13

720 68 63
                                    

Pov.Clay

Załatwiłem wszystkie ważne sprawy jakie miałem. Wszystko zajęło mi sporo czasu, musiałem między innymi pogadać z profesorem Bladem i ustalić pewne rzeczy w sekretariacie. Dowiedziałem się, że ojciec ma problemy ze zdrowiem. Był już u lekarza, lecz diagnoza nie jest pewna. Z ojcem nigdy nie miałem dobrej relacji. Uważał, że nigdy nic nie osiągnę i powinienem więcej się uczyć aby w przyszłości dobrze zajmować się firmą. Za to z matką miałem lepszy kontakt, zawsze mnie wpierała. Rodzice rozwiedli się kiedy miałem 9 lat, od tamtego czasu nie mam stałego miejsca zamieszkania. W określonych terminach lecę do matki z USA od ojca. Mama mieszka w Londynie i ma własną firmę z kosmetykami, a ojciec posiada swoją posiadłość w Nowym Yorku. Zawsze mówiłem na to miejsce "pałac" z racji, że czułem się tam zamknięty, jak jakaś księżniczka na wieży. Więcej było tam sypialni i toalet niż żywych dusz. Zimna atmosfera i stała cisza to była tam norma. Za to u mamy było przytulniej, jej duży apartament nie rzucał takiego mroku jak u ojca.

Upewniłem się czy wszystko dopiąłem na ostatni guzik i sprawdziłem godzinę na zegarku. Za 5 minut muszę być pod uniwersytetem! Musiałem jeszcze szybko skoczyć do pokoju po kurtkę, portfel i kluczyki od auta. Biegłem korytarzem nie zwracając uwagi na otoczenie. Dobiegłem do drzwi od mieszkania, szybko szukałem po kieszeniach kluczy.- Gdzie one są!?- Wykrzyczałem zły.

-Gdzie co jest?- usłyszałem głos za sobą, był to Nick. Czy on mnie prześladuje? Zawsze kręci się w pobliżu. 

-Klucze od pokoju jeśli musisz wiedzieć.- odpowiedziałem z niechęcią, nadal ich szukając.

-To masz na myśli?- wystawił mi przed nos moją zgubę.

-Skąd to masz?!- zapytałem wyrywając mu rzecz z ręki.

-Kiedy biegłeś jak szalony przez korytarz wypadły Ci.- mówił, a ja zdążyłem otworzyć drzwi.

-Dzięki.- odpowiedziałem zabierając najważniejsze rzeczy z pokoju.

-Gdzie się tak śpieszysz?- zapytał opierając się o ścianę korytarza.

-Jestem umówiony z Georgem.- odpowiedziałem zamykając drzwi. Zacząłem biegnąć w stronę umówioną z chłopakiem, pewnie jestem spóźniony.

-Czyli jednak ci wybaczył.- usłyszałem słowa Sapnapa. Nie zważałem na to co mówi, po prostu biegłem tak szybko jak się dało. Dotarłem do głównych drzwi uniwersytetu, wychodząc z budynku prawie potknąłem się na schodach. Zobaczyłem chłopaka w kurtce, stojącego do mnie plecami. Mam nadzieje, że długo nie czekał.

-Proponujesz kolacje na, którą sam się spóźniasz?- zapytał odwracając się w moją stronę.

-Przepraszam, już możemy jechać.

-Mam nadzieje, nie chcę tu dłużej marznąć.

Weszliśmy do auta, po zamknięciu drzwi zapieliśmy pasy i włączyłem silnik samochodu. Powoli zapadał zmrok, a na niebie pojawiały się gwiazdy. W aucie panowała dobijająca cisza, brak muzyki z radia nie dawał spokoju. Nie chciałem spędzić tak całej drogi. Do miejsca docelowego zostało z 20 minut, więc łączyłem radio, lecz George od razu je wyłączył.

-Pewnie mi nie powiesz gdzie mnie zabierasz więc przynajmniej powiedz co robiłeś cały dzień.

-Załatwiałem sprawy rodzinne.- odpowiedziałem. Przemieszczając wzrok z widoków zza oka na mnie, przyglądał się mojej twarzy.

-Coś się stało, widać to po tobie.- założył nadal wpatrując się w moją twarz, jakby próbował coś z niej wyczytać.

-Chcesz wiedzieć?- zapytałem przelotnie zerkając na bruneta, na co chłopak kiwną głową na tak.

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz