2

1.4K 57 13
                                    

--

Slughorn wręczył trio ich plany zajęć. Jej oczywiście był duży, by zadowolić rodziców, chociaż udało jej się wcisnąć mugoloznawstwo. Pierwszym przedmiotem była transmutacja z gryffonami. Mogła mieć tylko nadzieję że huncwoci polegli na sumach i nie będzie musiała siedzieć z nimi w klasie.

Zapchała swoją buzię jagodową babeczką, przerywając sobie, gdy kontem oka zobaczyła pospieszny ruch. Remus Lupin miał wściekły wyraz twarzy, który wyglądał groźnie, na jego pokrytej bliznami twarzy, gdy szedł prosto w jej stronę.

— Muszę iść. — Rzuciła w stronę Tonyi i Natalie, zrywając się z ławki i szybkim krokiem wychodząc z wielkiej sali. Jej loki zostały ponownie wyprostowane, powiewając za nią, gdy próbowała znaleźć dobre miejsce do ukrycia. Wydawało się to głupie, ponieważ była zła na swojego starszego brata za jego ucieczkę, a w tym momencie zrobiła dokładnie to samo, uciekając przed swoimi problemami.

Likantrop chwycił ją za ramię i zaczął ciągnąc w stronę kuchni, ich miejsca spotkań, gdzie dostawali gorące czekoladki i plotkowali ze skrzatami domowymi. — James powiedział nam o przyjęciu.

— Niech cię szlag trafi i twoje dziwacznie długie nogi. — Wymamrotała, pozwalając mu po prostu zaprowadzić ją do kuchni. Przeklinała rodziców za jej niski wzrost, ponieważ była o stopę niższa od niego.

Połaskotał gruszkę i puścił jej ramię, gdy tylko weszli. Mimsy, jedna z ich ulubionych skrzatów, która zawsze entuzjastycznie im służyła, skoczyła, by przytulić ich nogi. — Och! Mimsy tęskniła za panią Lacertą i panem Remusem, podczas tej przerwy!

— Daj mu białą czekoladę, Mimsy. — Lacerta uśmiechnęła się złośliwie.

— To bluźnierstwo. — Remus zmarszczył brwi. — Uszkodzę kogoś, jeśli zobaczę białą czekoladę.

— Zwykłą? — Mimsy zapytała, na co skinęli głowami.

Prychnęła, dramatycznie siadając na ławce jak najdalej od niego. Przewrócił oczami na znajome zachowanie Blacków i usiadł naprzeciwko niej. — Chcesz wyjaśnić, dlaczego James powiedział, że nie wierzysz, że jesteśmy przyjaciółmi?

— Bo nie jesteśmy. — Skrzyżowała ramiona. — Jesteś chłopakiem mojego brata, który był na tyle miły, by poznać jego młodszą siostrę. Odwrócił się odemnie i teraz nie musisz udawać, że mnie lubisz.

— To największy stek bzdur, jaki kiedykolwiek słyszałem. — Odparł, dziękując zaraz Mimsy za parującą filiżankę gorącej czekolady, z bitą śmietaną i wiórkami czekoladowymi. — Wszystkim nam zależy na tobie i Regulusie, Lacey. Do diabła, wy dwoje jesteście tak samo huncwotami jak reszta z nas.

— Nie chcę być częścią twojego małego boysbandu. — Zmrużyła na niego oczy. — Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, muszę iść na transmutację.

— Jesteśmy w tej samej klasie. — Stwierdził śmiertelnie poważnie. — Zacznie się dopiero za trzydzieści minut... Wiem, że Syriusz cię zostawił, ale to nie znaczy, że reszta z nas zrobi to samo.

Lacerta nie wiedziała co zrobić, ale była przecież ślizgonką, a ważną tego częścią był instynkt samozachowawczy. Jeśli ich odepchnie, nie będą mogli jej skrzywdzić.

— Spójrz Lupin. — Ból błysnął w jego brązowych oczach, gdy użyła jego nazwiska. Kiedyś uważał ich za tak bliskich, jak Syriusz i James. Bratnie dusze. — Nie chcę twojej litości ani twojej przyjaźni. Zostaw mnie w spokoju i przestań osacząć mnie na korytarzach.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz