17

585 63 33
                                    

Pov.Clay

Po tym jak George zjadł śniadanie stwierdziłem, że skoro jest ostatni dzień weekendu, wypadałoby zabrać chłopaka na jakąś przejażdżkę. Świeże powietrze zrobi mu dobrze na kaca.

Po śniadaniu poszedłem szukać chłopaka. Pomógł mi w tym Sapnap, który widział jak George szedł do Clubu. Poszedłem w to miejsce z myślą, że go tam zastane.

-Szukałem Cię.- powiedziałem, widząc chłopaka przy jednym z stolików.

-Po co niby?- odwrócił się w moją stronę.

-Właśnie po co?- zapytał podchodząc do nas Will.

-Szukałem tylko Ciebie.- mruknąłem pod nosem.

-A więc mów po co mnie szukałeś.- dopytał.

-Pomyślałem, że świeże powietrze zrobi Ci dobrze na kaca. Może byśmy gdzieś się przejechali?- złożyłem propozycje.

-Dzięki, ale nie czuje się na siłach aby gdzieś jechać. Poza tym Wilbur już zaproponował mi zajęcie na dziś.- powiedział z uśmiechem, odwracając się. Chłopak obok niego posłał mi groźne spojrzenie na pożegnanie. Zrezygnowany opuściłem pomieszczenie.

Poszedłem do pokoju Sapnapa, może on będzie chętny gdzieś się wybrać. Dawno nie robiliśmy czegoś razem. Stojąc pod drzwiami, zapukałem w nie.

-Cześć, jest Nick?- zapytałem Bada, który otworzył mi drzwi.

-Jest.- uchylił szerzej drzwi. Chłopak leżał rozwalony na łóżku.

Po zaproponowaniu wyjścia, z chęcią się zgodził. Zabierając najważniejsze rzeczy opuściliśmy budynek.

-George nie chciał jechać, więc mi zaproponowałeś przejażdżkę?- zapytał otwierając drzwi samochodu. Było to po części prawdą. Nie dałem mu jednoznacznej odpowiedzi. Odpaliłem silnik samochodu.

-Muszę jakoś mu udowodnić, że Will nie jest uczciwy według niego.- zmieniłem temat.

-A ty ciągle o tym, no tak... Powiedz szczerze, czujesz coś do niego? Inaczej od początku miałbyś na niego wywalone, normalnie przeszedłbyś obok niego obojętnie.

-Nie jestem takim... Skąd ci takie coś przyszło do głowy?- zmarszczyłem czoło.

-Mówię to co widzę.- uniósł ręce do góry.- Chyba nie chodzi o twojego ojca? Boisz się, że Cię nie zaakceptuje?

-Nigdy nie obchodziło mnie jego zdanie.

-Pomimo tego i tak zależy Ci na jego opinii. To normalne, że dziecko chce aby rodzic był z niego dumny. Mój stary pewnie się przewraca w grobie, widząc to co robię.- prychnął.

Dalej rozmawialiśmy na temat choroby mojego ojca. Opowiedziałem chłopakowi o informacjach, jakich dowiedziałem się w sekretariacie.

Przejechaliśmy się jeszcze kawałek po okolicy słuchając muzyki z radia i wróciliśmy do uniwersytetu.

Po zamknięciu drzwi czerwonego Kabrioletu weszliśmy z chłopakiem do budynku. Wchodząc na łącznik, Nick musiał się zawrócić do auta po bluzę. Stwierdziłem, że zaczekam na niego.

-Już jestem, trzymaj.- powiedział podając mi kluczyki od auta.

-To chodź.- powiedziałem idąc do przodu.

-To nie George?- wskazał na koniec łącznika, gdzie stały bardzo blisko siebie dwie postury.

-George?!- rozszerzyły mi się powieki widząc chłopaka w bliskim kontakcie z Wilburem. Sapnap próbował mnie powstrzymać, lecz nie miał na tyle siły. Podbiegłem do chłopaków, i ich rozdzieliłem. Tak jak poprzedniej nocy złapałem Willa za koszulkę, przy jego twarzy trzymałem rękę zgiętą w pięść.

-CLAY! ZOSTAW GO!- krzyczał za mną George.

-Clay puść go.- powiedział, podchodząc Nick.

Teraz zdałem sobie sprawę w jakiej pozycji jestem i gdzie jest moja ręka. Z tyłu miałem przerażonego bruneta, który przyglądał się moim ruchom. Will za to był cały szczęśliwy, udało mu się sprowokować mnie do agresji na oczach Georga.

Puściłem chłopaka, tym samym cofając się do tyłu. Co się ze mną dzieje? Ciągle przejawiam się agresją, trudniej mi się opanować.

-Miałeś rację mówiąc, że nie każdy umie się zmienić.- patrzył na mnie z obrzydzeniem. Czułem się w tym momencie jak największy potwór na świecie. Nie mogłem wytrzymać w swoim ciele. Mój własny przyjaciel nie mógł na mnie patrzeć. Chłopak odszedł od nas, zostawiając naszą trójkę.

-Tylko mu coś do oka wpadło.- powiedział poprawiając bluzkę.- Mówiłem, że Ci go odbiorę. Chłopak do mnie nic nie czuje, szkoda. Ciekawie by było się z nim trochę pobawić jeszcze.- przechodził obok mnie. Nie wytrzymałem, uderzyłem chłopaka w nos.

-Clay!- złapał mnie z tyłu za ręce Sapnap. Widziałem widok krwawiącego chłopaka, złapał się za nos tamując krew.- Idziemy- pociągnął mnie, prowadząc do swojego pokoju.

-Co to było?!- zapytał zamykając drzwi swojego lokum za sobą.

-Sam widziałeś i słyszałeś go!- wykrzyczałem. Nerwowo chodziłem w kółko po pokoju.

-Wiem należało mu się, ale George przestraszył się Ciebie!

-Wiem.- powiedziałem upadając na łóżko.

-Porozmawiam z nim. Może jakoś wyjaśnię mu, że Wilbur jest świnią. W końcu to książę ma wygrać a nie smok.- powiedział klepiąc mnie po barku.

-Dzięki.- dał mi promyk nadziei.

Wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samego. Położyłem się na łóżku, przykrywając oczy rękoma.

-Co ja najlepszego zrobiłem...

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz