29

615 31 1
                                    

--

— Wybrał kij, Lunatyku. — Syknął gniewnie Syriusz. — Mój szesnastoletni brat okazał się taki jak ja!

Czuł się jak rozczarowany ojciec. Jako najstarszy czuł się odpowiedzialny za młodsze rodzeństwo. Stojąc pośrodku ruchliwego mugolskiego klubu, był nietypowo trzeźwy, gdy szedł przez tłum. Zwerbował Remusa i Jamesa, by również na niego uważali, co ten drugi z radością robił.

— Powiedziałeś, że może zrobić wszystko. — Odparł Remus. Jako najwyższy, miał oko na Regulusa i jego trzech przyjaciół. Była tam Pandora Lestrange, z którą był pewien, że byli w jakiś sposób spokrewnieni, z jej długimi, jasnymi włosami i niebieskimi oczami. Dorcas Meadowes ze swoją beztroską postawą, długimi dredami i sprytnymi brązowymi oczami. Zanotował, żeby przedstawić ją Marlene. I Gavin, który nie lubił gapić się na jego brata.

Głowa Syriusza poderwała się, gdy usłyszał głośny kaszel. Mugolski trunek nie był tak słodki jak alkohol w czarodziejskim świecie. Był szorstki w gardle i palił aż do żołądka. Regulus wziął swój pierwszy strzał i szybko się nim zakrztusił. Wszedł w tryb starszego brata, próbując wstać, kiedy silna ręka pchnęła go z powrotem na krzesło.

Szybko spojrzał w miejsce, gdzie Lacerta próbowała nakłonić Jamesa do tańca. Para była ostatnio nieprzyjemnie blisko. Kiedy przeprowadzili się do nowego domku w małej wiosce Dedham, James codziennie pomagał im w przeprowadzce i malowaniu.  Próbował nawet zostać na noc, dopóki zarówno Regulus, jak i Syriusz go nie wyrzucili.

Jego oczy zwęziły się, gdy Lacerta obróciła Jamesa dookoła, zanim wprowadziła go do gorącego pocałunku. Odwrócił wzrok tylko po to, by zobaczyć Gavina pocierającego plecy jego brata, składając na jego policzku szybki pocałunek, którego, jak sądził, nikt inny nie zobaczył. Syriusz spojrzał w podłogę. Był zbyt zdenerwowany, by w pełni cieszyć się sobą.

Remus roześmiał się na jego niezadowolony wyraz twarzy. — Co się z tobą dzieje? — Trącił jego stopy. — Chyba nigdy nie widziałem cię tak nadopiekuńczego w ich stosunku.

— Ja… ja po prostu czuję się, jakbym był ostatnio gównianym bratem. — Powiedział nieśmiało. — Teraz, kiedy jestem za nich odpowiedzialny, czuję, że muszę to przyspieszyć. Wczoraj w nocy, kurwa, spaliłem kolację, a ponieważ nikt z nas nigdy wcześniej nie gotował, było mi trudno nie zjeść czegoś na wynos.

— Mogę cię nauczyć. — Zaproponował likantrop z krzywym uśmiechem. To sprawiło, że serce Syriusza wyskoczyło mu z piersi nawet po tylu latach. Pełnia była za około pięć dni i widział, jak działa na drugiego chłopaka. Sposób, w jaki jego oczy opadały ze zmęczenia i chorobliwy połysk na jego twarzy.  Huncwoci planowali spotkanie w domku Lupina, ponieważ wszyscy mogli się już aportować.

— Bardzo bym chciał. Bardzo. — Współczuł mu. Przy każdej nadarzającej się okazji starał się osłodzić Remusa w nadziei, że wróciliby razem tylko po to, by ich odrzucono.

Tęsknił za chłopakiem bardziej, niż chciał przyznać. Prawie drżał za każdym razem, gdy przypominał sobie jego dotyk, musnięcie dłoni po policzku lub to, jak jego ciało zapalało się od jednego pocałunku.

Lacerta wsunęła ręce pod sweter Jamesa, rozkoszując się tym, jak ciepły i jędrny był jego brzuch.  Poruszali się razem jak piosenka. W doskonałej harmonii. — Powinniśmy się zatrzymać. — Odsunął się z ostrzeżeniem w głosie. — Jesteś pijana.

— Wypiłam trzy drinki. — Nadąsała się.

