12

657 67 25
                                    

Pov.George

Obudził mnie głośny hałas dobiegający z szafki nocnej. Drażniący odgłos nie dawał spokoju przez co się rozbudziłem. 

-Co to jest!?- wykrzyczałem opatulając głowę miękką poduszką. Clay zerwany ze snu wyłączył źródło głośnego hałasu.- Budzik, musimy się zbierać na rozpoczęcie roku szkolnego.- oznajmił wstając.

-Ja nic nie musze.- opowiedziałem przewracając się na drugi bok.

-Wstawaj bo się spóźnimy.- nadal próbował wyciągnąć mnie z łóżka.

-Nigdzie z tobą nie idę.- powiedziałem coś czego jednak chyba nie chciałem mówić na głos. Poczułem, że chłopak usiada na łóżku za moimi plecami i głośno westchnął.

-Rok temu, kiedy byłem tutaj nowy poznałem Sarę. Na początku zachowywałem się źle w stosunku do niej. Raz nazwała mnie "Typowym rozwydrzonym bogaczem" i miała racje. W pierwszym semestrze pojechaliśmy grupami na spływ kajakowy. Mieliśmy tam wypadek, w którym ją uratowałem przed utonięciem. Prawie prąd ją porwał lecz jakimś cudem w ostatniej chwili ją złapałem. Po tym zdarzeniu zaczęliśmy częściej rozmawiać i się polubiliśmy. W tamtym czasie miałem częściowo problemy z agresją, a ona mi pomogła. Dzięki niej mam teraz większą władze nad emocjami, jeśli mogę to tak to ująć. A potem..

-A potem wydarzyła się impreza i przedawkowała?- obróciłem się w jego stronę.

-Tak... Alex wtedy przyniósł jakiś lewy towar, wszyscy to braliśmy ale on wzięła tego za dużo. Do końca życia będzie mnie to prześladować, że jej nie przypilnowałem.

-To nie twoja wina.- usiadłem obok niego. Chłopak odwrócił głowę w moją stronę, widziałem jego smutną twarz, która wpatrywała się we mnie. Cieszyłem się, że powiedział mi prawdę, której się obawiał.

-Niech Ci będzie, idź się ubrać a ja pójdę po tobie i razem pójdziemy na rozpoczęcie.- po moich słowach na twarzy chłopaka zawidniał lekki uśmiech.

Clay wyszedł z toalet, ubrany w bardzo elegancką, koszulę z krawatem i czarnymi spodniami. Widząc w co jest ubrany stwierdziłem, że też muszę się jakoś wystroić i nie mogę się odróżniać od reszty galowo ubranych ludzi na rozpoczęciu. Zabrałem z szafy bieliznę skarpetki, białą koszulę bez żadnych pognieceń i granatowe eleganckie spodnie. Idąc do łazienki przypomniałem sobie, że nie mam krawata.

-Clay?

-Tak.- po chwili oderwania się od swoich zamyśli odpowiedział.

-Masz może drugi krawat?- zapytałem.

-Pewnie jakiś znajdę.- podszedł do swojej szafy i otworzył jedne drzwiczki, po czym jedną szafkę z dołu. Chwilę przeszukiwał między ubraniami i innymi rzeczami.- Mam- oznajmił wyciągając długi krawat. Kucając na podłodze w tej samej pozycji co szukał rzeczy w szafce, podał mi dodatek do ubioru.

 Zabierając od niego kawałek materiału ruszyłem do pomieszczenia obok, położyłem wszystkie zabrane ubrania na kiblu i podszedłem do umywalki. Biorąc do ręki szczoteczkę z kubka, nałożyłem na nią pojedynczą warstwę pasty i opłukałem pod wodą. Myjąc zęby spojrzałem w lustro przed sobą. Miałem na twarzy pojedyncze zadrapanie, którego wczoraj nie zauważyłem. Z rysy zrobił się cienki strupek, który nie bolał po dotknięciu. Pewnie po wczorajszym zdarzeniu zostało mi małe uszkodzenie na ciele. Po zakończeniu fluoryzacji przemyłem twarz wodą i zabrałem się do przebrania na uroczystość. Ściągnąłem piżamę, ubrałem skarpetki i zmieniłem bieliznę, za to starą wrzuciłem do kosza. Potem założyłem spodnie i koszulę, którą zapiąłem na wszystkie guziki. Przyglądając się w lustrze czy wszystko ładnie leży, wziąłem do ręki krawat i założyłem go na swoją szyję. Po stwierdzeniu, że jestem gotowy na wyjście otworzyłem drzwi łazienki. Wchodząc z powrotem do pokoju, gdzie był chłopak zastałem go siedzącego na łóżku i zakładającego czarne, wypolerowane buty. Odłożyłem piżamę na właściwe miejsce i zabrałem swoje buty, które szybko założyłem. Dając znak chłopakowi, ze jestem gotowy wspólnie podobnie ubrani wyszliśmy z pokoju. Kierując się na szybkie śniadanie przypomniałem sobie słowa, które wczoraj słyszałem, "Nic się nie zmieniłeś, stary Dream powraca!". Czy to ma coś wspólnego ze Sarą i jego agresją?

Wchodziliśmy już na stołówkę pełną ludzi ubranych w czarno- białą odzież, pierwsze co zobaczyłem to oczywiście grupkę Claya. Siedzieli ledwo żywi przy jednym dużym stole, lekko zaspani dzióbali widelcem coś w talerzach z porcją jedzenia.

-Stój za mną i nie odchodź.- zwrócił się do mnie dostrzegając te same osoby co ja. Zatrzymał mnie ręką i zwrócił wzrok z chłopaków na mnie.

-A co ja jestem? Nie musisz mnie kryć.- powiedziałem oburzony odpychając jego rękę, wyszedłem przed chłopaka w stronę kolejki po jedzenie. Stałem oczekując po śniadanie, kiedy poczułem, że ktoś za mną stoi.

-Mówiłem Ci coś.- powiedział cicho Clay. Ciarki przeszły po całym moim ciele myślałem, że to ktoś inny.

- Weź! Po co się tak skradasz?!

-Masz się ze mną trzymać, zrozumiałeś?- złapał mnie za nadgarstek, przez to delikatnie się przestraszyłem.

-To ja pozwalam Ci na odbudowanie zaufania, ale nie masz być moim ochroniarzem- wyrwałem się z sideł blondyna, na co wyższy przewrócił oczami. Wraz z chłopakiem stojąc dalej w kolejce, dostaliśmy swoją porcje jedzenia. Mieliśmy odchodzić kiedy ktoś zablokował nam drogę...

-Cześć chłopaki- staną przed nami Nick.

-Czego chcesz?- odezwał się niemiłym tonem Clay.

-Przeprosić za wczoraj.- mówił patrząc się na wyższego.

-To nie mi należą się przeprosiny.- wskazał na mnie.

-Przepraszam..- ledwo żywy powiedział w moją stronę i odszedł.

Podczas jedzenia nie odbyło się bez problemów z strony Alexa. Rzucał się do Claya, natomiast reszta chłopaków, która wczoraj mnie porwała tak samo jak Sapnap przeprosiła. Tłumaczyli się, że to tradycja, która poszła za daleko pod wpływem alkoholu.

Najedzeni wyszliśmy z stołówki i udaliśmy się w miejsce rozpoczęcia roku szkolnego. Na sali było dużo osób, a całe miejsce nie było jakoś bardzo przyozdobione na dzisiejszy dzień. Chwila rozmowy dyrektora i nauczycieli, którzy życzyli nam dobrego roku szkolnego i miłej współpracy zakończyła spotkanie. Po wszystkich przemówieniach mieliśmy wolne i od jutra mieliśmy zacząć normalnie zajęcia. Wróciliśmy do pokoju tą samą droga co tu przyszliśmy. Leżeliśmy na łóżkach w ciszy. Rozmyślałem co mógłbym porobić przez resztę dnia.

-Tobie też nie smakuje jedzenie na stołówce?- zapytał blondyn przerywając ciszę.

-Nie przeszkadza mi, a co?

-Może zamiast tutaj iść na wczesną kolacje to przejedziemy się do knajpy?- zaproponował, przewrócił się na bok w moją stronę.

-Nie chce mi się nigdzie jechać.- stwierdziłem leniwie.

-Czyli jedziemy, bądź gotowy na dziewiętnastą.- powiedział wstając z łóżka.

-A ty gdzie idziesz?- zapytałem widząc, że chłopak ubiera buty.

-Coś załatwić, widzimy się o wyznaczonej godzinie przy głównym wejściu.- wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Co on będzie tyle załatwiał? Co ja będę robił przez tyle czasu?

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz