chapter 54

319 26 11
                                    

Pov: Haru Ozuru

Spojrzałem na łóżko.

- K-Kaoru..?- nagle znowu się rozpłakałem

-E-Ej  zamiast beczeć jak małe dziecko podzielił byś się ze mną-

Ignorując go mocno go przytuliłem

-H-Haru  ś-ściskasz m-mnie- słysząc to lekko poluzowałem uścisk

- um.. więc gdzie jesteśmy?- spytał niepewnie

- n-nie pamiętasz?- spytałem

- pamiętam tyle że... Spadaliśmy.. nic ci nie jest?!-

-KUŹWA KTO TU LEŻY NA ŁÓŻKU SZPITALNYM?! - Kaoru gdy byliśmy sam na sam nigdy nie martwił się o siebie, zirytowało mnie to, ale trochę przesadziłem-

-na pacjentów się nie podnosi głosu- zaśmiał się. Jednak mi nie było do śmiechu..

-czy ty nie rozumiesz w jakiej sytuacji jesteś?- zapytałem go już łagodniej

-no proszę, oświeć mnie-

Widziałem że znowu robi sobie żarty, ale przypominając sobie o wszystkim w moich oczach ukazała się następna fala płaczu.

- n-nie płacz, przecież żyje- chłopak złapał mnie za rękę próbując usiąść- ngh..-

-Nie przemęczaj się- mruknąłem

-wcale się nie przemęczam-

-um... Haru?- spytał trochę ciszej chłopak, na jego twarzy był lekki rumieniec.

-Tak?-

- przeczytałeś ten list który został tam na dachu?-

-oh no tak chciałeś mi coś wtedy powiedzieć,nie przeczytałem ale teraz możesz mi powiedzieć osobiście!-

-ejj no tak nie ma zabawy, przeczytaj tamten liist-

-nie mam go przyy sobiee-

-to po nieeego pójdź-

-nie chcee cię zostawiać-

- no przecież nie umieraaam czuję się super-

Spojrzałem na pielęgniarkę.

-R-Racja... J-J-Jego s-stan j-jest s-stabilny..-

-widzisz? Możesz już iść-

Pożegnałem się z chłopakiem i wyszedłem.

Pov: Shuichi Saihara

Od czasu kiedy Ouma-kun wyszedł, minęło dość sporo czasu. Zaczynałem się martwić, powinienem tam pójść?

Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Byłem pewny że to Kokichi więc szybko pobiegłem mu otworzyć.

Nie byłem w błędzie. Jednak coś przykuło moją uwagę. Chłopak trzymał się za swoje lewe oko.

- wszytko w porządku?- spytałem wpuszczając go do środka.

-mhm-

- jak widzę matka zdięła ci obroże- uśmiechnąłem się, lecz coś dalej nie dawało mi spokoju.

-umm... Shumai?- odezwał się

-tak?-

- erm.. opatszysz mi.. to?- chłopak zdjął rękę że swojego oka... Jednak to co tam zobaczyłem..

-K-Kokichi?!-

- no weź.. pośpiesz Downa, to mnie trochę boli-

Pod ręką była masa krwi i... Białe oko... nie było tęczówki..

-...- bez zbędnego słowa pobiegłem do kuchni po apteczkę i zacząłem opatrywać jego oko.

- m-mogę zapytać dlacze--

-nie-

Po chwili Ouma się uśmiechnął

-nehehe mój kochany Saihara się o mnie martwiii-

-wiesz wróciłeś do domu z masakrowanym oku i się dziwisz-

-ale powinieneś się cieszyć booo już nie mam tego i mogę tu zostać do końca swojego życiaaa-

- jesteś głodny?-

-masz pante?-

Jakiej ja się spodziewałem odpowiedzi.

-zrobię tosty- zignorowałem go i poszedłem do kuchni.

Podczas gdy tosty się zapiekały, ja przeglądałam jakieś portale społecznościowe.

Po chwili tosty były gotowe. Biorąc je, przy okazji wyciągałem z szafki jedną pante i poszłedłem do salonu.

Podszedłem do Oumy, lecz ten już zasnął. Odłożyłem jedzenie na stół i podniosłem chłopaka niczym panną młodą i zanosiłem go do jego łóżka.

Zjadłem koalicję, poszedłem się szybko umyć i sam też położyłem się spać.

-------------------------------------------
496 słów

Inny wymiar// Saiouma, Oumasai//[ZAKOŃCZENIE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz