46

295 33 22
                                    

Pov.Clay

—George?!— zapytałem zdenerwowany widząc chłopaka przede mną, z za czerwonymi oczami. Stał kilka kroków ode mnie w ciemnościach korytarza. Mogłem od razu stwierdzić, że wpatrywał się we mnie z otwarta buzią, jakby chciałby coś powiedzieć.— George od kiedy tu stoisz?!

—Ch-ciałem ty-lko zapytać czy znał moje-go o-jca.— zaczął jąkać się i cofać do tyłu.

—George to nie tak..— ruszyłem przed siebie z jedną ręką wystawioną w jego stronę.

—Powie-działem ci, że cię ko-cham..— cały czerwony złapał się nerwowo za włosy i niżej spuścił głowę.

—George..— cicho wyszeptałem.

—Przestań, błagam prz-estań..— nadal cofał się ode mnie cały roztrzęsiony.— Wte-dy jak mi nic nie odpo-wiedziałeś myślałem.. Myślałem że to normalne, że może boisz się mi to powiedzieć..

—To nie tak jak myślisz..— próbowałem mu wyjaśnić i zbliżyć się do niego.

—A jak?! Kurwa a jak?!— był wulgarny jak nigdy wcześniej. Oderwał głowę od podłogi i spojrzał mi w oczy. Dostrzegłem ten sam przerażony wzrok co tamtej nocy.—Ty nigdy nie przestałeś mnie wykorzystywać..

Okłamałeś mnie, nie byłeś ze mną szczery, a ja ci zaufałem.— ledwo co mówił z zaszklonymi oczami.— Jaki ja byłem głupi! Co ja sobie myślałem, że przyjadę w nowe miejsce i będzie od razu wszystko takie łatwe?!— mówił coraz bardziej podnosząc ton ze łzami.

—Proszę daj mi wyjaśnić..— odstawiłem jedną kule i wolną ręką próbowałem złapać bruneta ramie.

—Co chcesz wyjaśniać?! Swoje kolejne kłamstwo, które jest kolejną manipulacją?!— znów złapał się nerwowo za włosy, kiedy po jego policzkach spłynęła pojedyncza łza. Podczas gdy chłopak stał przede mną dostrzegłem na schodach matkę, która pokiwała głową na boki i zniknęła, wchodząc na górę. Mogłem odczytać z jej twarzy zażenowanie. Gorączkowo odetchnąłem i wróciłem do zapłakanego chłopaka, który oparł się o kanapę. 

Moje zachowanie ściska mnie od środka i woła na zewnątrz jak bardzo jestem głupi.

Podszedłem do niego jak najbliżej mogłem i pozwoliłem, aby moja ostatnia kula upadła bezwładnie na podłogę. Łapiąc równowagę na jednej nodze udało mi się opatulić rękoma Georga. Złapałem go w uścisku na co ten nie zareagowała. Słyszałem z jego strony duszący się płacz. Po kilku sekundach zbulwersowany odepchnął mnie od siebie, tracąc równowagę poleciałem do tyłu.

—Ahh.— jęknąłem, łapiąc się za nogę, na której miałem gips.

—Przepraszam..— powiedział spod rąk, którymi zakrył swoje usta.

—Należało mi się.— odrzekłem, wstając z podłogi, z kwaśną miną.— Wiem, że zapewne nie uwierzysz mi w moje słowa, ale liczę na cud.— wstałem do pionu na jednej nodze, podpierając się kulą, którą wcześniej odrzuciłem na podłogę.—Zacznę od początku, wszystko ci wyjaśnię..

—Mów..— cicho powiedział, przecierając nos. Spojrzałem na jego zaczerwienione oczy i zacząłem kontynuować swoje tłumaczenie.

—Od tamtego roku szukałem wszystkiego co mogło zaszkodzić by mojemu ojcu. Doszedłem do momentu, gdzie natknąłem się na wspólne zdjęcie mojego i twojego ojca.

—Czyli od dawna wiedziałeś o nich?..— spojrzał mi w oczy, co spowodowało ukucie wewnątrz mnie.— Przed tym jak mnie poznałeś?.. Już wszystko wiedziałeś?..

—Przepraszam.. Emm..— zaniemówiłem. Stojąc przed nim i panicznie szukając słów, które chciałbym mu powiedzieć czułem gorące napięcie między nami. Spędziłem chwilę na ułożeniem kolejnych zdań w mojej głowie.— Po głębszym poznaniu ich wspólnej historii dostrzegłem wiele wątków, które potwierdziły mi ''tajne źródła''. Natrudziłem się nad autentycznymi dowodami w związku z tą sprawą i..

—I?— znów spojrzał na mnie tym samym spojrzeniem.

—I mam podejrzenie, że twój tato odkrył oszustwa finansowe mojego ojca..— odpowiedziałem z opuszczoną głową.

—Podejrzenie czy stwierdzenie?!— zapytał poważnie.

—Prędzej stwierdzenie..

—Czemu 11 lat temu nikt tego nie odkrył?!— zadał retoryczne pytanie patrząc się w górę i odrywając się od oparcia sofy.

—Z tą sprawą był powiązany pewien reporter.. Nazywał się chyba Tomson, nie pamięta.. Wtedy, 11 lat temu zajął się tą sprawą, zobaczył w niej tego czego nikt nie zauważył do tej pory. Dostrzegł to samo co ja. Skontaktowałem się z nim. Z początku nie chciał ze mną rozmawiać, lecz w skrócie rzeczy dogadałem się z nim i przekazał mi wszystkie papiery, które zostały mu z śledztwa.

—Zaszantażowałeś go?— zapytał patrząc się na mnie z wzrokiem, którego nie umiałem opisać.

—Nie.. Dobrowolnie oddał mi dowody, on też chciał doprowadzić tą sprawę do końca.

—Co to za pojebana sprawa?!— z założonymi rękoma na głowie zaczął chodzić niespokojnie w kółko.

—Wtedy przyszedł początek roku szkolnego, nie wiedziałem, że ty będziesz moim współlokatorem. Nie wiedziałem, że kiedykolwiek poznam syna dawnego przyjaciela czy współpracownika mojego ojca. Tego nigdy nie było w planach..— dodałem.

—A co było potem w planach jak mnie poznałeś? Wykorzystanie mnie przy okazji w sprawie Wilbura i twojego ojca?

—Tak było z początku..

—A kiedy miał być tego koniec?! Kiedy z Nickiem wykorzystaliście mnie do sytuacji z Willem to ja dopiero to odkryłem, że jestem przynętą, nikt mi o tym mi nie powiedział!— wykrzyczał na całe gardło.— Kiedy chcieliście mi to powiedzieć?! Kiedy by już doszło do czegoś poważnego?! Po fakcie?!— nerwowo powtarzał założenia i pytania.— Kiedy przestałeś to robić?!

—Nie chciałem twojej krzywdy, nigdy nie zrobił bym tego z premedytacją.

—Clay! Ty od początku robiłeś to z premedytacją i do tej pory to ciągniesz! Cały czas mnie okłamywałeś!

—Obiecasz mi coś?- mówił spokojnym, zmęczonym głosem. Na jego pytanie poruszyłem głową na tak.- Nie okłamuj mnie nigdy więcej, dobrze?— przytaknąłem.

—Jesteś kłamcą i robisz wszystko dla swoich korzyści, przy tym raniąc innych..— powiedział ciszej. Jego dłonie, które wcześniej targały końcówki włosów na głowie opadły bezsilnie i obiły się o jego biodra. Patrząc się na moją twarz zrezygnowany machnął ręką i z skuloną głową ruszył w stronę schodów.

—W tamtą noc filmową, kiedy przeszkodził nam Wilbur.. Żałowałem, że nie doszło do pocałunku. Wtedy, gdy leżałeś na moich kolanach przejrzałem na oczy co czuje. To nie było udawane..— spojrzałem na wchodzącego po schodach bruneta.— Masz rację mówiąc, że musi się coś stać, abym przejrzał na oczy.. Dopiero będąc przy tobie w obliczu śmierci doszło do mnie jak bardzo mi na tobie zależy, jak bardzo się do ciebie przywiązałem i uzależniłem.

—Czy to coś teraz zmieni? Skąd mam wiedzieć, czy mówisz to naprawdę, czy to część twojego teatrzyku? Jak mam ci uwierzyć po tym co usłyszałem?

—Bo..— odwróciłem od niego twarz i zatrzymałem wzrok na części pomieszczenia przed sobą. Poczułem jak łza spływa po moim policzku.—Wiem, że zraniłem cię i ciągle cię ranię. Jestem zaślepiony swoimi planami i patrzę tylko na czubek swojego nosa..— wróciłem wzrokiem na chłopaka. Krzyżując z nim wzrok poczułem ból, który kół mnie coraz mocniej w klatce piersiowej. Jego oczy znów zrobiły się szklane, a twarz nabrała czerwonego odcienia. Podszedłem do niego bliżej i zatrzymałem się pod barierką. Chłopak pierwszy raz był wyższy ode mnie o kilka centymetrów, przez co to on teraz patrzył się na mnie z góry. Wyciągnął dłoń w stronę mojego policzka i położył ją na nim, delikatnie przejechał po mojej po mojej skórze i wytarł pozostałość łzy.

—Chce sprawiedliwości dla twojego ojca..

—Nie chcesz tego..- odciągnął ode mnie spojrzenie i zmarszczył czoło.— Chcesz tylko zemsty na ojcu, to co innego..— powoli oderwał dłoń i ruszył po schodach na górę, przy tym zostawiając mnie samego pod balustradą.

Przepraszam..

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz