39

394 48 56
                                        

Pov.George

-Nie uratowałeś go!- stał nade mną i śmiał się z mojej porażki.- Jesteś taki bezużyteczny. Nawet nie umiałeś pomóc osobie, którą kochałeś!

-Nadal go kocham!- zwróciłem wzrok na niego z dołu. Klękałem tuż przed nim na zimnym śniegu.

-Nie masz już kogo kochać. Go nie ma, on nie żyje i to przez Ciebie!- wyśmiewał mnie dalej.- Jesteś taki słaby i głupi... po prostu bezużyteczny.

-To ty go zabiłeś!- wstałem do poziomu chłopaka. Uniemożliwił mi swobodę przykładając nóż do mojego gardła.

-Jak myślisz, co jest lepsze? Zabicie go własnoręcznie czy zabicie go za pomocą Ciebie?- ostrą końcówką dotykał moją skórę.- Jego śmierć nie wystarczyłaby mi. Twój ból daje mi więcej.

-Jesteś chory.- splunąłem na jego buty ze łzami w oczach.

-"This'll be the day that I die"- przemieścił nóż z gardła do poziomu brzucha. Dalej patrząc mi się w twarz z uśmiechem zrobił mały zamach i...

-Do strasznego wypadku doszło na uniwersytecie w Dover. O godzinie 23:20 straż pożarna dostała meldunek o wznieceniu pożarku na uczelni. Po przyjechaniu na miejsce zastali 70% spalonej biblioteki. Na obecną chwile potwierdzamy zgon dwóch osób- usłyszałem głos mówiący w telewizji.

Gdzie jestem?

Próbowałem przystosować wzrok do oświetlenia w miejscu gdzie byłem. Po chwili mrugania powiekami zacząłem widzieć zarysy. Białe ściany i urządzenia medyczne.

Sala szpitalna?

Chciałem się podnieść, lecz nie miałem na tyle sił. Zauważyłem, że mam podpiętą kroplówkę. Odpuściłem próby wstanie z łóżka szpitalnego, na którym leżałem. Odwróciłem głowę w prawą stronę, ktoś leżał ze mną na sali. Zmrużyłem oczy aby dopatrzeć kto obok mnie jest, wszystko widziałem rozmazane.

Nagle postać obok mnie odwróciła twarz w moją stronę.

-Cześć George.

-Clay? To ty? Nie widzę twojej twarzy, wszystko jest rozmazane.

-Przyjrzyj się jej.- chłopak jakby nigdy nic wstał z łóżka i podszedł do mnie. Z bliska dostrzegłem całą poparzoną twarz blondyna. Jego ręce były czerwone, posiadały bąble i zmarszczenia od poparzenia.

-W pożarze zginęło dwóch studentów uczelni. George Davidson i Clay Wastaken. Wszyscy mieszkańcy, oraz studenci łączą się w bólu z rodzinami zmarłych...- Odwróciłem głowę w stronę informacji z telewizora.

-My nie żyjemy?- zapytałem odwracając się do niego.

-Nie udał Ci się nas uratować... Nie umiałeś podnieść zwykłej belki, przez co spadł na nas dach. Jesteś bezużyteczny, nie umiałeś nas ocalić.

Chłopak szybko zmienił pozycje. Stał centralnie nad mną. "Zabijał" mnie wzrokiem co powodowało, że czułem się, jakby coś wbijało mnie w materac.

-Clay przestań!- jego ręce zacisnęły się na mojej szyi.- Cl-ay...- brakowało mi tlenu. Przed oczami zrobiło mi się ciemno. Już nic nie widziałem, nic nie czułem, pustka.

Gwałtownie otworzyłem oczy. Poczułem jak po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Bałem się ruszyć. Zostając w pozycji jakiej się obudziłem, badałem oczami gdzie jestem. Znów białe ściany i urządzenia medyczne. Na twarzy miałem maskę, która dostarczała mi tlen.

Co to za paradoks?

-Wie ktoś jak tam się znaleźli?- usłyszałem kobiecy głos z mojej lewej.

-Niki mówiła, że George wyszedł z sali przed 23. Wspominała, że chłopaki się pokłócili. Clay po wyjściu Georga poszedł go szukać.- mówił znany mi głos.

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz