31

446 46 28
                                    

Pov.George

Przeglądałem zawartość torby, którą przygotował dla mnie Clay. Ubrania, bielizna, nawet ołówki z szkicownikiem. Będę miał chociaż jakieś zajęcie na przyszłe dni. W torbie wyczułem kawałek papieru który wyciągnąłem.

-Koperta ojca?- pomyślałem w myślach.- Do tego otwarta?

Nie otwierałem jej. Zaglądając do środka nic tam nie zastałem. W momencie kiedy badałem ją wzrokiem do pokoju wszedł blondyn.

-Spotkałem właśnie pielęgniarkę, która sprawdza twoje wyniki. Zachowywała się dosyć strasznie.- wszedł do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Szybko schowałem kopertę, lecz chłopak dostrzegł ją.- Koperta..

-Gdzie ją znalazłeś?- zapytałem.

-Leżała na podłodze.- odpowiedział zakłopotany.

-Otworzyłeś ją?

-Nie nie, znalazłem ją otartą.- podszedł bliżej.- To ty jej nie otworzyłeś?

-Nie..

-Nie rozumiem.- wyciągnąłem kopertę z miejsca gdzie ją schowałem. Palcami przecierałem po jej powierzchni.- Myślisz, że to on otworzył?

-Wilbur?- usiadł obok mnie.- Co by miał z tym wspólnego? Jak miałby wiedzieć o twoich pamiątkach po rodzinie?

-Nie wiem..- położyłem się plecami na łóżku.- On wszystko wie.

-Zapomniałem zadzwonić do Nicka, że się obudziłeś.- wstał do pionu.- Pójdę szybko zadzwonić.

Zostawił mnie samego w pokoju. Jedynym dźwiękiem w pomieszczeniu były pikające aparatury. Teraz miałem czas, aby bardziej się zapoznać gdzie leżę. Białe ściany z obrazami przedstawiającymi szpital, dwa łóżka w sali, obok nich półki nocne. Pomieszczenie było wyposażone w sprzęt medyczny, którego nie umiałem nazwać. Jedynie po mojej prawej był kardiomonitor.

-Nick będzie za parę minut, akurat był w okolicy.- powiedział wchodzący do pokoju Clay. Przysiadł się obok mnie, oparł się łokciami o materac podpierając głowę rękoma. Wpatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy.

-Co się tak uśmiechasz?- zapytałem przechylając głowę w jego stronę.

-Cieszę się, że jesteś cały.

-Też się cieszę, że jesteś cały.

-Nie podziękowałem Ci za ocalenie życia.

-Ty na początku pierwszy mnie ocaliłeś na basenie, a potem w lesie.- stwierdziłem.

-I tak dziękuje.- powiedział łapiąc mnie za rękę. Głowę położył naprzeciwko mojej.

-Zrobiłbym to jeszcze raz.

-Cześć chłopaki.- po zapukaniu w drzwi wszedł Nick. Clay odrywając się od mojego boku, zwrócił wzrok na chłopaka.

-Hej.- przywitaliśmy się.

-Nie przeszkadzam wam w czymś?- wskazał na nas palcami. Patrząc na siebie nawzajem pokiwaliśmy głową na boki.

-Po co ci szampan?- zapytał Clay, widząc szklaną butelkę w ręce szatyna.

-Wypijemy go, gdy George wyjdzie.- wyjaśnił siadając obok nas.- Jak się czujesz?

-Dobrze, dziękuję.- uśmiechnąłem się.

-Dziś wracasz na noc do uniwersytetu?- po zadanym pytania, blondyn na mnie spojrzał.

-Wracaj. Sam mówiłeś, że będę miał ochronę przy sali.- podtrzymałem słowa nieszczerym uśmiechem. Z jednej strony bałem się samemu zostać, z drugiej strony chce aby chłopak się wyspał. Spędził noc przy moim łóżku czekając do momentu mojego obudzenia.

Chłopaki spędzili ze mną trzy godziny na rozmawianiu. Opowiedzieli mi o plotkach chodzący po szkole. W radiu już ogłaszali co się stało w Dover. Will jest poszukiwany przez policje.

