25.

517 31 7
                                    

W pokoju było przerażająco ciemno. Tylko kilka słabych promieni wpadało przez szyby zasłoniętych okien, więc podeszła do nich i rozsunęła stare, brudne firany. Kurz zakręcił się w powietrzu i wleciał jej do płuc powodując odruch kaszlu.

Wzięła się pod boki i rozejrzała. Chłopcy spali, widać, że byli bardzo zmęczeni. Zmarszczyła jednak brwi uświadamiając sobie, że nie ma nikogo na warcie. Stawiając cichutkie kroki, wyszła z pomieszczenia, by poszukać przyjaciół, którzy mieli ich pilnować.

Potarła ramiona, chłód bardzo im doskwierał. Po drodze opatuliła się swoją kurtką.

Poczuła ulgę, kiedy zobaczyła Minho i Newta siedzących we wnęce stanowiącej drzwi. Byli odwróceni do niej plecami. Chyba bardzo skupili się na obserwowaniu, bo nie słyszeli jej kroków. Może stawiała je nawet za cicho jak na samą siebie, dlatego postanowiła specjalnie zastukać podeszwami butów tak, by ostrzec ich o swoim nadejściu i nie wystraszyć za bardzo. Dźwięk jaki wydały w tej gęstej ciszy zdawał się mieć wartość tysiąca decybeli, ale chłopcy nawet nie drgnęli. Wciąż siedzieli wpatrzeni w horyzont.

Przysnęli, pomyślała, kręcąc głową rozbawiona.

Podeszła bliżej, przykucnęła za ich plecami. Dotknęła ramienia Minho, delikatnie nim potrząsnęła, ale wciąż nie było reakcji. Stuknęła Newta w bark, ale i on zdawał się tego nie czuć.

- Minho, Newt - wyszeptała, a kiedy to ich nie obudziło, zmarszczyła brwi. Może udawali, żeby ją wystraszyć. - Hej, pobudka. Minho, nie udawaj.

Pociągnęła Azjatę tak, by odwrócić go w swoją stronę. Odskoczyła, przerażona tym, co zobaczyła. Upadła na podłogę.

Patrzyła na nią umęczona twarz o całkiem czarnych gałkach ocznych, z których wypływała krew. Biała skóra naznaczona była drobnymi sieciami wystających naczyń krwionośnych. Widziała, jak pulsuje w nich krew, jak przepływa po twarzy, by wylać się spod powiek i z ust.

- Minho. - Zachłysnęła się powietrzem. - Newt. Newt, obudź się - wydusiła na jednym wydechu. Bała się.

Blondyn w końcu zareagował na swoje imię, ale kiedy się odwrócił, strach już całkowicie ścisnął jej żołądek i serce. Wyglądał jeszcze gorzej niż Azjata. Znad brwi zwisał mu kawałek oderwanej, krwawiącej skóry. Długie włosy były całkowicie splątane i rozrzucone na wszystkie strony. Lewy policzek i fragment szyi znaczyły ślady po paznokciach, zupełnie jakby w akcie desperacji chciał zdrapać sobie twarz.

- Nie. To niemożliwe. - Łzy stanęły jej w oczach. Nie oni. Nie jej przyjaciele.

Bez słowa podnieśli się ze swoich miejsc i stanęli nad nią. Instynktownie zaczęła się odsuwać.

- Dokąd uciekasz? - Ochrypły głos Minho sprawił, że zamarła. - Chcesz nas tu zostawić samych, na pewną śmierć? Poddajesz się? Dasz nam umrzeć?

- Nie. Nigdy bym tego nie zrobiła, Minho - wydusiła przez łzy. - Przecież wiesz, że was kocham.

- Dlaczego nas tu zabrałaś? - Newt usiadł przed nią. - Nie kochasz nas, myślisz tylko o sobie. To wszystko twoja wina.

Zakaszlał w dłoń, a krew obryzgała mu palce. Otworzyła usta, zabrakło jej powietrza.

- Nie chciałam. Przepraszam. - Znowu przesuwała się w tył. - Odkręcę to jakoś. Obiecuję.

Uderzyła plecami w przeszkodę. Sprawdziła co nią było i niemal krzyknęła.

Thomas stał nad nią, obok Hal i Patelniak. Wszyscy chorzy na Pożogę, wszyscy tak samo zniszczeni jak potwory z galerii.

|THE UNSTOPPABLE| Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz