Silny podmuch powietrza wzniósł się ponad podłogą holu głównego na trzecim piętrze budynku. Dziwny powiew świeżości i swego rodzaju obcości wypełniał stopniowo każdą z sal napawając zamkniętych za metalowymi drzwiami pomieszczeń ludzi dziwnym strachem, ale też ekscytacją i tak rzadko spotykaną na tym terenie nadzieją...czuli gdzieś w głębi, że coś nadchodzi. Stukot lakierowanych obcasów roznosił się echem niemal harmonijnie zgrywając się z rytmem wygrywanym przez ocierający się o sztruksowe spodnie kitel, który jednocześnie był przyczyną owych ruchów powietrza.
Mężczyzna inicjujący całe to przedstawienie emocji w odróżnieniu od coraz bardziej podekscytowanych nagłą zmianą w harmonogramie pacjentów tego przybytku był spokojny jak nigdy. Uśmiechał się delikatnie przemierzając powoli puste korytarze ignorując przy tym fakt, że w całym holu niemiłosiernie śmierdziało środkami dezynfekującymi, tym co pacjenci z siebie notorycznie zwracali i jakimiś lekami, których ani zastosowania, ani składu raczej wolał nie znać. Nowoprzybyły w końcu jednak odbił się dłonią od jednej za ścian czując na powierzchni skóry nieprzyjemne mrowienie jakie miewał zwykle po użyciu żelu do dezynfekcji. Wzdrygnął się pod wpływem tego uczucia, jednak nadal pozostawał w nad wyraz dobrym humorze, bo w końcu czekał na ten moment od dawna.
Budynek, w którym w chwili obecnej umysłem znajdujemy się wszyscy wraz z naszym bohaterem, to nic innego jak wybudowany w zeszłym wieku szpital psychiatryczny liczący sobie pięć pięter i jakiś mini park służący za luksusowy spacerniak dla najlepiej się sprawujących. Brama prowadząca do terenu była wzniesiona na wysokość czterech metrów, a jej kraty poprzeplatane były drutem kolczastym z jakiegoś stopu, z którego również wzniesiono grube spirale umiejscowione na szczycie tej właśnie bramy. I rzecz jasna podpięto tam również plastikowe rurki, które każdej nocy wypełnia prąd pod dość wysokim napięciem, jednak nie śmiercionośnym...zabezpieczenia niemal nie do obejścia, ale to nie one sprawiły, że brunet w ogóle tego dnia zawitał w szpitalu. Nie zwabiły go żadne środki ostrożności utrudniające zarówno wyjście, jak i wejście w obręby tego miejsca, nie został tam rownież zesłany na przymusowe badania, ani nie miał dołączyć do wesołej listy trzydziestu siedmiu innych pacjentów. Jung Hoseok - gdyż tak miał w rzeczywistości na imię - jest lekarzem psychiatrii i to z wyższej półki mającym na swoim koncie sporo niebywałych sukcesów w tej dziedzinie i jeśli ktokolwiek z was pomyślał, że przyszedł tam albo na jakieś głupie zastępstwo, albo po prostu do pracy, to powinien natychmiastowo zmienić swoje myślenie, gdyż nasz bohater jest na tyle ceniony w swoim zawodzie, że to właśnie z jego własnej inicjatywy znalazł się tego dnia w budynku szpitala nawet nie zwracając uwagi na kwestię tego czy ta wizyta w ogóle będzie ordynatorowi na rękę. Natomiast co go w ogóle skusiło? Otóż, jeśli chodzi o jakiekolwiek wieści lub informacje o tym, co działo się za bramą wejściową terenu szpitala, to w wielkim skrócie: nie istniały. Wszystkie akta były natychmiastowo zamykane w szufladach na klucz przez samego ordynatora, żaden z wyleczonych pacjentów nie mógł brać udziału w jakimkolwiek wywiedzie na temat terapii, ani też większość spośród dość licznego personelu nie była znana mediom. Hoseok z racji na swoją pozycję oczywiście miał dostęp do sporej ilości przecieków i niemal doskonale wiedział jak działają tutejsze terapie i cały system wyznaczony przez ordynatora, jednak nie był w stanie dowiedzieć się jednego bez osobistego przybycia na kilka sesji - nie znał kompletnie pacjentów. Powszechnie było wiadomo, że trafiały tutaj wyłącznie najtrudniejsze przypadki, lub te które w rzeczywistości potrzebowały bardziej czysto ludzkiej opieki niż stricte terapii. Te drugie również były niezmiernie ciekawe dla nowoprzybyłego, bo z tego typu podopiecznymi w szpitalach nigdy styczności nie miał.
Przywołany właśnie przez tę ciekawość zapoznania się z kilkoma z aktualnie obecnych w szpitalu pacjentów nasz bohater stanął przed drzwiami gabinetu ordynatora równe dwie minuty przed umówionym spotkaniem pukając w chwiejną, drewnianą powłokę drzwi czekając na jakikolwiek gest zapraszający do środka:
CZYTASZ
Coffee Therapy | YoonSeok
Fanfiction"- Skoro to moim zadaniem było pomóc tobie; to wyjaśnij mi dlaczego ty pomogłeś mi jeszcze bardziej?, - To się nazywa miłość kochanie" Czyli gdzie znany psychiatra Jung Hoseok pewnego dnia podczas zwykłej wizyty w celu rozeznania postanawia zaop...