Pożegnali się i wyszli z sali. Clay przy zamykaniu drzwi za sobą spojrzał na mnie czy nie zmieniłem zdania, aby został. Posłałem mu uśmiech, aby upewnić go, że dam radę. Zostałem sam, pewnie jutro też przyjadą. Clay wspominał, że codziennie będzie przyjeżdżać.

Po ich wyjściu przyszła pielęgniarka z nową kroplówką. Poprzednią ściągnęła ze statywu, założyła nową, po czym zamieniła aparat do infuzji. Wyszła z sali szybko mówiąc dobranoc, na co jej odpowiedziałem tym samym.

Spoglądając na zegar dowiedziałem się, że dochodzi dwudziesta. Pomimo wczesnej godziny zebrało mi się na spanie. Mogłem leżeć w jednej pozycji, bardziej podciągnąłem się na łóżku w górę, opierając głowę wygodniej na poduszce, mogłem jedynie leżeć na plecach. Ubrałem słuchawki włączając Walkmana abym szybciej zasnął. Wybrałem najspokojniejszą piosenkę, odłożyłem urządzenie na bok i wyciszyłem się.

When the night has come
And the land is dark
And the moon
Is the only
Light we'll see

-George!- usłyszałem krzyk w oddali.

-Gdzie jestem.- szeptałem w swoich myślach. Nic wokół siebie nie widziałem, słyszałem jedynie szum i czułem pod sobą niestabilny grunt.

-George!- ponownie usłyszałem wołanie mojego głosu z oddali.

-Clay? To ty?

-George! Dlaczego to zrobiłeś?- zacząłem więcej widzieć, na ziemi leżała męska postura człowieka. Była ustawiona do mnie plecami. Zacząłem do niej się zbliżać i badałem obszar wokół siebie. Byłem na tej samej plaży co ostatnio.

-Clay!

-Nie zbliżaj się!- postać odwróciła głowę w moją stronę.

-Clay! Co się stało?!- podchodząc do niego z drugiej strony dojrzałem plamę krwi.

-Zostaw mnie!- próbował cofnąć się ode mnie. Próbując mu pomóc poczułem, że coś trzymam w ręce.

-Nóż?!- całe ręce miałem z krwi, w jednej z nich trzymałem ostry przedmiot.

-A long, long time ago...- usłyszałem znany mi śpiew.

-Nie zbliżaj się! Mam broń!- wymachiwałem dookoła siebie nożem.

-Masz, i co z nią zrobiłeś? Zraniłeś swoją najbliższą osobę.- głos przeszedł po moim karku.- Nie musisz mieć broni aby kogoś zranić.

-Nic nie zrobiłem!- upuściłem przedmiot, wpatrywałem się w ręce.

-I can still remember

How that music used to make me smile- Willbur poklepał mnie po ramieniu. Kucnął do leżącego noża na podłodze. Wstał i szepnął wprost do mojego ucha.- And I knew if I had my chance That I could make those people dance- wbił mi w plecy nóż. Upadłem na podłogę obok Claya. Chłopak leżał nieruchomo, ręce trzymał w miejscu rany kłutej. Doczołgałem się do niego, szturchałem go, aby dał znak życia.

-On już nie żyje- powiedział stojąc tuż nade mną. Zaczął zwycięsko ode mnie odchodzić.- And, maybe, they'd be happy for a while

Usłyszałem głośny hałas tuczących się szklanych buteleczek o podłogę. Otworzyłem oczy, przecierając czoło z potu.- to był tylko sen.

-Przepraszam Pana, już to stąd zabieram.- obudziła mnie pielęgniarka przy moim łóżku. Kucała przy stłuczonych buteleczkach na podłodze.- Pana leki mi upadły.

-Co Pani robi tu o tej porze z lekami?- spojrzałem na zegarek.- Jest trzecia nad ranem.

-Przepraszam już wychodzę.- zabrała gołymi rękoma stłuczone szkło i opuściła pomieszczenie.

Co to było?

Undergraduate || DreamnotfoundOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz