękiem. Mieszał się z okrzykami Arisa i pośpieszaniem Victorii. Każdy zakręt był niebezpieczny, każdy stawiany krok cięższy i głośniejszy od poprzedniego.
Przypomniał jej się bieg, który odbyli nie tak dawno. Znów czuła strach, znowu uciekali. Tym razem chciała uciec naprawdę, choć na moment uwolnić się od Dreszczu.
Gdy biegła, mogła przysiąc, zobaczyła Alby'iego. Tuż przy niej, prawie złapała go za rękę. Nic nie powiedział, tylko się uśmiechał i ruchem dłoni pospieszył ją nim rozpłynął się przed oczami. Nie mogła dopuścić do stracenia kogoś w tej ucieczce. Nie popełni żadnego błędu, to sobie obiecała.- Szybciej, szybciej, chyba wiem gdzie jesteśmy! - Aris krzyknął, po czym spojrzał w sufit. Victoria wyśledziła jego wzrok. Minęli kratę szybu wentylacyjnego, tuż nad ich głowami. Nawet nie mogła sobie wyobrazić jak świetną pamięć posiadał chłopak. Jak długo musiał łazić po tych tunelach? Nie chciała wiedzieć. Już i tak za bardzo obwiniała się za uśpioną czujność. Aris wyczuł ich wcześniej, jeśli wyjdą z tego cało, nie będzie wiedziała jak mu dziękować.
Korytarz się kończył, lecz nie wpadli w ślepy zaułek. Drzwi automatyczne były zamknięte, a mimo to rzucili się w ich stronę.
- Victoria, karta! - wrzasnął Aris. Zmarszczyła brwi, ale wtedy sobie przypomniała.
Przetrząsała kieszenie. Drżące dłonie nie ułatwiały zadania, dlatego klnąc pod nosem, siłowała się ze swoją kurtką. Kiedy znalazła mały plasticzek niemal pisnęła ze szczęścia. Wetknęła go w dłoń chłopaka, który także cały się trząsł. Przesunął po czytniku.
Brak dostępu.
Wciągnęli głośno powietrze. Aris wpadł w panikę. Przesunął kolejny raz, następny, ledwo mógł utrzymać kartę w palcach. Drzwi jednak wciąż odmawiały współpracy.
- Victoria!
Odwróciła się. Miała załzawione oczy ze strachu i stresu. Zakrztusiła się powietrzem.
Gregory stał na końcu korytarza. Dwóch strażników mierzyło do nich z broni, choć dostali jasny rozkaz nie otwierania ognia dopóki nie otrzymają takiego polecenia.
Dziewczyna wyrwała miotacz z rąk Minho, podeszła bliżej.
CZYTASZ
|THE UNSTOPPABLE|
FanfictionŚwiat okazał się inny. Był trudny, zmieniony i przerażający. Nie tego się spodziewali. Demony wcale nie zniknęły. Wciąż ich prześladują, są za nimi, zaledwie kilka kroków dalej. Nie odpuszczą. Pożoga, susza i żar lejący się z nieba próbują odebrać...