Pocałował ją jeszcze raz, zanim się odsunął, wciąż trzymając jedną dłoń w jej. Uśmiechnęła się do niego, zastanawiając się, jakim cudem udało jej się wylądować z facetem takim jak James Potter. — Chcesz, żebym dał ci kolejnego drinka czy trochę wody?

— Woda będzie w porządku. — Odpowiedziała. Jeśli był na świecie jakiś facet, któremu zaufałaby, że przyniesie jej drinka bez wkładania do niego czegoś, to był to on. Nie minęła sekunda, zanim wrócił z dumnym wyrazem twarzy. Podał napój z lekkim ukłonem.

— Znudziłaś się beze mnie?

— Absolutnie. — Przewróciła oczami, popijając ze słomki. Oparła głowę na jego ramieniu, gdy siedzieli w jednej z kabin. — Czy kiedykolwiek myślałeś o przyszłości? Z tym, co powiedział Dumbledore i o trwającej wojnie.

— Jest tylko jedna rzecz, której jestem pewien. — Poruszył jej podbródkiem tak, że patrzył jej w oczy. Jego były tak hipnotyzujące, że zieleń w pobliżu jego źrenic przechodził w brąz. — Chcę ją spędzić z tobą.

— Jakie to tandetne.  — Pocałowała go powoli, nigdy nie znudziła się tym, jak cudownie się w tym czuła. Kiedy znów na niego spojrzała, nagle spoważniała. — Czy walczyłbyś na wojnie?

Westchnął, przeczesując ręką włosy. — Ja.. tak. Chcę walczyć.

To było irytujące dla Jamesa. Jej emocje nigdy nie były widoczne na jej twarzy, chyba że chciała, aby ktoś wiedział, jak się czuła. Był pomysłowo pusty. — Wiedziałam, że tak powiesz. — Uśmiechnęła się, ale nie wydawało się to szczere. — Mon garçon lion.

— Co to znaczy? — Bawił się końcówkami jej włosów. Zarumienił się z powodu obcego języka, starając się tego nie robić. Spojrzał na jej usta.

— Dowiesz się pewnego dnia. — Uśmiechnęła się. Spędziłby z nią razem całe życie, aby mogła rozmawiać z nim po francusku i patrzeć, jak wygląda na podnieconego faktem, ale także zdezorientowanego.

— Zamierzasz walczyć?

— Nie wiem. — Powiedziała zgodnie z prawdą. Nawet jeśli nie była to odpowiedź, której chciał, nie naciskał dalej. To była delikatna dyskusja, zwłaszcza, że ​​jej rodzina była na drugim końcu różdżki.

Regulus skrzywił się po siódmym strzale. Pandora i Dorcas głośno go wiwatowały, otrzymując wiele zirytowanych spojrzeń od bardziej trzeźwych klientów. Gavin odkaszlnął strzał, skutecznie przegrywając konkurencję.

— TAK! — Młody chłopak wyskoczył z siedzenia z podniesionymi rękami. To było najlepsze, co kiedykolwiek czuł w swoim życiu. — Weź to, a nie gadasz, Puff.

— Jesteś szykownym czystokrwistym. — Odpowiedział, ale w jego drażniącym tonie nie było jadu. I cholera jasna, Regulus był zbyt wkurzony, by się opanować, gdy zdjął ten zadowolony uśmiech z twarzy chłopaka.

Wydawało się, że dziewczyny zniknęły, gdy dłoń zaplątała się w jego loki, a Regulus położył swoje na ramionach Gavina. Byli zbyt daleko, by kontrolować niechlujne ruchy, ale oboje czuli się, jakby byli w siódmym niebie, kiedy się przybliżali.

Spanikował. Krzyki jego matki odbijały się echem w jego głowie: TOJOUR PURS, REGULUS!

— Nie powinienem był tego robić.. — Wymamrotał. Nagle stał się bardzo trzeźwy i bardzo chory.

Gavin objął twarz stwardniałymi dłońmi. To go natychmiast uziemiło.  Jakby byli jedynymi osobami w pokoju. Wziął głęboki oddech, gdy tylko poczuł, że może oddychać. — Podobało mi się i chciałbym to zrobić ponownie, jeśli wszystko będzie w porządku.

Skinął głową, nie będąc gotowym na użycie słów, by wyrazić to, co czuł.  Gavin wiedział, że może nie być gotowy na kolejny pocałunek, więc zdecydował się na delikatny pocałunek w czoło, zanim wyruszyli, by dołączyć do swoich przyjaciół. Mieli więcej strzałów do oddania.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz