40

380 46 29
                                    

Pov. George

Drzwi sali otworzyły się, a na wózku wjechał mój wyczekiwany chłopak. Ubrany był w długą koszulę w kropki. Ku mojemu zdziwieniu twarz blondyna wyglądała inaczej niż w moim śnie. Odetchnąłem z ulgą, że koszmar się nie spełnił. 

—George!— szczęśliwy zareagował na mój widok. Podjechał do szpitalnego łóżka obok mnie. Ostrożnie wszedł na nie i została mu podpięta aparatura medyczna przez pielęgniarkę. Kiedy kobieta wyszła z pomieszczenia od razu zerwałem się z łóżka i podbiegłem do chłopaka. Ściągnąłem uprzykrzającą maskę i pociągnąłem za sobą kable podpięte do mnie. Ograniczały mi w pewnym stopniu dostęp do chłopaka, lecz nie było to dla mnie wyzwanie. Będąc przy nim złapałem jego policzek, ściągnąłem maskę z jego twarzy i namiętnie pocałowałem jego usta. Clay położył dłoń na mojej twarzy, przez co dostrzegłem bandaże na jego ręce.

—Cieszę się, że nic Ci nie jest.— oderwałem się od jego ust.

—Oprócz złamanej nogi i poparzonej skóry wszystko jest okej.— zaśmiał się.

—Cześć.— podszedł do nas Nick z Karlem.

—Hej chłopaki.— przywitał się Clay.

—Wam to zawsze musi się coś przydarzyć.— uścisnął dłoń z blondynem.—Jak się czujesz?

—Wiedząc, że Georgowi nic nie jest.— spojrzał na mnie.— Lepiej.

—Najważniejsze, że uszliście z życiem.— stwierdził Karl.

—Widzę, że wszyscy są.— w drzwiach stanęła ta sama kobieta, która była przy moim obudzeniu.—A więc możemy przystąpić do zeznań- za nią stał mundurowy. Razem weszli do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi. Irytowała mnie swoim istnieniem, chłopacy również nie byli uradowani na jej widok. Usiadłem na łóżku obok swojego chłopaka, Karl i Nick usiedli na krzesłach obok nas.

—Jak znaleźliście się w bibliotece, z własnej woli czy ktoś was tam zaciągnął?

—Pierwszy ja wyszedłem z imprezy, potem doszedł do mnie Clay. Zaczęliśmy tańczyć do grającego gramofonu. Kiedy chcieliśmy wyjść z biblioteki, poczułem dym, a potem dostrzegłem ogień.

—Ktoś was tam zamknął?

—Tak.— krótko odpowiedzieliśmy razem.

—Słyszeliście jakieś podejrzane dźwięki, bądź widzieliście sprawcę?— padło kolejne pytanie.

—To był Wilbur. Słyszałem za drzwiami jego głos. Wypowiedział swoje charakterystyczne zdanie- spojrzałem na Claya.

—Jakie?— zapytał mundurowy.

"This'll be the day that I die" odpowiedział blondyn opatulając mnie jedna dłonią. Po ciele przeszły mi ciarki kiedy usłyszałem cytat.

—Jak uciekliście stamtąd?— zadała kolejne pytanie notując coś w notesie.

—Clay znalazł ukryte drzwi za jednym z regałów. Odsunęliśmy przejście i wtedy spadła belka.

—Znaleźliście starą piwnicę i uciekliście przez okno?— dokończyła plan wydarzeń. Pokiwaliśmy na tak.

—Koniec twoich pytań. Jakim cudem Will dostał się do uniwersytetu?!— zacząłem niemiłym głosem, wręcz rzucałem się do kobiety.— Pomimo ochroniarzy dostał się do środka. Miałem przeczucie, że od kilku dni jestem śledzony. On nie był tylko na uniwersytecie w dzień pożaru, był tam cały czas.— złączyłem fakty.

—Teraz też może tu być.— stwierdził Nick z założonymi rękoma.

—Przyślij dwóch pod drzwi.— rozkazała mundurowemu.

—Nie chce żadnej policji, nic nie robicie!— opanowałem się od wstania z łóżka, za ramie przytrzymał mnie blondyn.— Sam to skończę.

—Zgłupiałeś?— zakpiła.— Jesteście po otruciu i chcecie stawić mu czoła? 

—On dziś po nas przyjdzie. Nie udało mu się nas zabić za pierwszym razem ani za drugim...

—Do trzech razy sztuka.— dokończył moją wypowiedź Clay.

—Skąd wiecie, ze akurat dziś zaatakuje?— odezwał się policjant.

—Przeczucie.— stwierdziłem.

—Jaki macie plan?— zapytał starszy mężczyzna.

—Wystawimy się na świeczniku, poczekamy na niego.— wymyśliłem na szybko.

—Skąd wiesz czym zaatakuje? Co zrobisz kiedy będzie miał pistolet?— nie przemyślałem tej opcji.— Postawimy ludzi na uniwersytecie, przy wejściu do szpitala, oraz dwóch przy drzwiach od waszej sali. Sama spędzę tą noc na parkingu w aucie, będę miała wszystko pod kontrolą.

Kobieta widząc po mojej twarzy, że nie mam już nic do powiedzenia wyszła z pomieszczenia. Wzrokiem odprowadziłem mundurowego do wyjścia. Spoglądnął na nas ostatni raz, po czym zamkną drzwi. Czując się tak bezsilnie opadłem na łóżko obok Claya. Chłopak spuścił głowę w dół. Co mam zrobić w tej sytuacji? On dziś przyjdzie, a ja jestem bezsilny... Jak mam się obronić? Policja nie jest w stanie nas uchronić przed nim. Co mam zrobić?!

—Zostaniemy dziś na noc z wami.— stwierdził Nick.

—Za kilka dni są święta, jedźcie do rodziny jak najdalej stąd.— odrzekł Clay podnosząc głowę do góry.-Tak będzie najbezpieczniej.

—On chce zabić wszystkich. Nie tylko was.— odezwał się Karl.

—My jesteśmy pierwsi w kolejce, wy za to macie szanse uciec. Dziś kiedy przyjdzie po nas zajmiemy się nim. Nie wiem jak, ale dziś będzie koniec tego szaleństwa- mówiłem.

—Czuję się jakby była to nasza ostatnia rozmowa...— powiedział cicho blondyn.

—Zobaczymy się jeszcze.— Nick położył rękę na ramieniu smutnego chłopaka.

—Idźcie już, zobaczymy się jeszcze.— powiedziałem bez nadziei w moje słowa. Chłopaki pożegnali się i nie chętnie opuścili pomieszczenie.



Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz