Pov.George
-Co robimy z tym?- zapytał Nick. Siedzieliśmy w pokoju chłopaka, rozmyślając nad planem.
Planem na Wilbura.
-Kaseta jest na miejscu, wygląda ,jakby była nieruszona.- oznajmił Karl.
-Więc dlaczego dobijał się do Georga?- zapytał Clay, wstając z krzesła. Chodził chwilę w kółko po całym pokoju, po czym się zapytał.- Czemu dałeś nam kasetę?
-Clay daj spokój.- odezwał się Sapnap.
-Nie! On z nim mieszka, a wcześniej nie trzymał się z nami. Teraz nagle nam pomaga?- podszedł bliżej do Karla. Lekko na siebie wchodzili, mierząc się nawzajem wzrokiem.
-Jesteśmy razem, teraz wiesz dlaczego nam pomaga.- wszedł pomiędzy dwóch chłopaków, blisko stojących. Clay zrezygnowany dopytywaniem, cofną się do tyłu.
-Bad na pewno chcesz się w to mieszać?- zapytał chłopak, który przed chwilą rozdzielił pozostałych.
-Na pewno.- potwierdził Darryl.
-Musimy zabrać jeszcze raz nagranie. Zrobi to jutro Karl, źle postąpiliśmy odkładając je. Nie wiemy co teraz wie Will. Kasetę dostane ja, i przekażę w odpowiednie ręce.- wszyscy zgodzili się z planem chłopaka.- Teraz szykujcie się na maraton, musimy normalnie odegrać ten dzień. Trzymajcie się dwójkami, jeśli idziecie po kinie na imprezę, nie rozdzielajcie się i bądźcie uważni.
Chłopak stał się prawdziwym dowódcą. Plan wymyślony przez niego był najlepszym pomysłem, lecz nadal gryzło mnie, że Clay nie wie o tajnym udziału jego ojca w tej sprawie.
-Bad z kim będziesz się trzymać?- zapytałem.
-Z Skeppym.
-W końcu odzywacie się do siebie.- ucieszyła mnie wieść, że chłopaki mają kontakt.
-Powiedzmy.- dodał ciszej.
-Okej możemy się rozejść, widzimy się na miejscu.- przemówił "dowódca". Wraz z Clayem wyszliśmy pierwsi, po nas Karl i Nick. Szatyn dla bezpieczeństwa swojego chłopaka, poszedł z nim do jego pokoju.
-Chcesz iść na ten maraton?- zapytałem, idąc obok chłopaka.
-Czyli jednak boisz się maratonu?
-Nie maratonu, ale osoby, która jest na wolności.- wyjaśniłem. Chłopak otworzył pokój, przepuszczając mnie w drzwiach. Zmęczony rzuciłem się na łóżko.
-Z Zorro nic Ci nie grozi.- zażartował, przykładając część swojego kostiumu do twarzy. Maska idealnie mu pasowała, podkreślała jego szmaragdowe oczy.
-Pasuje Ci.- stwierdziłem.
-Uważasz, że mogę zostać bohaterem?- wymachiwał peleryną, którą przed chwilą założył.
-Zejdź na ziemie super bohaterze.- usiadłem do siadu na łóżku.
-Przebieramy się i idziemy, maraton zaczyna się za godzinę.- oznajmił, zakładając resztę stroju.- Jeśli chcemy mieć dobre miejsca, musimy być wcześniej. Nick obiecał, jak będzie pierwszy to zajmie nam miejsca, lecz nic nie jest pewne.
-Przebranie się zajmie mi 2 minuty.- zabrałem z szafy przebraniem oraz białą koszule.
-Wezmę koce i przekąski, pewnie jeszcze na miejscu będą coś sprzedawać.
-Pójdę jeszcze do łazienki i możemy wychodzić.-powiedziałem znikając za drzwiami. Załatwiłem swoje sprawy i przebrałem się. Poprawiając złotą koronę w lustrze stwierdziłem, że jestem gotowy. Wyszedłem z łazienki, chłopak już na mnie czekał.
-Mój Królu.- ukłonił się, przepuszczając mnie w drzwiach.
Razem wyszliśmy z uczelni, kierując się do samochodu blondyna. Clay przed odpaleniem samochodu, odłożył koce oraz przekąski na tylne siedzenia. Siadając na przednim miejscu obok niego, zapiąłem pasy i ruszyliśmy.
-Byłeś już kiedyś na takim zdarzeniu?- spoglądnąłem na prowadzącego auto blondyna.
-Tak.
-Z nią?
-Tak.
-Oglądamy filmy z bagażnika czy na przednich siedzeń?- zapytałem odchodząc od tematu Sary.
-Może bagażnik nie jest za duży, ale wolałbym z niego oglądać.
-Mi pasuje.
Słuchając muzyki, zbliżaliśmy się do dużego parkingu gdzie miało odbyć się kino plenerowe. Lokalizacja była blisko plaży, przez mały lasek można było zobaczyć morze. Po rozświetlonym bilbordzie, prezentującym co dziś będzie grane dowiedziałem się, że puszczą z trzech filmów Laleczkę Chucky. Wjechaliśmy na mało zapełniony parking, przed wjazdem zapłaciliśmy za wstęp. Byliśmy dużo przed czasem, zostało jeszcze około 30 minut. Na samym przodzie przy ekranie, nie było wolnych miejsc. Dopiero trzeci rząd miał jedno wolne miejsce, które zajęliśmy. Po wyjściu z auta rozprostowałem nogi, a Clay zabrał rzeczy z tyłu. Zaparkował tyłem samochodu do ekranu, abyśmy mogli usiąść w bagażniku. Teraz do mnie doszło, że mogliśmy złożyć dach Kabrioletu i oglądać od przodu. Lecz skoro chłopakowi podoba się inaczej, to niech tak zostanie.
-Kto w listopadzie wymyśla kino w plenerze?
-I tak się udało bo jest jeden z cieplejszych dni w tygodniu. Poza tym mamy grube koce i kurtki, to powinno wystarczyć, na to jeszcze cudowne peleryny.- odparłem, pomagajac blondynowi przygotować bagażnik do oglądania.
-Chyba może być.- stwierdził, patrząc na miejsce gdzie będziemy siedzieć.
Razem siadając w przygotowanym bagażniku, opatuliliśmy się kocami. Ściągnąłem kurtkę zostając w bluzce i pelerynie. Chłopak otworzył kupny popcorn i ułoży go miedzy nami, aby każdy miał do niego dostęp.
-Chłopaki przyjechali- wychylił się.- będą kilka rzędów za nami.
-Zostało 5 minut.- spojrzałem na zegarek.
-Napisy początkowe już puszczają.- ułożył się wygodniej opierając się o ścianę wewnętrzną auta.
Leżąc obok siebie i zajadając się słodyczami oglądaliśmy horrory. Pierwszy film nie był tak straszny jak drugi. Odcinanie kończyn, lejąca się krew, "jump scary" co sekundę prowadzące do zawału. Miał rację, boje się jak jakieś dziecko.
-Nie idź tam! Uciekaj!- krytykowałem ruchy głównej postaci horroru. Czarna zamaskowana postać, która znienacka zaatakowała dziewczynę, przestraszyła mnie bardziej niż aktorkę w filmie.
-Ktoś tu się boi.- spojrzał na mnie.
-Ona jest głupia! Czemu nie ucieka!?- wskazałem ręką na ekran.
-To tylko film.
-Uciekaj! AAAAA!- zamaskowana postać spektakularnie zabiła dziewczynę. Strach jaki napędziła mi obecna scena, spowodowało, że wtuliłem się w tors blondyna.
-Jesteś pewny, że dalej chcesz to oglądać.- patrzył na mnie przestraszonego, wtulającego się w jego ciało.
-Dam radę.- spojrzałem w górę, gdzie chłopak trzymał nade mną głowę. Jego oczy spotkały się z moimi. Czarna maska zakrywająca pół twarzy, tak bardzo podkreślała jego piękne oczy. Ciepłe spojrzenie, które zatapiał w moich oczach, rozpuszczało mnie od środka. Coś mnie ciągnęło do niego, nie chciałem się od niego oderwać. Wcześniej wiele razy patrzyłem w jego omamiające ślepia, lecz teraz działał na mnie inaczej. Wpatrując się w nie czułem, jakbym podziwiał największe dzieło malarza na świecie. Barwy tworzące najpiękniejszy obraz, pod każdym kątem. Subtelne dociągnięcia, blendowanie farb, wszystko było perfekcyjne. Delikatnie sięgnąłem za tył głowy chłopaka, aby odwiązać czarną maskę. Przeszkodził mi w tym, łapiąc mnie za nadgarstek, opierając nasze złączone ręce o ścianę auta. Nie odrywaliśmy od siebie wzroku, sięgaliśmy coraz głębiej w swoje oczy. Jego wzrok zjechał na moje usta, powoli się zbliżał, do momentu kiedy nasze czoła się złączyły. Poczułem ciepły oddech chłopaka na swojej skórze.
-Clay...
-Nie teraz...- prawie złączył nasze usta.
CZYTASZ
Undergraduate || Dreamnotfound
FanfictionGeorge z przyczyn osobistych przepisuje się na drugi rok studiów, do jednej z najlepszych uczelni w Anglii. Dover- miasto, w którym spędzi swoje najbliższe lata życia oraz rozpocznie nowy rozdział. Chłopak stara się w internacie o pokój jednoosobowy...