14

761 42 0
                                    

Ostrzeżenie: kontrolowanie relacji, głodzenie

--

Bycie w Hogwarcie było gorsze niż kiedykolwiek. Lacerta została zmuszona do nowego kręgu „przyjaciół” przez swojego narzeczonego. Natalie i ona znowu rozmawiały, ale zauważyła, że ​​jej niegdyś najlepsza przyjaciółka była bardziej uprzedzona, niż sądziła. Jej komentarze były po prostu przesłodzone i wyglądały na żart, który nie uważała za zabawny. Avery Mulciber i Snape powitali jej przybycie prymitywnymi komentarzami i znieważonymi obelgami skierowanymi w stronę jej przyjaciół z Gryffindoru.

Tonya i Lacerta mogły rozmawiać tylko w łóżkach z zaklęciem wyciszającym, by nie obudzić Natalie. Za każdym razem, gdy jeden z Huncwotów próbował się do niej zbliżyć, Selwyn przeklinał ich.
On. Nigdy. Nie. Odstępował. Jej. Boku.

Regulus był mile widzianą ucieczką. Pozwalał jej zostać sam na sam z bratem pod warunkiem, że będzie patrzył z daleka. Na szczęście nie mógł ich słyszeć, a ona mogła swobodnie rozmawiać o czym i kim tylko chciała. Młodszy chłopak przekazywał listy między nią a gryfonami, z którymi pogodził się ze względu na nią.

Transmutacja była trudna. Jej partnerem był James, który desperacko chciał z nią porozmawiać, ale chłopak z którym była zaręczona, był w tej samej klasie i miał czujne oko. Stres powodował, że traciła apetyt, a kiedy była głodna, ograniczał jej jedzenie tak bardzo, że ledwo wystarczało, aby utrzymać ją w pozycji stojącej.

Była chuda, o wiele za chuda. Codziennie malowała cienie pod oczami, żeby go uszczęśliwić. Starała się nie wzdrygać, kiedy podwijał jej spódnicę lub rozpinał jej koszulę.

Przemieniali żółwie w czajniki, gdy próbowała nie zasnąć. James szturchnął ją delikatnie. —W porządku, Lizzie?

— Hm? Och, tak. — Ziewnęła, próbując zaklęcia, ale jej czajniczek wciąż miał skorupkę na wierzchu. — Och, chrzanić wszystko do diabła.

— Za dużo machasz tą różdżką. — Zaśmiał się, bez wysiłku zmieniając swój własny czajniczek. — Gdybyś mogła uciec od tego dupka, którego zamierzasz poślubić, moglibyśmy spotkać się w bibliotece i pomóc ci w nauce.

Przygryzła wargę. — Selwyn ma jutro trening quidditcha. Nie mogę tego przegapić, ale znając cię, jestem pewna że mógłbyś wymyślić sposób, aby się z tego wydostać.

— Mam już miliard pomysłów. — Zaśmiał się. — Moglibyśmy użyć eliksiru wielosokowego i sprawić, by Remus zajął twoje miejsce, albo ja mógłbym być tam z tobą pod peleryną niewidką!

— Cokolwiek ci odpowiada, James. — Bezskutecznie próbowała ukryć uśmiech.

— Znowu nazywasz mnie James. — Rozpromienił się, a rumieniec wpełzł mu na szyję.

— Nie psuj tej chwili, bo znowu będzie Potter. — Nie mogła oderwać od niego wzroku na dłuższą chwilę, zapominając o Selwynie, dopóki nie odchrząknął z kilku ławek przed nimi. Był wręcz wściekły, przejeżdżając palcem po szyi, a ona nie wiedziała, dla kogo był ten gest.

Przez resztę lekcji wpatrywała się w swoją pracę. Lacerta ledwie zdołała odłożyć pióro, po tym, jak zadzwonił dzwonek, zanim została wciągnięta w pocałunek rozdzierający zęby. Rozpoznała wodę kolońską jako swojego narzeczonego. Jej oczy znalazły te orzechowe, które wyglądały tak.. tak zniszczone na ten widok.

James szybko zabrał swoje rzeczy i szybkim krokiem opuścił klasę. Wyrwała się z uścisku Selwyna, chcąc podążać za Jamesem. Chwycił ją za nadgarstek, ignorując pełne dezaprobaty spojrzenie McGonagall, gdy wyprowadzał ich z klasy. — Jesteś moja. — Szepnął jej do ucha. — Lepiej zacznij to przebijać przez swoją grubą głowę.

𝐋𝐚𝐜𝐞𝐫𝐭𝐚 𝐁𝐥𝐚𝐜𝐤 -- 𝘑𝘢𝘮𝘦𝘴 𝘗𝘰𝘵𝘵𝘦𝘳 -- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz