32

459 48 21
                                    

Pov.Clay

-Dzisiaj już wychodzisz.- powiedziałem szczęśliwy wchodząc do pomieszczenia.

-Brzmi to jakbym wychodził z więzienia.- stwierdził siedzący brunet na łóżku.

-Cześć.- podszedłem do chłopaka.

-Hej.- odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Cieszył mnie widok chłopaka, który o własnych siłach siedział zdrowy i uśmiechnięty.

-Dobrze się czujesz?- zapytałem.

-Od dawna.- wstał do pionu.

-To dobrze.. Masz już wszystko spakowane?

-Raczej tak, chyba nie przeoczyłem niczego.- odpowiedział rozglądając się po sali.

-Sprawdzę jeszcze.- przeszedłem się po małym pomieszczeniu. Zbadałem każdy kąt, szafkę i miejsce pod łóżkiem.- Wiedziałem, zapomniałbyś tego.- w ręce trzymałem odtwarzacz muzyki.

-Był pod łóżkiem?- zapytał zdziwiony odbierając ode mnie przedmiot.

-Tak. Co on tam robił?

-Musiał mi spać podczas snu.- wyjaśnił chowając Walkmana do torby.

-Zasypiasz z włączoną muzyką?

-Tak... Trudno mi zasnąć.

-Masz koszmary?- widziałem jak uśmiech chłopaka schodzi z twarzy. Pokiwał głową na tak.- Od kiedy?

-Odkąd się obudziłem po operacji- westchnął siadając na łóżku.- Ten sam sen noc w noc. Budzę się w ciemnym miejscu, w pierwszych sekundach nic nie widzę. Czuje jedynie roztapiające się podłoże pod nogami i chłodny wiatr- zatopił się w opowiadanie swojego koszmaru.- Po czasie przechodzą chmury i dociera do mnie światło księżyca, oświetlając teren. Jestem na plaży, widzę leżącą posturę człowieka. Kiedy chcę do niej podejść słyszę śpiew za swoimi plecami. Obracam się, lecz nikogo nie widzę. Docierają do mnie głosy.

-To on?- przerwałem mu.

-Tak.- smutno spojrzał na mnie.- Jestem cały z krwi, w ręce trzymam nóż. On obwinia mnie za to. Ja tego nie zrobiłem, nie zabiłem nikogo!- chłopak stracił kontrole. Podszedłem do niego opatulając go rękoma. Zamknąłem go w kojącym uścisku. Jedną ręką gładziłem głowę próbując go uspokoić. Delikatnie kołysałem nas do momentu, aż chłopak się uspokoił.

-Za kogo śmierć Cię obwinia?

-W śnie zabijam Ciebie.- spojrzał na mnie pustym wzrokiem.

-Spokojnie to tylko sen, jesteś przewrażliwiony. Już wracamy do domu, rozumiesz? Będziemy razem i nic nam się nie stanie.- odsunąłem go od siebie aby spojrzał mi w oczy. Pokiwał głową przecierając nos ręką.- Zabierzmy torbę i chodźmy stąd.

Razem z Georgem zabierając jego rzeczy, wyszliśmy z sali. Spędził tu dwa tygodnie sam. Przyjeżdżałem do niego codziennie, spędzałem po kilkanaście godzin na rozmowie z nim. Dostarczałem mu rozrywki, aby czas spędzony tutaj zleciał mu jak najszybciej. Najwidoczniej nic to nie dało. Wiedziałem, aby zostawać z nim na noc. Koszmary w których się uwięził, wpłynęły mu na trzeźwe myślenie.

Podeszliśmy do recepcji aby wymeldować chłopaka. Wyszliśmy przed główne wejście szpitala. Pierwszy kierowałem się do auta. Chłopak za mną zatrzymał się, odwróciłem się w jego stronę aby zobaczyć co jest tego przyczyną. On po prostu stał z głową odchyloną z zamkniętymi oczami. Głęboko oddychał z uśmiechem na twarzy.

-Co robisz?- zapytałem śmiejąc się z jego pozycji.

-Nigdy do tej pory nie cieszyłem się tak świeżym powietrzem.

-Jeszcze zdążysz się nacieszyć. Chodź musimy jechać.

-Po co się tak śpieszyć?- oderwał się z miejsca.

Doszedłem do mojego auta. Otworzyłem chłopakowi drzwi samochodu. Po jego wejściu zamknąłem je za nim i wsiadłem ze swojej strony. Odpaliłem silnik samochodu i ruszyłem w stronę uniwersytetu.

-Jesteśmy na miejscu.- oznajmiłem wyłączając silnik.

Wyszliśmy razem z samochodu. Kierowaliśmy się do wejścia budynku, w którym stała para ochroniarzy.

-I tak pilnują od dwóch tygodni?- zapytał spoglądając na mnie.

-Tak, jeszcze jest kilku w szkole.- weszliśmy do uniwersytetu.

-Czemu tam idziesz? Nie mieliśmy iść do pokoju?- zauważył, że kieruje nas w inne miejsce.

-Muszę coś załatwić.- byliśmy przed drzwiami Clubu. Otworzyłem wejście tuż przed chłopakiem. Z pomieszczenia dobiegły okrzyki powitalne.- Witaj w domu!

-Woww dziękuję.- powiedział szczęśliwy George widząc ile osób zebrało się na powitanie chłopaka. Razem weszliśmy do pomieszczenia.

Wszyscy po kolei witali chłopaka. Nick, Darryl, Zak, Karl, Niki, Kylie, Jack i nawet w kącie krył się Alex.

-Mówiłem, że wypijemy jak wyjdziesz.- przywitał się Nick z szampanem w ręce.

-Cześć.- przywitał się z chłopakiem.

-Nie wiem czy możesz pić.- zwróciłem się do Georga.

-Nic mi się nie stanie.- oznajmił siadając przy stoliku z innymi.

Nick otworzył szampana i zaczął polewać. Nie wszyscy chcieli pić w tym ja. Tylko kilka osób skorzystało. Georg chętnie skosztował trunku. Nick wzniósł toast za zdrowie chłopaka i kameralna impreza się zaczęła.

Zajadaliśmy się przyniesionymi przekąskami. Miła atmosfer otaczała nas godzinami. Siedzieliśmy wszyscy zgrani rozmawiając i się śmiejąc. Lecz wszystko ma swój koniec. Dochodziła późna pora, zaczęliśmy powoli się rozchodzić. Pierwsi odeszli Nick i Karl, po nich pożegnałem się z resztą i wyszedłem z Georgem. Chłopak z dobry humorem szedł przed siebie do naszego pokoju. Dochodząc pod nasze drzwi, włożyłem klucz do zamku.

-Zapraszam.- przepuściłem niższego.

-Jak dobrze! W końcu w swoich progach!- walnął się na swoje łóżko.- Przyjemnie... Spokój i cisza, zero pikania urządzeń medycznych. Brak szpitalnych ścian i jasnych lamp.

Zostawiając go poszedłem do łazienki się przebrać. Po załatwieniu swoich potrzeb wyszedłem z niej. Chłopak rozpakował swoją torbę i zrobił to samo. Po jego wyjściu przygotowaliśmy się do snu. Położyłem się na swoje łóżko przykrywając się kołdrą. Przewróciłem się na lewy bok, w stronę chłopaka.

-Dobranoc.- powiedziałem, po czym zwróciłem się głową w stronę ściany.

Myślałem o miłych chwilach i o ostatnich godzinach. Jak co noc zastanawiałem się nad sensem wszystkiego, to uspokajało mnie i wprawiało w stan zaśnięcia. Miło odpływałem kiedy poczułem uginające się łóżko obok mnie.

-George?- odwróciłem się w drugą stronę.

-Nie chcę spać jeśli znowu mam to przeżyć, nie dam rady tkwić w tym paradoksie...

Wstałem do siadu za plecami chłopaka. Pociągnąłem go do siebie opatulając go. Trzymałem swoją brodę na jego ramieniu.

-Jestem przy tobie, zawsze będę.- szepnąłem.

Chłopak na moje słowa odwrócił się w moją stronę. Po chwili wpatrywania złapał jedną ręką za mój policzek, pocierając kciukiem po moją skórę. Jego wzrok zjechał ma moje usta i z powrotem wrócił na oczy. Zjechałem z ściany na materac plecami, a za mną chłopak. Zawisną nad mną, podtrzymując się ręką na ścianie. Wpatrując się w moje usta widziałem na jego twarzy pożądanie. Zbliżał się do mojej twarzy coraz bardziej. Położyłem ręce na jego żebrach przybliżając go do siebie. Czując jego oddech na skórze wstrzymałem się.

-Mieliśmy nie wracać do tamtej nocy...

-Nie obchodzi mnie co powiedziałem w szpitalu.- musną ustami skórę na mojej szyi.- Nie psuj chwili.- namiętnie złączył nasze usta, opadając na moje ciało. Jego ręce powędrowały na moje włosy, lekko ciągnął za ich końcówki. Odrywając rękę od mojej głowy zaciągnął na nas kołdrę.

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz