41

384 47 20
                                        

Pov. George

Wszedłem do szpitalnej toalety, którą miałem w pokoju z Clayem. Miejsce było zadbane, oraz w pełni wyposażone. Zlew, prysznic, toaleta. Wszystko co potrzebowałem. Zamykając za sobą białe, drewniane drzwi, przejrzałem się w lustrze. Byłem ubrudzony szarymi plamami. Ściągnąłem pobrudzone ubrania, które miałem w noc pożaru. Całą odzież schowałem do reklamówki, którą dostałem od szpitala. Ze sobą zabrałem do pomieszczenia ciuchy na przebranie od Nicka, czyli zwykły dresowy komplet i bieliznę. Rozebrany stałem przed lustrem nad zlewem. Oceniałem jak bardzo jestem obity po przejściu z ogniem. Rozcięty łuk brwiowy, małe zdrapania i parę siniaków. Nic specjalnego. Sięgałem po ręcznik przy reklamówce z ubraniami. Chciałem powiesić go bliżej wyjścia z prysznicu, lecz zepchnąłem na podłogę reklamówkę i wypadła z niej cała zawartość. Powoli pakując zniszczoną odzież z powrotem trafiłem na swoją granatową muszkę. Element zdobiący moją kreacje tamtej nocy. Chłopak miał taką samą, tylko w odcieniu ciemnej zieleni. Miała to być nasza wisienka na torcie zdobiąca wszystko.

Przypomniały mi się wszystkie straszne zdarzenia z biblioteki. Wszystkie uczucia, które mieszały mi w głowie i układały czarne scenariusze.

Co by było, jakbyśmy nie znaleźli piwnicy?

Miałem już dość wspomnień z pożaru. Ścisnąłem muszkę pięścią i głęboko schowałem do reszty ubrań w reklamówce, mocno zawiązałem jej rączki, aby nic już nie mogło wypaść. Odłożyłem ją w kąt i wyszedłem po prysznic. Zamknąłem za sobą matowe, szklane drzwiczki kabiny i stanąłem z odchyloną głową pod słuchawką. Na intuicje złapałem za klamkę i odkręciłem wodę. Zazwyczaj odkręciłbym najgorętszą wodę, ale wystarczy mi parzącego ciepła. Wybrałem lodowatą wodę, która sparaliżowała moje ciało swoja temperaturą. Pomimo mrożącego dotyku kąpiel sprawiała mi przyjemność i odprężenie. Nie zmieniając temperatury w kabinie zabrałem z metalowej półeczki pod prysznicem szampon szpitalny. Nabrałem małą ilość na dłoń i zacząłem wcierać w mokre włosy i ciało, krążąc rękoma po głowie i zaciskając rękoma o kosmyki tworzyłem białą pianę o zapachu wanilii. Woda lecąca z góry spłukiwała mi całość na twarzy, przez co niezdarnie wpadł mi do oka pieczący szampon. Zacząłem rękoma przecierać oczy, a potem włosy, aby spłukać całość piany. Otworzyłem oczy, aby sprawdzić czy już mi przeszło, lecz dalej piekło. Odwróciłem się do drzwi kabiny, aby zabrać z zewnątrz ręcznik na haczyku. Odwracając się zobaczyłem ciemną posturę po drugiej stronie matowego szkła.

—Clay? Co robisz?— zapytałem z myślą, że chłopak wszedł mi do łazienki.

—Leżę.— usłyszałem za drzwiami pomieszczenia. Zamarzłem przerażony, stałem w miejscu bez oderwania wzroku z postaci.

Trzęsącą ręką sięgnąłem do rączki od drzwiczek, uchyliłem jedno szybkim ruchem i nie zobaczyłem nikogo po drugiej stronie. Przetarłem oczy ręcznikiem, którego zabrałem z haczyka. Potarłem mocno powieki i otworzyłem oczy jeszcze raz.

Nikogo tam nie było.

—Coś chciałeś?— zapytał mnie blondyn leżący na swoim łóżku. Ściągnął maskę dostarczającą czysty tlen i uważnie mnie obserwował. Wycierając włosy innym ręcznikiem niż miałem do ciała podszedłem do chłopaka i usiadłem obok niego.

—Nie wchodziłeś do łazienki kiedy się kąpałem?— spoglądnąłem na niego odrywając od głowy ręcznik. Chłopak próbował się podnieść wyżej, lecz utrudniała mu to noga w gipsie.

—Trudno by było prześliznąć się do łazienki z tym ciężarem.— spojrzał na gips.— A co się stało?

—Widziałem jakąś posturę...— chłopak dziwnie na mnie spojrzał.— Pewnie uważasz, że zwariowałem.

—Nie gadaj głupot. Oczywiście, że tak nie uważam. Po tym co przeszliśmy możemy widzieć i słyszeć wiele rzeczy. Szczerze to trudno od tego nie zwariować.

—Boisz się dzisiejszej nocy?

—Boję się i to bardzo... Najbardziej boję się, że ciebie stracę.— przyciągnął mnie do siebie, abym położył się obok niego.

—Nie stracisz mnie. Wygramy z nim, a jak wszystko się skończy pojedziemy do Londynu na święta i w końcu dostaniemy należny nam spokój.

—Dzwoniła moja mama, panicznie się boi. Upewniłem ją, że nic nam nie jest i za kilka dni zjawimy się u nich. Oczywiście nie dała sobie przemówić i czeka na telefon, aby po nas przyjechać.

—Chyba jest naszym jedynym środkiem transportu do Londynu. Ty byś nie mógł prowadzić z nogą w gipsie.— poklepałem chłopaka po udzie.

—Czyli ustalone.— stwierdził kładąc brodę na mojej głowię. Znów założył maskę i głęboko zaczął oddychać.

—Dobry wieczór.— przywitał się doktor wchodząc do pomieszczenia.— Mamy wynik oznaczeń analitycznych we krwi. Pan George ma zatrucie CO₂ na lekki poziomie HbCO wynoszące 15%, za to Pan Clay ma średnie wynoszące 31%. Zalecam spędzenie całej nocy w masce Panie Clay.- zwrócił się do mojego chłopaka, podczas ściągania okularów i wsadzania ich do kieszonki w fartuchu.

—Kiedy będziemy mogli wyjść?

—Jutro.— na jego słowa ucieszyłem się, że nie spędzimy świąt w szpitalu. Mężczyzna wspomniał ponownie o powikłaniach w przypadku zatrucia. Upewnił nas, że jesteśmy w stałym monitoringu po czym wyszedł.

—Która godzina?— zapytał Clay z zamkniętymi oczami i odchyloną głową do tyłu.

—Dochodzi 12.— spoglądnąłem na wskazówki zegara.

—Za niedługo się zjawi...

—Może się nie pojawi?— mówił z nadzieją w głosie.— Mamy ochronę, może nie przedostanie się przez nich...

Nie wiedziałem co powiedzieć chłopakowi. Miałem nadzieję, że dziś się nie zjawi, lecz przeczucie mówiło mi coś innego. Czułem się jak w horrorze. Gram główną postać, która ciągle jest na wyciągniecie ręki mordercy, psychopaty. Mówiąc "zjawi się" brzmi to jak obawianie się potwora. Może to wszystko to film i zaraz się skończy happy endem?

Głośno wzdychając wstałem z łóżka chłopaka, który zasnął. Bałem się spać z nim razem w łóżku, które było za małe dla nas obu. Nie chciałbym, aby któryś z nas został zepchany. W nocy mógłbym zahaczyć o jego maskę co nie byłoby narażeniem jego zdrowia.

Na dobranoc złożyłem delikaty pocałunek na czole chłopaka. Zaspany przeszedłem wokół materaca i położyłem się na moje posłanie. Przykryłem się kołdrą i wtuliłem twarz w poduszkę. Starając się nie myśleć o niczym i licząc na ochronę policji wyciszyłem umysł.

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz