Ludzie widzący sunącego niczym zła mara Hoseoka bez jakiegokolwiek śladu uśmiechu na twarzy z przerażeniem usuwali mu się z drogi i usilnie odwracali wzrok. Nie, nie był zdenerwowany. Był zawiedziony zarówno całą rozmową, jak i samym sobą oraz niewątpliwie swoją słabością, bo jakby na to nie spojrzeć pozwolił się złamać swojemu pacjentowi dwoma głupimi słowami: zwiedzający zoo. Nie miał on jednak tendencji do zatrzymywania się umysłem w jednym miejscu i ta nagła zmiana nastroju nie była wywołana wspomnieniami sprzed kilku minut, a zwyczajnie doświadczeniem negatywnych emocji. Teraz na jego zwykle roześmianej, pełnej energii twarzy tkwiła nadmierna powaga, którą kompletowały zionące pustką oczy wyglądające niemal zupełnie jak te Yoongiego, kiedy pierwszy raz złapali kontakt wzrokowy.
Rozeznanie oczywiście dobiegło końca, więc naszemu psychiatrze nie zostało nic innego poza zadzwonieniem na numer komórkowy ordynatora modląc się w duchu, aby ten był w swoim gabinecie, gdyż ten budynek zaczynał go dziwnie przytłaczać. Naprawdę chciałby wrócić już do domu. Fartownie pan Lee siedział na dupie za biurkiem swojego małego kantorka, gdzie łatwiej było o uduszenie się niż o znalezienie sobie jakiegoś ciekawego zajęcia, jednak Jung skłamałby mówiąc, że nie było mu to jego zamiłowanie do ciasnoty chwilowo na rękę.
Widocznie nawet winda zaczęła się bać aktualnego stanu bruneta, bo nie śmiała choćby raz wywieźć go na złe piętro, dzięki czemu już kilka minut później nareszcie zapukał do drzwi gabinetu z dumnym numerem 1 na co odpowiedziało mu niewyraźne ,,Proszę wejść":
- Dzień dobry panie Lee - zaczął usilnie walcząc o choćby minimalny uśmiech. Ordynator sam w końcu był psychiatrą i raczej dość szybko zauważyłby, że coś jest nie w porzadku, a brunet wolał nie ryzykować. Purpurowowłosy wskazał dłonią na krzesło, które już po chwili zostało zajęte przez nieświadomie zaciskającego palce na teczkach Hoseoka,
- Nasi chłopcy dali panu popalić? - roześmiał się przyjemnym dla ucha śmiechem kręcąc przy tym długopisem pomiędzy długimi palcami,
- Nie śmiem narzekać, to naprawdę fascynujący ludzie - ta krótka, pozbawiona faktycznej odpowiedzi reakcja niestety musiała wystarczyć ordynatorowi i chyba wystarczała, bo ten jedynie pokiwał z uznaniem głową,
- Co sądzi pan o naszym Sunnim? - oczywiście trzeba było podjeść do każdego z pacjentów osobno, bo jakby na to nie spojrzeć opinie bruneta mogły okazać się dość istotne w procesie przyszłego leczenia chłopców, dlatego warto było te ostatnie kilka minut współpracy z mężczyzną wykorzystać jak najlepiej tylko nasz psychiatra był w stanie,
- Cóż...Sunnie jest dość wyjątkowym dzieckiem z niesamowitymi zainteresowaniami jak na tak młody wiek, jednak pod względem jego przypadłości raczej niewiele mogę dodać do tego, co znalazłem w aktach, natomiast...Uns - Lee momentalnie rozwarł oczy i uchylił usta widocznie przerażony faktem, który wypłynął przed sekundą,
- Poznałeś Unsa? - to pytanie aż przesiąkało niepokojem i swego rodzaju nadzieją na to, że był to jedynie żart,
- Tak i...nie będę ukrywał faktu, że chciał mnie zabić, ale jak widać nieskutecznie - w odróżnieniu od ordynatora Hoseokowi nawet powieka nie drgnęła. Opowiadał o całym spotkaniu ze spokojem i swego rodzaju fascynacją nie zauważając w ogóle problemu w tym, że mógł zginąć,
- Podjąłeś jakąś dodatkową decyzję? - mogło wydawać się to nieco nieprofesjonalne, ale Jung nie mógł się już powstrzymać przed roześmianiem widząc pustą twarz swojego chwilowego przełożonego,
- Nie panie Lee, nie przejmuję go - wyjaśnił i mógłby przysiąc, że usłyszał jak kamień opada z serca purpurowowłosego,
- Całe szczęście. - mruknął po czym odchrząknął i się wyprostował przybierając na nowo autorytetową pozę - A co powiesz o...- zamyślił się na chwilę - Adamie?,
CZYTASZ
Coffee Therapy | YoonSeok
Fanfiction"- Skoro to moim zadaniem było pomóc tobie; to wyjaśnij mi dlaczego ty pomogłeś mi jeszcze bardziej?, - To się nazywa miłość kochanie" Czyli gdzie znany psychiatra Jung Hoseok pewnego dnia podczas zwykłej wizyty w celu rozeznania postanawia zaop...