~ ☕️ • 51 • 📋 ~

164 10 3
                                    

   Od dłuższego czasu Kihyun leżał samotnie na łóżku przy zapalonych światłach, czytając jakąś książkę. Nie do końca wiedział jaki jest jej gatunek, ale działo się tam dość ciekawie, więc nie zamierzał na nią narzekać, szczególnie że zawierała w sobie wątek miłości dwóch mężczyzn, a tego typu wątki wyjątkowo wpadały w jego gusta. Z dwóch powodów, których imiona znamy doskonale. No w sumie już trzech. Mogłoby się komuś wydawać, że został odludkiem, ale wcale się tak nie czuł. Znaczy Junwon z Haesoo wybrali się do kasyna, dziewczyny miały jakiś damski wypad, a Hoseok i Yoongi nie dawali znaku życia, zapewne siedząc ze sobą, jednak nie specjalnie mu to przeszkadzało. Randka z nieistniejącym światem brzmiała wyjątkowo kusząco.

   Dochodziła bodajże jakaś ósma wieczorem, kiedy odsunął książkę i gwałtownie zmarszczył brwi. Mógłby przysiąc, że drzwi na dole się otworzyły i ktoś wszedł do środka, ale coś mu nie pasowało. Ten ktoś musiał wiedzieć gdzie chowa klucze. W pierwszej chwili obstawiał jakiegoś mordercę albo rabusia, ale już w następnej uderzył się z otwartej dłoni w czoło rozumiejąc, że musi to być brunet:

- Hobi! Jestem na górze! - krzyknął całą siła swojego głosu, po czym nastała głucha cisza, przez która przebił się niewyraźny głos jego braciszka,

- Kihyunnie? Możesz zejść? - poprosił dziwnie łamiącym się tonem, dlatego niewiele myśląc, blondyn wsadził zakładkę i zamknął lekturę, odkładając ją na półkę.

   Założył na szybko pantofle leżące w nieładzie obok łóżka i ignorując fakt, że miał na sobie tylko długą bluzę i bokserki, pobiegł na dół. W przedpokoju zobaczył swojego przyjaciela z zaciśniętymi ciasno pięściami, spuszczoną głową i zapłakaną twarzą. Momentalnie nogi się pod nim ugięły, bo ostatni raz Hoseok przyszedł do niego w takim stanie kiedy...nie, nawet nie chciał dopuszczać do siebie takiej możliwości. Co nie zmieniało faktu, że coś się stało...i to cholernie bolesnego.

Podbiegł do bruneta, od razu przyciągając go do siebie, bez słowa wsłuchując się w jego chlipanie tuż przy swoim ramieniu. Objął szczelnie jego postać, chcąc dać mu trochę otuchy, ale narazie nie zamierzał o nic pytać, bo wiedział, że straszy i tak mu nie odpowie. Podrzucił lekko jego ciało do góry, aby zaplótł się ciasno wokół jego bioder i ruszył z nim na rękach w kierunku swojego pokoju na piętrze. Zajął miejsce przy krótszym brzegu łóżka, na poduszkach, opierając się plecami o jego tył i ścianę, po czym ostrożnie usadowił roztrzęsionego psychiatrę na swoich kolanach. Gładził delikatnie jego wilgotne plecy, ostrożnie huśtając jego ciałem:

- Hobiś, powiedz chociaż cokolwiek. - poprosił półszeptem - Przynajmniej czy coś jest fizycznie nie tak, bo nie chce ci pogorszyć,

- Jihyun - wyszeptał, a oczy blondyna momentalnie otworzyły się szerzej. Jego największy koszmar właśnie się iścił...pytanie w której jego wersji...,

- Zaraz, ale on jest w Londynie. - zauważył, marszcząc brwi - Co się stało kotku? - słysząc ostatnie słowo starszy cicho zachichotał, ale nadal nie czuł się ani trochę lepiej. Odsunął się lekko od Kihyuna, przecierając twarz dłońmi, po czym zaczął głęboko oddychać, chcąc się wysłowić - Spokojnie, chcę tylko wiedzieć, co się stało, dobrze? Potem możesz się tulić ile chcesz,

- Po prostu...od wczoraj Yoongi mnie ignorował. - westchnął, zaciskając dłonie na materiale bluzy przyjaciela - Znaczy...może bardziej od siebie odsunął i ciagle był czymś zajęty,

- Przytulał cię chociaż? - spytał, wiedząc jak istotny był to gest dla jego braciszka, jednak w odpowiedzi otrzymał przeczący ruch głowy,

- Dziś wydawało mi się, że jest chociaż trochę lepiej. - rzucił, uśmiechając się smutno, po czym zaczął się śmiać histerycznie - Teraz widzę, że wcale nie było,

Coffee Therapy | YoonSeok Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz