Ostrzeżenie: nawiązanie do napaści na tle seksualnym, wzmianki o krwi.
--
Lacerta dawała Regulusowi czas dla siebie po odejściu Syriusza. Tego właśnie chciał i nie sądziła, że musi się wtrącać, dopóki nie zaczął spotykać się ze Snape'em, Averym, Mulciberem i Selwynem. Rozmawiali, ale skończyło się to tylko kłótnią.
Wiedziała, że stoją za tym jej rodzice. Konsekwentnie pisali o tym, żeby znalazła odpowiedniego zalotnika, by mogła się zaręczyć podczas ferii zimowych, co ignorowała.
Jej problemy stawały się coraz trudniejsze do samodzielnego radzenia sobie. Spacerem o północy, obchodziła urodziny Syriusza. W zeszłym roku zorganizowali nocleg w dormitorium huncwotów, gdzie pili oburzające ilości alkoholu i jedli przekąski na wagę ich wagi. W tym roku nawet nie zawracała sobie tym głowy. Nie zasługiwał na jej towarzystwo.
Listopadowe powietrze było rześkie i zimne, przez co będąc tylko w mundurku zadrżała. Przeklinała siebie, że nie przyniosła płaszcza ani niczego. Pełnia księżyca była za kilka dni i część niej czuła się winna, że nie była już przy Remusie. To ona zawsze przytulała się do niego w jego łóżku, gdy popijali gorącą herbatę i jedli drogie czekoladki.
Jej uszy były wrażliwe na każdy dźwięk, na wypadek gdyby usłyszała Filcha lub pannę Norris, ale nie spodziewała się usłyszeć stłumionego krzyku. Jej różdżka była wsunięta pod spódnicę. Szybko ją chwyciła, gdy zbliżyła się do ogólnego obszaru, z którego dochodził dźwięk.
Wiedziała, że nadciąga wojna i że ulice są niebezpieczne dla każdego kto nie jest czystej krwi, ale nie spodziewała się, że wojna pojawi się w Hogwarcie tak brutalnie.
Dziewczyna, którą rozpoznała jako Mary MacDonald była najlepszą przyjaciółkę Lily, leżała na ziemi, a wokół niej płynęła krew. Guziki jej bluzki zostały rozdarte, a jej brat i jego nowi przyjaciele zebrali się wokół niej. Jej brązowe oczy były szeroko otwarte, patrząc na nich z niewyobrażalnym strachem.
— ...Powinniśmy odejść, zanim ktoś nas złapie. — Powiedział Regulus z twarzą znacznie bledszą niż kiedykolwiek.
— Odpręż się, Black. To tylko trochę zabawy. — Avery pochylił się, by pogłaskać dłonią jej klatkę piersiową.
— Co ty kurwa myślisz, że robisz? — Podeszła bliżej, starając się nie wyglądać na przerażoną że mają przewagę liczebną pięć na jedną, ponieważ Mary prawdopodobnie niewiele by pomogła. Jej różdżka była stale wycelowana w Avery'ego, który był najbliżej mugolaczki.
— Lacey! Wspaniale cię znowu widzieć. — Selwyn stanął za nią by położyć ręce na jej ramieniu, ale nie spuszczała oka z Avery'ego , na wypadek gdyby coś zrobił. Jej ciało zesztywniało pod jego dotykiem.
— Słodki Merlinie. — Jęknęła. — Jesteś irytujący.
— Nic nie zrobisz. — Powiedział pewnie Mulciber, wskazując na nią różdżką.
Jej serce biło milion uderzeń na sekundę. Avery powoli oddalał się od gryfonki i również przyciągał do niej swoją różdżkę. Snape odmówił nawiązania kontaktu wzrokowego, cofając się, by pozwolić swoim przyjaciołom wykonać pracę. A Regulus... Regulus wyciągnął swoją różdżkę, ale wciąż trzymał ją wycelowaną w podłogę.
Nie była gryfonką. Nie mogła pokonać każdego z nich, nie będąc szaloną. Wszystko co musiała zrobić, to ich przechytrzyć.
Selwyn zabrał jej włosy na bok, aby móc się pochylić do przodu. Jego usta dotykały jej szyi, gdy mówił. — Mamy przewagę liczebną, kochanie. Nie możesz nic zrobić.
Jej srebrne oczy upewniły się, że Mary z powodzeniem skręciła za róg, potykając się, ale milcząc jak mysz. — Nawet nie musiałam nic robić. Wygląda na to, że uciekła.
— Co? — Avery zmarszczył brwi, zanim obejrzał się za siebie. Pozostała tylko czerwona kałuża. — Ty suko!
— Może po prostu będziesz musiała zająć jej miejsce! — Mulciber zadrwił.
— Proszę. — Zaśmiała się, obracając różdżkę wokół palców. — Pochodzę ze szlachetnego i starożytnego domu Blacków. Jeśli zadzierasz z nami, to sprawię że twoja rodzina stanie się pośmiewiskiem Czarodziejskiego Świata. Nie wspominając już o mojej kuzynce Bellatrix, która ostatnio czuje się trochę spragniona krwi.
Regulus trząsł się ze złości. Nie wiedziała czy była skierowana na nią, czy do jego nowych przyjaciół. Snape był tym, który odezwał się pierwszy. — Ona nie jest tego warta. I tak jest zdzirowatą zdrajczynią krwi, prawdopodobnie tylko coś złapiesz.
— Zawsze z przyjemnością, Snape. — Przewróciła oczami, próbując zignorować lekkie ukłucie, które towarzyszyło jego słowom.
— Do następnego razu, księżniczko. — Selwyn pocałował ją w policzek, zanim wszyscy wrócili do lochów, mamrocząc wściekle i zostawiając tylko Regulusa.
— Nie sądziłem… — Zaczął ze łzami w oczach.
— Oczywiście! — Trzęsła się z resztek adrenaliny i strachu. — Jak mogłeś Regulusie, ona ci absolutnie nic nie zrobiła, a ty prawie… ty prawie…
— Nie sądziłem, że zajdą tak daleko. — Wymamrotał. — To miało być, po prostu trochę zabawy.
— Trochę zabawy. Trochę zabawy! — Zaśmiała się bez humoru. — Nie mogę uwierzyć że ty..
— Lacerto, proszę. — Wyciągnął rękę, ale uchyliła się przed nim, idąc w przeciwną stronę pokoju wspólnego Slytherinu, by znaleźć Mary i upewnić się, że wszystko z nią w porządku.
Podążyła za kroplami krwi, prowadząc ją do opuszczonego korytarza, gdzie Mary oparła się o ścianę, oddychając płytko i z na wpół przymkniętymi powiekami. Lacerta nie zauważyła tego wcześniej, ale słowo szlama było wyryte na jej brzuchu.
— Merlinie.. — Wymamrotała, owijając swój sweter wokół jej tułowia, żeby nie wykrwawiła się. Kiedy pomagała dziewczynie przejść do skrzydła szpitalnego, nie wyobrażała sobie, by jej brat popełnił tak potworną zbrodnię. Ten sam młodszy brat, który czołgał się w jej łóżku, gdy zagrzmiał grzmot. Ten, który udawał słynnego gracza quidditcha i latał na patyku w ich ogrodzie.
Czuła się, jakby nie znała już swoich braci. Czuła się całkowicie samotna.
— O mój Boże! — Pani Pomfrey wrzasnęła z przerażenia, kiedy przeszły przez drzwi. — Co się stało?!
Nie mogła zmusić się do odpowiedzi, odwracając się na pięcie i praktycznie wybiegając za drzwi. Uczucie czyjejś krwi było lepkie, a jej niepokój był tak wysoki, że w każdej chwili mogła zemdleć. W chwili gdy weszła do swojego dormitorium, zwymiotowała. Potrzebowała czterech pryszniców, by poczuć się czystą, ale nawet wtedy uczucie krwi pod jej paznokciami pozostało.
Tej nocy leżała w swoim łóżku, wiedząc, że w chwili gdy zamknie oczy, utknie w niekończącym się koszmarze.
CZYTASZ
𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 --
FanfictionPo odejściu Syriusza z Grimmauld Place, Lacerta Black została sama... well as alone as one could be with James Potter on your heels. Rok 6 - Koniec wojny. [TŁUMACZENIE] Wszelkie prawa należą do @O_flower_O 05.01.2022-06.10.2023