Pov.Clay
Nick zostawił mnie samego w pokoju. Zamykając za sobą drzwi posłał mi uśmiech mówiący "będzie dobrze". Zależało mu na mojej przyjaźni z Georgem, czuje się jakby nam kibicował w dalszym rozwoju przyjaźni.
Wyczerpany położyłem się na łóżku. Dręczyły mnie myśli. Powinienem iść tam za niego, to przeze mnie George nie chce ze mną gadać albo nawet boi się mnie. Wtedy na łączniku jego oczy skrywały strach przede mną. Chciałbym mu to wytłumaczyć, lecz on nadal uważa, że Will jest dobry. Patrząc z góry na tą sprawę to ja jestem tym złym, atakuje "niewinnego" chłopaka przy przyjacielu. Zdenerwowany rzuciłem najbliższą poduszką o ścianę, próbując rozładować emocje.
Dlaczego wszystko musi się tak komplikować?
Co ja tu robię? Muszę teraz tam iść i błagać chłopaka o drugą szansę a nie wysyłać posłańca. Zerwałem się z łóżka do drzwi, otwierając je zderzyłem się z różowo włosa dziewczyną.
-Niki? Co tutaj robisz?- zapytałem zdezorientowany, stojąc tuż przed dziewczyną. Bardzo się spieszyłem, co dostrzegła.
-Cześć, widziałeś Georga? Byłam u was pod pokojem ale nikt nie otwierał. Myślałam, że Nick będzie wiedział gdzie on jest ale zastałam tutaj ciebie.- wyjaśniła.
-Nie ma ich w pokoju? Nick powinien teraz rozmawiać tam z Georgem. Właśnie chciałem tam iść, mam coś mu przekazać?- wyszedłem z pokoju zamykając za sobą drzwi.
-Dosyć osobista to sprawa, nie wiem czy mogę powiedzieć...- odpowiedziała niepewnie.
-Jestem jego przyjacielem, im szybciej ich znajdę tym szybciej mu przekaże, podobno to ważne.- uniosłem brew do góry.
-No dobrze.. Chodzi o jego matkę, ona nie...- dziewczyna nie musiała kończyć zdania abym wiedział co ma zamiar przekazać. Reasumując to o czym się przed chwilą dowiedziałem szybko pobiegłem do mojego pokoju.
-To nie on Cię zostawi tylko ty jego!- usłyszałem wchodząc do pokoju. Dwójka chłopaków kłóciła się pośród ubrań i walizek na środku pokoju. George stał z zaciśnięta pięścią. Słysząc, że ktoś wszedł do pomieszczenia odwrócił się w moją stronę. Jego rozwścieczone, zaszklone oczy zwróciły swoją uwagę na mnie. Jego wzrok przeszywał mnie na wylot.
-George... Musisz biec do sekretariatu.- wzbudziłem u chłopaków zdezorientowanie. Najwidoczniej przeszkodziłem im w ważnej części rozmowy.
-No biegnij!- wykrzyczał Nick. Brunet posłusznie wybiegł z pomieszczenia, zaraz po nim wyszedłem ja i Nick. Niższy szedł krok w krok za mną, nie pytał co się stało. Pewnie podejrzewał, że stało się coś złego.
Jaki był powód nagłej potrzeby udania się do sekretariatu?
Podeszliśmy pod wspomniane miejsce. Drzwi gabinetu były lekko uchylone, przez co mogłem dostrzec mojego współlokatora. Chłopak jedną ręką opierał się o ścianę a w drugiej trzymał telefon. Prowadził cichą konwersacje, nic nie mówi tylko czasami potwierdzał pojedynczym słowem. W ułamku sekundy telefon poleciał w dół zatrzymując się na kablu a za nim brunet.
-George!- wykrzyknąłem, wpadając do środka pomieszczenia. Złapałem chłopaka w uścisk opatulając go od tyłu. Przyspieszony oddech i płacz jaki z siebie wydawał mnie przestraszył. Stracił swoją matkę, w najgorszym momencie. Odwzajemnił uścisk przekręcając się do mnie przodem. Wbił swoje paznokcie w moje barki, pocierając czołem o ramie. Tak bardzo chciałbym przejąć jego cały ból, zrobić wszystko aby nie cierpiał.
Siedziałem pół godziny z nim na podłodze, do czasu kiedy się uspokoił. Wraz z Nickiem pomogłem mu wstać. Przed wyjściem z sekretariatu starsza kobieta za ladą dała mi karteczkę.
Larkhill- Amesbury
01.10 1pm - Amesbury Cemetery
Dane odnośnie pochówku jego matki. Zdziwiłem się, że tak pośpieszyli się z pogrzebem oraz, że nic nie ustalili z chłopakiem. Miał on odbyć się za dwa dni. Wszystko było opłacone z góry a dopiero minęło kilka godzin od śmierci. Jego mama zmarła na zawał z rana w rodzinnym domu, informacja o zgonie przyszła z opóźnieniem. Współczuje chłopakowi, że nie zdążył pożegnać się z matką.
Upewniając się, że dobrze schowałem kartkę, wyszedłem z chłopakami. Przechodząc przez korytarze w stronę pokoju widziałem dziwne spojrzenia ludzi, mierzyli wzrokiem zapłakanego chłopaka. Nie chciałem już się odzywać, ale widziałem Wilbura uśmiechającego się na widok bruneta w rozsypce. Jak można cieszyć się z czyjegoś nieszczęścia?
Otworzyłem drzwi naszego pokoju, następnie z Nickiem posadziłem chłopaka na łóżku.
-Możesz iść zostanę z nim.- smutno się uśmiechnąłem. Szatyn ostatni raz poklepał siedzącego po ramieniu i wyszedł.
Przysiadłem się do niego na łóżku, nie zbyt wiedziałem co powiedzieć w tej sytuacji czy w ogóle coś mówić?
-Przepraszam.- powiedział siorbiąc nosem. Pewnie chodziło mu o sprawę z Willem.
-Za nic nie przepraszaj. Nie myśl o tym, teraz ty jesteś najważniejszy.- opatuliłem go jedną ręką.
-Byłem głupi myśląc, że mogę ciebie stracić...
-Nie myśl teraz o tym. Odpocznij, dopiero co straciłeś bliską osobę.- oparłem brodę o czubek jego głowy.
-Nie była mi bliska. Pozwoliła na oddanie mnie do babci, zostawiła mnie.- jego płacz się nasilał.
-Spokojnie..- uciszyłem chłopaka, tuląc go.- Na stole jest kartka odnośnie pogrzebu, jeśli nie jesteś gotowy o tym rozmawiać to nie musisz. Ale wiedz, że zawsze Ci pomogę i mogę zawieść ciebie na pogrzeb.
-Dziękuję..- uspokajał go mój gładzący dotyk. Chłopak zaczął się osuwać, zasnął z zmęczenia w moich ramionach. Za dużo rzeczy dziś się działo, niech odpocznie.
CZYTASZ
Undergraduate || Dreamnotfound
FanfictionGeorge z przyczyn osobistych przepisuje się na drugi rok studiów, do jednej z najlepszych uczelni w Anglii. Dover- miasto, w którym spędzi swoje najbliższe lata życia oraz rozpocznie nowy rozdział. Chłopak stara się w internacie o pokój jednoosobowy...